
Zamaskowany lęk, baśniowy niepokój i duchy dziedzictwa
Autor recenzji: MICHAŁ CHUDOLIŃSKI
Batman: Nawiedzony Rycerz (oryg. Haunted Knight) autorstwa Jepha Loeba i Tima Sale’a to nie tylko zbiór trzech halloweenowych opowieści z udziałem Mrocznego Rycerza – to przede wszystkim ćwiczenie z psychologii postaci, reinterpretacji klasycznych motywów literackich i badań nad mitotwórczym potencjałem Batmana. Choć komiks funkcjonuje jako swego rodzaju preludium do Długiego Halloween, nie ustępuje mu, jeśli chodzi o nasycenie narracji znaczeniami i estetyczną intensywność.
Przesunięcia tożsamości: „Strach” jako alegoria emocjonalnej niezdolności Batmana

Pierwsza historia, z udziałem Stracha na Wróble, opiera się na wyraźnym kontraście: z jednej strony mamy Batmana, którego misja wymaga totalnej kontroli i racjonalności, z drugiej – emocjonalne zagubienie wynikające z romansu z tajemniczą kobietą, która okazuje się być morderczynią. Loeb buduje tutaj subtelny portret człowieka uzależnionego od swojej roli, pozornie niezdolnego do intymności, dla którego każde uczucie okazuje się zagrożeniem.
Motyw Stracha na Wróble jako uosobienia strachu – ale też jego podświadomego źródła – wpisuje się w psychoanalityczną interpretację Batmana. To nie tylko przeciwnik zewnętrzny, ale ucieleśnienie wewnętrznych lęków Bruce’a Wayne’a, które ten próbuje zamaskować maską bohatera. Interesujące jest, że Crane wielokrotnie „wymyka się” Batmanowi – nie tyle w sensie fizycznym, co symbolicznym. Strach jako emocja jest niemożliwy do całkowitego ujarzmienia, a każda próba jego kontroli kończy się klęską.
Groteska jako zwierciadło traumy: „Szaleństwo” i postmodernistyczne przetworzenie „Alicji”

Druga opowieść, „Szaleństwo”, to wizualno-narracyjna dekonstrukcja Alicji w Krainie Czarów. Loeb nie tylko cytuje Carrolla – on go przepisuje w kontekście przemocy, traumy i dezintegracji tożsamości. Szalony Kapelusznik staje się figurą traumy dziecięcej, projekcją przymusu ucieczki w fikcję. Jest to także przypowieść o tym, jak łatwo dziecięce wyobrażenia mogą zostać skażone przez dorosłą przemoc i wypaczone potrzeby. Motyw adoptowanej córki Jima Gordona (Barbara?) zostaje tu użyty jako kontrapunkt – dziecko może zostać uratowane, ale tylko poprzez konsekwentną obecność i wsparcie. Przypomina to narracje rodzinne obecne w Batman: Year One Franka Millera.
Tim Sale wykorzystuje tutaj groteskowość jako język plastyczny. Plansze pełne są deformacji, przerysowanych twarzy, opresyjnych wnętrz – graficzne środki ekspresji stają się lustrzanym odbiciem rozpadu psychicznego antagonistów. To także gra z baśniowością – świat przedstawiony jest nierealny, oniryczny, ale przez to jeszcze bardziej przerażający.
Opowieść wigilijna jako rama egzystencjalna: „Duchy” i kryzys tożsamości Mrocznego Rycerza

Najciekawszym eksperymentem narracyjnym całego zbioru jest ostatnia historia, „Duchy”. Oparta na strukturze Opowieści wigilijnej Dickensa, pozwala spojrzeć na Batmana w kategoriach egzystencjalnych: jako postać zmagającą się z pytaniem, czy jego życie ma sens poza walką z przestępczością. Duchy przeszłości, teraźniejszości i przyszłości (uosabiane m.in. przez Trującego Bluszcza i Jokera) stają się nie tyle moralistycznym głosem sumienia, co reprezentacją głębokich archetypów: wspomnień, zewnętrznych więzi i nieuniknionego końca.
Loeb sugeruje, że Batman, choć potrafi pokonać zło w Gotham, nie jest w stanie uciec przed sobą. Trzecia postać-duch, choć niedookreślona, może być interpretowana jako symbol ojca – autorytetu moralnego, ale też figury, której dziedzictwo Batman próbuje nieustannie wypełnić. To historia o potrzebie redefinicji własnego losu – o konieczności istnienia celu poza misją.
Wizualna metafizyka Tima Sale’a

Nie sposób przecenić wkładu Tima Sale’a w interpretację tych opowieści. Jego styl – łączący gotycki ekspresjonizm, elementy noir oraz graficzną redukcję – działa na poziomie symbolicznym. Batman nie jest u Sale’a realistyczną postacią – to niemal teatralna maska, cień, archetyp. Miasto Gotham zostaje przedstawione jako przestrzeń psychologiczna, nie topograficzna – miejsce snu i koszmaru, które staje się polem wewnętrznej walki.
Kolorystyka (za którą w oryginalnym wydaniu odpowiada Gregory Wright) operuje kontrastami i symbolami: czerń jako absolutna samotność, czerwień jako emocjonalna konfrontacja, zieleń – toksyczność relacji. Każdy kadr to przemyślana kompozycja, wzmacniająca dramaturgię i wydobywająca nastrojowość narracji.
Kontekst i znaczenie: „Nawiedzony Rycerz” jako mit inicjacyjny
Na poziomie meta-narracyjnym Batman: Nawiedzony Rycerz można odczytywać jako opowieść inicjacyjną. Loeb, zanim przejdzie do większych narracji o zbrodni i korupcji (Długie Halloween), konstruuje mniejsze, bardziej introspektywne historie, które mają ukazać momenty przełomowe w rozwoju Batmana jako postaci – nie superbohatera, lecz człowieka zmagającego się z egzystencjalnymi pytaniami o sens, dziedzictwo i tożsamość.
Halloween, jako czas maskarady i przemiany, jest tu nieprzypadkowym tłem – każda historia jest symbolicznym rytuałem przejścia, próbą oczyszczenia, doświadczenia granicznego. Batman po każdym z tych epizodów wychodzi inny – mniej bezwzględny, bardziej świadomy.
Batman: Nawiedzony Rycerz to nie tylko zbiór atrakcyjnych fabularnie opowieści z galerią znanych przeciwników. To tekst bogaty intertekstualnie, operujący językiem klasycznej literatury, psychoanalizy i popkulturowego mitu. Loeb i Sale nie tworzą tu jedynie kolejnego epizodu z życia Batmana – oferują nam portret człowieka, który, choć ukryty za maską, zmaga się z pytaniami, które stawia sobie każdy z nas.
To komiks wymagający – niekoniecznie pod względem fabularnym, ale przez gęstość motywiczną i warstwę znaczeniową. Jako taki zasługuje na miejsce w kanonie opowieści o Batmanie nie ze względu na akcję, ale z powodu swojej głęboko humanistycznej wymowy.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Batman. Nawiedzony Rycerz. Scen. J. Loeb. Rys. T. Sale. Egmont 2024.