WKKDC: JLA. Gwóźdź

EFEKT MOTYLA GWOŹDZIA

 

Z braku gwoździa spadła podkowa,

z braku podkowy okulał koń,

bez konia przepadł rycerz,

bez rycerza przegrano bitwę,

i tak upadło królestwo, z braku gwoździa w podkowie.

potoczna wersja wiersza George’a Herberta

Bez kogo nie można wyobrazić sobie komiksu superhero? Można by tu chyba wymienić każdego z bohaterów, nawet tych najważniejszych, jak detektyw w pelerynie udający nietoperza czy księżniczka z wyspy Amazonek, która lubi obić czasem gęby jakichś złoczyńców i zająć się polityką jako pani ambasador swojego kraju. Jak jednak mógłby się obejść ten gatunek bez swojego ojca, Supermana? To właśnie wraz z jego debiutem w 1938 powstały obrazkowe opowieści o superbohaterach i za jego sprawą w komiksach zaczęto uśmiercać i ożywiać głównych bohaterów, co miało znaczący wpływ na samą branżę. A jednak, Alan Davies, twórca kojarzony głównie za sprawą ilustracji do serii Kapitan Brytania pisanej przez Alana Moore’a, postanowił nam pokazać może nie co by było gdyby Superman nie istniał, ale gdyby praktycznie był nieobecny, a Liga Sprawiedliwości powstała (i musiała sobie poradzić) bez niego. W ten sposób powstała jedna z najciekawszych wariacji na temat JLA i jednocześnie jeden z najlepszych komiksów z tej serii, słusznie nominowany do nagrody Eisnera i cieszący się kultową sławą.

Wszystko zaczyna się od gwoździa. Jonathan i Martha Kent mają wybrać się do Smallville, ale przebijają oponę i, z braku zapasowego koła, postanawiają zostać dziś na farmie. Nie mieli w końcu nic ważnego do zrobienia. Żadne z nich nie zauważa na niebie znajomego, spadającego obiektu…

Ćwierć wieku później Metropolis bez Supermana to miejsce na pierwszy rzut oka wydające się być utopią. Luthor, mimo swych radykalnych poglądów, a może właśnie dzięki nim, zajmuje stołek burmistrza, a za sprawą jego decyzji miasto ma najniższe bezrobocie i podatki, najlepszą edukację i opiekę zdrowotną, a przy okazji przestępczość – w szczególności związana z metaludźmi – spadła niemal do zera. Czy superbohaterowie są jeszcze potrzebni w takim miejscu? Propaganda szerzona przez Luthora, a także poszkodowanego w jednej z walk Olivera Quinna, zapewnia świat, że nie, a eliminowanie łotrów z mocami rozszerza się coraz bardziej nie tylko na przestępców. Herosów czeka kolejna próba, ale tym razem mogą nie wyjść z niej zwycięsko…

Chyba nie ma czytelnika, który nie zastanawiałby się nad wyborem tytułów do Wielkiej Kolekcji Komiksów DC Comics. Bo czemu nie ma tu tak legendarnych dzieł, jak Powrót Mrocznego Rycerza, Batman: Rok pierwszy czy Superman: Na wszystkie pory roku, a znalazły się Batman i syn albo Wonder Woman: Krąg, których znaczenie nie jest zbyt wielkie dla samych bohaterów, że już o komiksowym medium nie wspomnę. Są jednak wśród nich takie, które może wyglądają niepozornie, ale absolutnie warte są poznania i jednym z nich jest zdecydowanie Gwóźdź.

Co jest w tej historii takiego dobrego? W końcu już samo powstanie Ligii bez udziału Supermana nie jest niczym nowatorskim – to samo przedstawił Mark Waid w JLA: Rok pierwszy, co zresztą było wersją kanoniczną dla narodzin drużyny po Kryzysie na nieskończonych Ziemiach. Okaleczony i pozbawiony ręki Green Arrow? To też już było, ponad dekadę wcześniej w Powrocie Mrocznego Rycerza Franka Millera. Zdyskredytowani herosi? Polegli bohaterowie? Uśmiercanie pomagierów Batmana? Ci, którzy nie zetknęli się z tym wcześniej uznają to za świeże i odkrywcze, ale to wszystko już było i to najczęściej po wielokroć. Ale Daviesowi udało się sklecić z tego naprawdę znakomitą opowieść. Wszystko dzięki pasji, widocznej wyraźnie na stronach albumu – i, oczywiście, solidnej dawki talentu, która pozwoliła mu w znakomitym stylu sprzedać nam po raz kolejny te same pomysły tak, byśmy sami byli z tego bardzo zadowoleni.

Już sama fabuła Gwoździa jest udana. Mamy tu w końcu wszystko to, czego od dobrego komiksu środka oczekujemy, zaczynając od akcji i szybkiego tempa, przez zabawy wizerunkami i losami postaci, po dobre wykorzystane potencjału jaki dawał brak obecności Supermana. Zagadka co stało się z Człowiekiem ze stali, bo przecież nie zniknął, wylądował na Ziemi – on lub jakiś jego odpowiednik – też intryguje, a sceny z oszalałym Batmanem naprawdę robią wrażenie. A wszystko to z szacunkiem dla klasyki, należytą powagą, lekkością i solidnym powiewem świeżego wiatru w postaci swoistej wersji teorii efektu motyla.

Nic więc dziwnego, że historia z miejsca zdobyła uznanie i od tamtej pory pozostaje jedną z najlepszych o Amerykańskiej Lidze Sprawiedliwości, jakie powstały. A przez niemal 60 lat istnienia ich przygód wiele były znakomitych opowieści. I wiele znakomitych jeszcze będzie, ale Gwóźdź pozostanie jedną z tych, z którymi będą porównywane. Świetnie zilustrowany, w sposób dość realistyczny i bardzo przyjemny dla oka. Cieszy też fakt, że album mamy po polsku w dobrym wydaniu i w świetnej cenie, uzupełniony o porcję dodatków wśród których znajdziecie 13 zeszyt Supermana, gdzie Jimmy Olsen w końcu przestał być bezimiennym pomagierem a zaczął wyrastać na postać, mającą w przyszłości stać się bohaterem własnej serii. W skrócie: warto. I to bardzo.

Autorem artykułu jest Michał Lipka. Rocznik 88. Z komiksów nigdy nie wyrósł, choć pasjami czyta powieści i sam także stara się pisać. Ma na koncie kilka publikacji, scenariusz komiksowy też zdarzyło mu się popełnić, ostatnio jednak przede wszystkim skupia się na recenzjach i publicystyce, pisanych m.in. dla prowadzonego przez siebie bloga Książkarnię.

Dziękujemy Eaglemoss za udostępnione egzemplarze recenzenckie z Wielkiej Kolekcji Komiksów DC Comics.

Tytuł: Amerykańska Liga Sprawiedliwości JLA: Gwóźdź

Scenariusz: Alan Davis

Rysunki: Alan Davis

Okładka: Alan Davis

Wydawca: Eaglemoss

Data wydania: 2017

Liczba stron: 176

Format: 17,5 x 26,2 cm

Oprawa: twarda

Druk: kolor

Cena: 39.99zł

 

[Suma głosów: 3, Średnia: 5]

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *