Technofeudalny Rycerz: Absolute Batman jako tekst epoki późnej nowoczesności
Autor recenzji: MICHAŁ CHUDOLIŃSKI

Absolute Batman Scotta Snydera to komiks pozornie zakotwiczony w ramach superbohaterskiej tradycji, ale zarazem tekst, który skutecznie je rozsadza – od środka, na poziomie strukturalnym, ikonograficznym i ideologicznym. Choć Snyder nie wywraca stołu, na którym od dziesięcioleci stoi mit Batmana, to precyzyjnie przestawia jego nogi – zmieniając nie tylko równowagę, ale też sposób, w jaki czytamy tę postać w kontekście transformacji kapitalizmu, wyczerpania mitu heroicznego i rozpadu klasycznej figury protagonisty.
Nowy mit (super)bohatera pracy: Batman bez kapitału, Bruce Wayne jako prekariusz

Fundamentalna zmiana, którą proponuje Snyder, to usunięcie podstawowego filaru postaci Bruce’a Wayne’a – jego klasy społecznej. Bruce staje się tu nie arystokratą-mścicielem (Zorro redux), ale figurą zinternalizowanej przemocy systemowej. Jego wszechstronne umiejętności, absurdy „inżyniersko-kryminalistycznego” samokształcenia, jego zdolność do budowy technologicznego arsenału mimo braku środków – wszystko to przestaje być świadectwem heroizmu, a staje się komentarzem do kultu pracy i neoliberalnego wymogu samowystarczalności.
Innymi słowy, Bruce Wayne nie ma pieniędzy, ale musi być wszystkim – inżynierem, socjologiem, sportowcem, detektywem, wojownikiem, strategiem, a nawet urbanistą. To parodia aspiracyjnej kultury, w której wartość jednostki warunkowana jest jej produktywnością i zdolnością do adaptacji. Batman Snydera to bohater epoki „grindu” – radykalnie indywidualistyczny, odarty z sieci bezpieczeństwa, zredukowany do funkcji działania. Przypomina raczej protagonistę z cyberpunkowego survival horroru niż klasycznego herosa.
Zamaskowany mściciel jako figura przerysowana

Nick Dragotta rysuje Batmana z przerysowaną muskulaturą, przesadnie szerokimi udami i symbolicznym kostiumem, który flirtuje z kiczem. To nie przypadek. To nie tylko stylizacja – to semiotyczna hipostaza mitu. Batman w Absolute nie przypomina już człowieka – jest figurą, ikoną. W jego sylwetce widać zderzenie dwóch porządków: kulturowej potrzeby mocy i cielesnej nierealności tej potrzeby.
Batman jest tu dosłownie zbudowany jak mit: nadmiarowy, przesadzony, teatralny. To nie tylko sposób rysowania – to wpisanie w estetykę „metalowego baroku”, który Snyder eksplorował już w Dark Nights: Metal, ale tu robi to subtelniej, bardziej dramatycznie. Dragotta koduje ciało Batmana jako ciało polityczne – z jednej strony domagające się obecności, z drugiej – oderwane od realiów (biedny Bruce zbudował sobie pancerny pojazd? W wieku 24 lat?).
Ciało Batmana staje się więc nie tylko narzędziem walki, ale też medium narracyjnym – jego przerysowanie staje się sygnałem, że Absolute Batman nie jest realistyczny, tylko hiperrealistyczny. To opowieść o świecie, który przekroczył już granice realnego i operuje w domenie symulakrów (Baudrillard byłby dumny).
Metanarracja i historia komiksu: Snyder jako archeolog mitologii Mrocznego Rycerza

Choć niektórym może się wydawać, że Snyder „nie mówi nic nowego”, to jest to fałszywy zarzut. Snyder mówi: wszystko już było – ale nie w tej konfiguracji. Absolute Batman to studium remiksu – narracyjnej repetycji z różnicą. Motywy z Year One, The Dark Knight Returns, Ultimate Universe czy nawet Batman: Year 100 są obecne i cytowane wprost. Ale to nie kradzież. To intertekstualna archeologia, próba odnalezienia stałej wartości w zmiennych warunkach narracyjnych.
Snyder stawia pytanie: Czy mit Batmana jest niezniszczalny? Jeśli tak, to jaka jest jego minimalna forma? Odpowiedź brzmi: nie pieniądze, nie jaskinia, nie Joker – tylko idea, że jednostka może rzucić wyzwanie systemowi. To uniwersalna struktura mitu oporu – coś między Prometeuszem a Spartakusem.
Ideologia i estetyka: Gotham jako techno-dystopia, Black Mask jako ideologiczny adwersarz

Black Mask to w Absolute Batman nie tylko gangster – to figuracja nowoczesnego nihilizmu politycznego. Jako zastępca burmistrza, rozdający pieniądze i maski w zamian za chaos, symbolizuje przekształcenie polityki w spektakl. To jokerowata figura, ale bez romantyzmu Jokera – raczej neoautorytarna wersja polityka XXI wieku, który zarządza rozpadem.
Jego konfrontacja z Batmanem to nie tyle starcie dobra ze złem, co wojna memów i symboli. Obaj są „markami”, które konkurują o hegemonię w przestrzeni społecznej. Batman walczy nie tylko z przemocą – on walczy o znaczenie. I dlatego, gdy Snyder każe mu spalić pieniądze i zbudować z nich sygnał nietoperza, to nie jest już tylko spektakl. To akt symbolicznego oporu przeciwko totalnej komodyfikacji życia.
Metafory i konstrukcja mitu: most jako figura nietoperza

W historii o moście z dzieciństwa Bruce’a kryje się wszystko, co najważniejsze w tej serii: idea konstrukcji jako aktu oporu. Bruce nie jest tylko „nietoperzem” – jest architektem. Projektuje narzędzia, świat, samego siebie. Jego most to symboliczna funkcja Batmana jako „łącznika” – między klasami, między przemocą a sprawiedliwością, między chaosem a ładem.
Kiedy most zaczyna latać, Snyder daje nam znać, że w tej opowieści logika symbolu ma pierwszeństwo przed logiką realizmu. Batman jest mostem. Nie potrzebuje stabilności – potrzebuje ruchu, adaptacji, przemiany.
Nadzieja w czasach cynizmu
Finał pierwszego arcu, w którym Batman rozdziera swoją tożsamość, wychodzi z cienia i staje naprzeciw wroga – to eschatologiczny moment w mikroskali. To nie tylko koniec aktu – to moment próby mitu. Czy Batman, bez pieniędzy, bez technologii, bez dystansu klasowego, może jeszcze coś znaczyć? Snyder odpowiada: tak – jeśli jest uosobieniem nadziei.
Absolute Batman to opowieść o tym, że nawet w świecie, w którym wszystko zostało zredukowane do cynizmu, wciąż można być symbolem czegoś większego. Nie przez posiadanie, lecz przez wierność idei.
Ocena: 5+
Nie za to, że jest „nowy”. Nie za to, że jest „świeży”. Ale za to, że wie, czym jest Batman – i ma odwagę to powiedzieć od nowa, ze świadomością historyczną, estetyczną i ideologiczną.
To komiks, który trzeba nie tylko czytać, ale też przepracować.
Bo Batman – nawet absolutny – to wciąż lustro.
A Gotham to nasz świat.

Różnice pomiędzy Uniwersum New52 a Absolute
Scott Snyder to jeden z niewielu scenarzystów, którzy przez ponad dekadę mieli odwagę nie tylko pisać Batmana, ale również myśleć Batmana – traktować go nie jako postać, lecz jako proces kulturowy, żywą maszynę ideologiczną, której konfiguracja odbija ducha swoich czasów. Abstrahując od wszelkim prób zrobienia z Bruce’a Wayne’a Iron Mana uniwersum DC Comics. W tym sensie porównanie jego dwóch największych projektów – Batman z czasów DC New 52 (2011–2016) oraz najnowszego cyklu Absolute Batman (2024–) – otwiera pole do wglądu w ewolucję nie tylko postaci, ale także całego imaginarium amerykańskiego superbohaterstwa w epoce późnej nowoczesności.

W New 52 Snyder operował w strukturze klasycznej: Gotham było miastem gotyckiego teatru, pełnym cieni, labiryntów i tajnych stowarzyszeń, które kierowały nim zza kulis. Batman, choć wyobcowany i pełen traumy, pozostawał figurą świadomej elity – był dziedzicem, który wybrał samotność i odpowiedzialność zamiast władzy i wygody. Jego walka z Trybunałem Sów była próbą zewnętrznego sprzeciwu wobec wewnętrznych mechanizmów władzy, ale ten sprzeciw miał sens tylko dlatego, że pochodził z wnętrza klasy panującej. W rękach Snydera Batman był wówczas kimś w rodzaju liberalnego reformatora – używał swojego majątku i pozycji, by utrzymać Gotham w ryzach, walcząc z potworami, których pochodzenie było nierozerwalnie związane z jego własnym dziedzictwem.
Tymczasem Absolute Batman zrywa z tą logiką niemal całkowicie. To nie jest już historia człowieka, który zszedł z pałacu do jaskini – to historia człowieka, który nigdy nie miał pałacu, a jego jaskinia to tylko przenośnia, coś złożonego ze złomu, stalowych odpadów i potu. W tej nowej wersji Bruce Wayne nie jest mścicielem z klasy wyższej – jest prekariuszem. Jego mit nie rodzi się z traumy dziedziczonej, lecz z przemocy strukturalnej, jakiej doświadcza każdy, kto nie ma do czego wracać. Pracuje w wodociągach, zdobywa stypendium za grę w futbol, zostaje aresztowany, wraca na uczelnię. Każdy element jego życia to walka o utrzymanie się na powierzchni – i jednocześnie powolna, rozpaczliwa konstrukcja tożsamości, która nie powstaje raz na zawsze, lecz emerguje, chwiejna i tymczasowa, z każdego kolejnego aktu oporu.

Snyder przekształca więc Batmana z bohatera dziedziczącego znaczenie, w bohatera generującego znaczenie w biegu – często wbrew logice, fizyce i ekonomii. To już nie Batman jako dziedzic Zorro i arystokratycznego kodeksu rycerskiego, lecz Batman jako produkt brutalnej ekonomii późnego kapitalizmu, który nie walczy z przestępczością – walczy o sens. W New 52 Gotham było planszą – mroczną, złożoną, ale funkcjonalną. W Absolute Batman Gotham staje się strefą klęski humanitarnej – techno-feudalną zoną, w której każda forma sensu została już raz przekształcona w spektakl, a teraz wraca jako wypalony kod.
Z tej zmiany wynika też radykalna przekształcenie znaczenia symbolu nietoperza. W New 52 był to heraldyczny znak – logo, które porządkowało chaos i wskazywało na obecność porządku, choćby ukrytego. W Absolute Batman znak staje się gestem performatywnym – kiedy Bruce spala pieniądze Black Maska i buduje z nich świetlisty sygnał w miejscu śmierci ojca, nie chodzi o to, by kogoś zawiadomić. To akt egzystencjalny, symboliczny palec pokazany systemowi. Nietoperz przestaje być komunikatem, a staje się krzykiem – niemym, ale wyraźnym.
To właśnie w relacji Batmana z Black Maskiem najpełniej widać ideologiczną różnicę między obiema interpretacjami. Trybunał Sów był figurą tajnej władzy, z którą Bruce się mierzył z pozycji rozpoznania – znał reguły, był wewnątrz gry. Black Mask w Absolute Batman to władza publiczna, populistyczna, medialna i przemocowa – nie ukrywa się, nie operuje w cieniu. Wręcz przeciwnie: wręcza mieszkańcom Gotham maski i pieniądze w zamian za chaos. To postpolityczna, feudalna biowładza, która nie zarządza systemem, lecz ruchem resentymentów i desperacji.
W tym kontekście Bruce staje się nie bohaterem, lecz symbolem ontologicznym – ostatnim bastionem nie heroizmu, ale uporu, który ma w sobie coś z buntownika i coś z artysty. Stąd też znacząca zmiana w samej estetyce – Dragotta przekształca ciało Batmana w barokową hiperfigurę, z przerysowanymi proporcjami, groteskowo muskularną sylwetką, która nie przypomina już człowieka, lecz żywy monument. W New 52 Greg Capullo kreślił Batmana jako realistycznego wojownika – tu Dragotta oferuje postać quasi-mityczną, świadomie nierealistyczną, przypominającą herosa z graficznej epopei. To nie jest Bruce Wayne – to Cień Bruce’a Wayne’a, wypalony, zmutowany przez czas, przez ból, przez brak.
A jednak – mimo wszystkich różnic – pozostaje coś wspólnego. Snyder w obu przypadkach zdaje się mówić, że Batman nie jest funkcją fabuły, ale ideą odporną na dekonstrukcję. Czy to w rękach elity, czy na marginesie, Bruce Wayne – niezależnie od statusu materialnego – zawsze staje się Batmanem. To pytanie nie o oręż, ale o przekonanie. Nie o klasę, ale o etykę. Ostatni numer pierwszego arcu Absolute Batman, który zamyka pojedynek z Black Maskiem, łączy tę nową estetykę z rdzeniem mitu: nigdy nie chodziło o zwycięstwo – chodziło o trwanie, o opór wobec rozpadu.
Dlatego Absolute Batman nie jest tylko wariacją „co by było, gdyby Batman był biedny”. To dekonstrukcja mitu Batmana jako narzędzia ideologicznego i jego przepisanie w warunkach, w których klasyczny heros nie może już funkcjonować. To Batman nie jako rozwiązanie, ale jako pytanie – o sprawiedliwość, o sens, o podmiotowość w świecie, który odmawia jej nawet najbardziej upartym.
I choć dla niektórych może to być zaledwie eksperyment formalny, dla uważnego czytelnika jest to głęboka, odważna analiza kulturowej roli bohatera we współczesności. Snyder nie pisze kolejnej historii o Batmanie. Snyder pisze o tym, że potrzebujemy Batmana – nawet jeśli już dawno przestaliśmy w niego wierzyć.
Absolute Batman #1-6. Scen. S. Snyder. Rys. N. Dragotta, G. Walta. DC Comics 2024-2025.

Michał Chudoliński (ur. 1988 r.) – Krytyk komiksowy i filmowy. Prowadzi zajęcia z zakresu amerykańskiej kultury masowej – ze szczególnym uwzględnieniem komiksów – w Collegium Civitas. Pomysłodawca i redaktor prowadzący bloga „Gotham w deszczu” (YouTube: @Gothamwdeszczu). Współzałożyciel i członek rady nadzorczej Polskiej Fundacji Fantastyki Naukowej. Autor książki „Mroczny Rycerz Gotham – szkice z kultury popularnej” (wyd. Universitas), nominowanej do Nagrody „Debiut Roku 2023” Polskiego Towarzystwa Badań nad Filmem i Mediami oraz Nagrody Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Laureat Nagrody Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.