Femme fatale à la Gotham
Postać Catwoman niezaprzeczalnie jest jedną z najbardziej interesujących bohaterek, które pojawiły się na kartach komiksów wydawnictwa DC Comics. Jej korzenie sięgają roku 1940, kiedy to twórcy – Bob Kane i Bill Finger – stworzyli uwodzicielską włamywaczkę, należącą do stale rosnącego grona przeciwników Batmana. I choć przez niemal 80 lat postać Seliny Kyle ewoluowała, to dalej budzi ona zainteresowanie zarówno odbiorców, jak i producentów.
Wyjaśnień dotyczących genezy pojawienia się Kobiety-Kota w Gotham City jest wiele i niezależnie od tego, które z nich wybierze czytelnik, każde okazuje się w jakiś sposób powiązane z aktualną reprezentacją (anty)bohaterki. Nie ulega wątpliwości, że jakikolwiek byłby powód, dla którego Selina zmieniła się w Catwoman, miała wszelkie predyspozycje do wybrania właśnie tego przebrania: jest zwinna jak kot, szybka, chodzi własnymi ścieżkami i posiada nieodparty urok, od samego początku eksponowany przez poszczególnych rysowników oraz aktorki wcielające się w tę niełatwą rolę (występ Halle Berry należy pominąć milczeniem). Liczne kontrowersje, które pojawiały się na przestrzeni lat, wskazywały szczególnie na powiązanie Kobiety-Kota z przemocą i seksem, na co wpływ miały w pierwszym wypadku jej złodziejskie poczynania, w drugim – obcisły strój niepozostawiający wiele dla wyobraźni i bicz mogący kojarzyć się z sado-maso. Mój niegasnący zachwyt wywołują z kolei pazury bohaterki – służą jej do obrony, wspinania się, dziurawienia wszystkiego, co popadnie, a co najważniejsze, świetnie upodabniają ją do kota będącego przecież pierwowzorem jej wizerunku.
Catwoman jest wyjątkowa na tle innych postaci przewijających się w historiach DC. Jej życie nie jest skoncentrowane wyłącznie na Gotham, choć kobieta zwykle ostatecznie właśnie do niego wraca. Liczne podróże, podczas których Selina/Catwoman odkrywa tajemnice przestępców i wykorzystuje swoje niezwykłe umiejętności walki, ukazują ją jako ciekawą świata i – mimo wszystko – żądną prawdy. Fakt, iż z owych wojaży wracała nierzadko z pełną kiesą, zapewne również miał wpływ na jej wyprawy.
W wydanej w 2017 roku publikacji Catwoman by Jim Balent. Book one zebrano pierwszych 13 numerów o Kobiecie-Kocie. Były one publikowane od sierpnia 1993 roku do sierpnia 1994 roku. Rzeczywiście obfitują one w akty przemocy, w których krew leje się często, a także niezbyt subtelne zbliżenia na kobiece atuty Seliny (choć, co zabawne, w numerze pierwszym, w którym bohaterka przedstawiona została w fikuśnej, wydekoltowanej koszulce nocnej, pominięto kreskę sugerującą, że ma ona dwie piersi, co wygląda doprawdy komicznie!). Nie da się ukryć, iż wdzięki panny Kyle/Catwoman niejednokrotnie pomogły jej osiągnąć wytyczony uprzednio cel. Podobnie zresztą jak niespotykana zwinność i znajomość sztuk walki, które wiele razy uratowały jej życie. Jednak postać opierająca się wyłącznie na tych dwóch atrybutach nie wyróżniałaby się na tle innych. Tym, co świadczy o wyjątkowości Seliny, jest jej determinacja oraz inteligencja. Ostre uwagi – zwykle oscylujące wokół kociej tematyki – oraz genialne w swej prostocie plany (jak choćby ten, dzięki któremu Catwoman zdołała ukraść cenną biżuterię należącą do małżeństwa bogaczy, podszywając się pod żonę milionera) są tym, co najlepiej charakteryzuje Kobietę-Kota. Także jej moralna niejednoznaczność ubarwia tę postać. Ewolucja od złodziejskiej mistrzyni, poprzez włamywaczkę-bohaterkę aż po wspólniczkę Batmana sprawia, że czytelnik nie traci zainteresowania kocią femme fatale.
Tym, co urzekło mnie w okładkach poszczególnych komiksów, były inskrypcje znajdujące się nad tytułem. Niemal za każdym razem podkreślały one samodzielność, siłę i wyjątkowość Kobiety-Kota. Są to zdania jak na przykład: „… They can cage her, but they can’t stop her!” (10 maja 1994 roku) albo „She’ll make them wish they were never born…” (2 września 1993 roku) czy „… No one steals her thunder!” (9 kwietnia 1994 roku). Kobiecy empowerment doskonale wpisuje się w kreację bohaterki (pomimo wybitnie seksistowskiego posługiwania się jej ciałem).
Kolejnym dowodem na niejednoznaczność Catwoman jest jej stosunek do Kościoła katolickiego reprezentowanego przez zakonnice karmiące jej koty, podczas gdy Selina przebywa poza Gotham. Mogłoby się wydawać, iż słynna włamywaczka będzie bardzo zlaicyzowana, a jednak walczy ona z gangiem Lost Souls rabującym i niszczącym kościoły. Mimo że – jak sama przyznaje – sama nie jest bardzo wierzącą osobą, uważa, że jeśli ktoś chce uczestniczyć w zorganizowanej liturgii, powinien mieć ku temu sposobność. Kiedy więc członkowie gangu atakują młodą (a przy okazji piękną) zakonnicę, która właśnie karmiła zwierzęta, Catwoman nie waha się ani przez chwilę – choć tutaj można się zastanawiać, czy na jej pragnienie włączenia się do akcji największego wpływu nie miał fakt opieki nad kotami.
Również to, że Selina Kyle decyduje się zaopiekować dziewczyną, która uciekła z domu, a podczas zamachu na życie Catwoman nie uciekła, pozostawiając nastolatkę na pastwę ognia, lecz uratowała ją, narażając się tym samym na (pierwsze w jej kryminalnej karierze) sfotografowanie, świadczy o jej głębokiej empatii i wewnętrznej, być może nawet nieuświadomionej potrzebnie czynienia dobra. Także obrona niewinnych ludzi przed superzłoczyńcami, jak na przykład Zephyr, wpływa na kreowanie w gruncie rzeczy pozytywnego wizerunku kociej bohaterki.
Przechodząc zaś do samego komiksu, trzeba podkreślić, że w większości przypadków po prawie dwóch dekadach od publikacji dalej udaje mu się wybronić. Co prawda kadry koncentrujące się na silnie zerotyzowanym ciele Seliny wydają się – przynajmniej z kobiecej perspektywy – co najmniej przesadzone, jednak nie można zapomnieć, że postać Catwoman od początku była przecież pomyślana jako wcielenie seksapilu.
Z kolei tym, co niezmiennie budziło mój śmiech, były efekty dźwiękowe: „fwump”, „ewoom”, „blam, blam”. Zdaję sobie sprawę z tego, iż to element typowy dla medium, jakim jest komiks, jednak nie zmienia to faktu, że kadry są tak dynamiczne, iż podobne zabiegi wydają mi się zbędne. To, co w zamierzeniu ma potęgować efekt dramatyczny (dźwięk wystrzału z broni), w rzeczywistości wywołuje efekt komiczny. Sama narracja jednak jest wciągająca, zróżnicowana pod względem słownictwa, co jest bardzo ważne dla uwiarygodnienia postaci. Wywodzą się one przecież z różnych środowisk czy warstw społecznych, więc gdyby ich język był ujednolicony, głębia psychologiczna bohaterów znacznie by na tym straciła. Na szczęście twórcy komiksów z DC nie zawiedli moich oczekiwań.
Po przeczytaniu trzynastu komiksów, w których Catwoman nie tylko występuje, lecz raczej bryluje, wciąż odczuwam niedosyt. Ta niejednoznaczna postać od dawna stanowi moją nieustającą fascynację. Jej siła, bystrość umysłu i relacja z Batmanem są tym, co stale mnie do niej przyciąga.
Autorem powyższej recenzji jest Barbara Szymczak-Maciejczyk – dr literaturoznawstwa, sprawowała niegdyś funkcję zastępcy naczelnego w „Creatio Fantastica” . Obecnie współpracuje z Ośrodkiem Badawczym Facta Ficta. Pasjonuje się szczególnie fantastyką i szeroko pojętą kulturą popularną. Dysertację poświęciła opisaniu doświadczenia miłości i samotności w prozie kobiecej XX wieku.
Serdeczne podziękowania dla wydawnictwa DC Comics oraz księgarni Jak wam się podoba / As You Like it za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Tytuł książki: Catwoman by Jim Balent. Book one
Autor: Jim Balent
Wydawca: DC Comics
Rok wydania: 12.09.2017 r.
Stron: 328
Język: angielski
Cena: $29.99 USA, $39.99 CAN