Batman. Wizualna Historia

Wielkoformatowe ilustracje to jednak za mało…

91Wxofr5gjL

… jak na średnio wyczerpującą, encyklopedyczną publikację. “Batman: A Visual History” nie jest nawet encyklopedią w dosłownym tego słowa znaczeniu. W żaden sposób nie przypomina wcześniej wydanych książek Michaela Fleishera czy Roberta Greenbergera, którego “The Essential Batman Encyclopedia” nadal jest przydatną lekturą dla fanatyków popkultury. Omawiana tutaj pozycja wydaje się być rozbudowaną na ponad 300 stron osią czasu, skupioną na dziejach komiksowego życia Mrocznego Rycerza. Niestety czeka nas spory zawód, gdy przyjrzymy się jej dokładniej.

Dom wydawniczy Dorling Kindersley nie pierwszy raz zresztą dystrybuuje lekturę skoncentrowaną na Batmanie. Na przestrzeni ostatnich kilku lat niniejsze wydawnictwo stworzyło od kilku do kilkunastu książek, skierowanych głównie do najmłodszych odbiorców. Najbardziej godną uwagi było ilustrowane “Batman: The Ultimate Guide to the Dark Knight”, przybliżające świat Gotham City dla zupełnie początkujących. Dzięki tej pozycji nastolatkowie mogli poznać genezę wojny Bruce’a Wayne’a ze zbrodnią, jego największe zwycięstwa, jak i sromotne porażki, oraz cały asortyment wykorzystywany w (zazwyczaj) nocnej krucjacie. Książka, choć mogłaby być nieco bardziej pogłębiona, cieszyła się dużym powodzeniem i doczekała się reedycji z klasycznymi już rysunkami Jima Lee.

816FkKt-IwL

“Batman: A Visual History” wychodzi z podobnego założenia przystępności i inkluzywności. Wykorzystując moment 75-lecia powstania postaci, DK postanowiło uderzyć z zupełnie nową ofertą. Ich najnowsza pozycja związana z Batmanem jest objętościowo podwójnie większa i oprawiona w rzucającą się w oczy, twardą okładkę. Mało tego, chroniona jest przez tekturowe pudełko okraszone (na pierwszy rzut oka) przepiękną ilustracją rysowniczej gwiazdy, której prace widoczne są w obecnych bat-seriach. Za warstwę merytoryczną odpowiada natomiast Matthew K. Manning, scenarzysta komiksowy i niezwykle aktywny popularyzator superbohaterskich mitologii. Jego “The Batman Files”, zeszłoroczna publikacja bedąca próbą odwzorowania akt Bruce’a Wayne’a znanych z „Batmana” Tima Burtona, jest absolutnym majstersztykiem. Autor wykorzystuje w niej różne narracje z rozmaitych mediów tej samej franczyzy dla wytworzenia jednej, spójnej historii splatającej mit jako całość.

Zapowiadało się więc wyśmienicie… ale wyszło tak sobie.

Z przykrością muszę stwierdzić, że wizualna historia Batmana reklamowana ilustracją Jasona Faboka to twór przeciętny, wręcz korporacyjny. To typowy skok na kasę fanów, jaki wytwórnie filmowe i wydawnictwa szykują z okazji ważnych rocznic. Nie ukrywam, Manning dzieli się tutaj swoją wiedzą z niesłychanym rozmachem, czasem zaintryguje jakąś zapomnianą ciekawostką. W rozdysponowywaniu faktami nie jest jednakże szczodry – jego opisy i komentarze są ogólnikowe, powierzchowne. Boli to, że nie wchodzimy głębiej w inspiracje twórców, ich relacje z redaktorami, smaczki zaistniałe przy tworzeniu najpopularniejszych opowieści z Batmanem. Kompletnym nieporozumieniem jest zepchnięcie na dalszy plan Billa Fingera, który jest tutaj wspomniany tylko kilka razy. Nie jest mu poświęcony nawet jeden znaczący akapit. Dla kogoś zupełnie świeżego w bat-franczyzie lektura niniejszej publikacji mogłaby zasugerować, że cały pomysł na Batmana wyszedł od Boba Kane’a (co jest totalną bzdurą). Stąd też śmiem twierdzić, że historia Mrocznego Rycerza i komiksów z nim związanych zawarta w „Visual History” jest przedstawiona w wersji light, poprawnie politycznie. Jest ona na rękę zarówno Warner Bros., jak i DC Comics. Dla nich takie działanie jest w porządku, dla czytelnika niekoniecznie.

Deskrypcje Manninga przypominają konfromistyczną egzaltację. Weźmy za przykład opis niedawno reaktywowanej serii “Batman: Legends of the Dark Knight”: „Przypominający popularną serię z 1989 roku “Batman: Legends of the Dark Knight”, nowo reaktywowany cykl przedstawia pracę co rusz nowych scenarzystów i rysowników, po zupełnie nowe twarze aż do prawdziwych gwiazd sceny komiksowej”. Czytając takie fragmenty (a stwierdzeń o podobnym kalibrze jest w tej książce znacznie, znacznie więcej) nasuwa się czytelnikowi w zasadzie jedna myśl – „Tylko tyle?”. A następnie szereg pytań: Jacy konkretnie twórcy zostali zaproszeni do serii? Jakie motywy zostały wykorzystane w większości historii opublikowanych w ramach serii? Jakie opowieści autor poleca? Dlaczego (tak mało użytecznych informacji jest zawartych w tej książce)?

Przekartkowując poszczególne strony, obserwujemy przerost obrazu nad słowem pisanym. Tu i ówdzie mogą rzucić się w oczy fragmenty pustej przestrzeni, które dałoby się wypełnić ciekawie napisanym tekstem. W dodatku sam obraz rzadko kiedy przemawia do nas jakimiś konkretnymi znaczeniami poza szokowaniem, działającym właściwie tylko na osoby gorzej zaznajomione z legendami Batmana. Ale to nic w porównaniu ze skandalicznym brakiem uwzględnienia w poszczególnych bat-rocznikach informacji o produkcjach filmowych, animowanych, grach komputerowych i innych wydarzeniach spoza komiksowego świata Rycerza Gotham. Przecież nasz ulubiony superbohater już dawno temu rozpoczął egzystencję poza swoim rodzimym terenem. Komiksy z jego udziałem nie sprzedają się już tak dobrze, jak to miało miejsce 25 lat temu. Malo tego, filmy i rozrywka interaktywna z udziałem Batmana wpływają w dużej mierze na to, co obecnie można znaleźć w historiach obrazkowych DC Comics ze znaczkiem nietoperza. Dlaczego dokonano takiego wyboru? Pozostaje to nieodgadnioną, jak i zupełnie niedorzeczną zagadką.

816690Yl-3L

Na koniec nieszczęsny obraz Faboka okalający całość komercyjnego produktu DK… Oglądając go z bliska można odczuć, że był czyniony w potwornym pośpiechu. Fabok, obecnie jeden z bardziej popularnych artystów DC Comics, miał skądinąd dobry (choć niezbyt oryginalny) pomysł na rysunek. W ciekawy sposób wykorzystał pelerynę Batmana jako panoramę jego dotychczasowego życia. Ale czemu sam protagonista tak wiele razy pojawia się na tle ilustracji? Czy o naszym życiu w dużej mierze nie decydują osoby, jakie spotykamy na swojej drodze? W jednym przypadku o dziwo wiem, dlaczego: twarz Batmana musi w końcu pojawić się na grzbiecie książki. Jednakże pomysł, który w zamyśle edytorskim jest nawet trafiony, okazuje się być szkodliwy i powtarzalny w rozumieniu artystycznym. W dodatku przerażająco brzydkie projekty postaci Pingwina i Catwoman uświadomiły mi, jak w sensie graficznym DC Comics jest ostatnimi czasy ujednolicone, kompletnie nie przypominając artystycznej energiczności z końca lat 80. ubiegłego wieku. Jak już powtarzałem wielokrotnie, Fabok bazuje na kresce Jima Lee, powszechnie uwielbianego i szanowanego. Skoro Lee jest tak popularny, to wszystkie rysunki w głównych seriach wydawnictwa też muszą być czynione w podobnej, identycznej wręcz, konwencji. Na jedno kopyto. Świadczy to w głównej mierze źle o odbiorcy komiksowym, lubującym wciąż to samo. Chce on, żeby było po staremu. Stare jest dobre. Znane jest. To w końcu czytelnik głosuje portfelem.

Nie dajcie się zaślepić ekskluzywnym wydaniem, wstępem Franka Millera i chęci pozyskania dwóch „wyjątkowych” grafik, które można potem oprawić i powiesić na ścianie. “Batman: A Visual History” to doskonały przykład pozycji, której wartość definiowana jest przez opakowanie i format, a nie treść. Jako merytoryczna ściągawka jest za mało dogłębna, niekompletna. Ładnie wygląda na półce, ale co z tego, skoro fanatycy Batmana zupełnie za darmo, z pasji potrafią stworzyć o wiele bogatszą, zajmującą chronologię bat-franczyzy w Internecie? Tworzenie takich książek w dobie wirtualnej sieci i Wikipedii jest moim zdaniem dość mocno wątpliwe i niepotrzebne. Jest to pozycja skierowana wyłącznie do tych fanów Batmana, którzy fanostwo definiują jako kolekcjonerstwo. Chociaż i oni równie dobrze zakup “Visual History” mogą sobie odpuścić.

Autorem recenzji jest Michał Chudoliński. Więcej o nim dowiecie się tutaj.

Serdeczne podziękowania dla Dorling Kindersley Limited, A Penguin Random House Company za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

“Batman: A Visual History”

Autorzy: Matthew K. Manning, Matt Forbeck

Wydawca: DK ADULT; Slp edition

Data wydania: 29 września 2014

Objętość: 352 strony

[Suma głosów: 1, Średnia: 5]

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *