Detective Comics (Rebirth). Życie w samotności

Życie w samotności, tom piąty Detective Comics, na pewno próbuje być pod wieloma względami zaskakujący czy nawet szokujący – powraca jeden z głównych bohaterów, pojawiają się zawirowania związane z podróżami w czasie, czytelnik poznaje tożsamość jednego ze złoczyńców. Jednocześnie trudno nie odnieść wrażenia, że wszystkie te elementy to dużo więcej dymu i huku niż namacalnej historii.

Początek daje nadzieję, że wreszcie czytelnik dowie się czegoś więcej o panie Ozie, który miesza wielu bohaterom DC w życiu i przynajmniej w zarysach zrozumie, co dzieje się za scenami serii. Niestety, pomimo ujawnienia kilku dość ciekawych faktów, ostatecznie okazuje się, że po lekturze Życia w samotności nie wiadomo zbyt wiele więcej. Fabularnie też zaczyna się od mocnego uderzenia. Tim staje twarzą w twarz z przyszłą wersją siebie, który chce się cofnąć w czasie do teraźniejszości i zapobiec nastaniu jego mrocznej wersji przyszłości. A chce tego dokonać, zabijając Batwoman. Zespół Batmana nie chce do tego dopuścić, więc dochodzi do nieuniknionego konfliktu.

Oczywiście czytelnik nie dowiaduje się, dlaczego akurat Batwoman jest kluczowa dla zaistnienia mrocznej wersji przyszłości, co poza jej likwidacją chce osiągnąć Drake z przyszłości ani przed czym dokładnie chce ich ochronić. Pod względem fabularnym i relacji między poszczególnymi postaciami ta odsłona Detective Comics wypada słabo. Tynion IV próbuje grać na emocjach czytelnika kilkoma łzawymi scenami, ale warstwa emocjonalna (powrót Tima, nowy Tim kontra stary Tim i Bruce, wszechobecny żal w ich dialogach, wątek Spoiler) zostaje zamieciona pod dywan przez irracjonalne dążenie do walki i niemal nieustanną nawalankę. Tym bardziej irytuje korzystanie z kilku ogranych klisz próbujących uzasadnić nieprzekazanie kluczowych informacji czy konflikt między postaciami. Jest też tu kilka tak absurdalnych scen, według mnie przekraczających granicę wiary w to, że „Batman jest gotowy na wszystko” (chodzi na przykład o atak myśliwcami na wieżę), że po raz kolejny czuć tę opowieść pulpą lat sześćdziesiątych.

Można w tym tomie mimo wszystko znaleźć kilka dobrze rozpisanych scen – ale większość z nich nie dotyczy wątku głównego. Są to między innymi relacja Clayface’a z Cassandrą Cain i wybuch tego pierwszego, rozmowy Tima Drake’a ze swoim alter ego z przyszłości oraz ze Spoiler. Te drobiazgi nie pozwalają całkowicie skreślić tego tomu. O stronie graficznej można w sumie powiedzieć, że jest – ani niespecjalnie nie irytuje, ani w żaden sposób nie wyróżnia się nad przeciętną estetykę komiksów superbohaterskich.

Detective Comics kontynuuje niestety tendencję schyłkową i wciąż nie proponuje koherentnej ani angażującej fabuły po zakończeniu arcu o Lidze Cienia. Niestety, interesujących opowieści o Batmanie trzeba na razie szukać poza głównymi seriami Odrodzenia (na przykład Biały Rycerz czy Mroczny książę z bajki).

Autorem powyższego artykułu jest Bartłomiej Łopatka – filolog francusko-angielski, fan fantastyki, Batmana, Gwiezdnych Wojen i Rona Swansona. W wolnych chwilach udaje, że jest programistą.

Korekta: Marcin Andrys

Serdeczne podziękowania dla księgarni internetowej Tania Książka za udostępnienie egzemplarza  „Detective Comics” tom 5: „Życie w samotności” do recenzji.

Tytuł: „Detective Comics” tom 5: „Życie w samotności”

Scenariusz: James Tynion IV, Christopher Sebela

Rysunki: Alvaro Martinez, Carmen Carnero, Eddy Barrows

Tusz: Raul Fernandez, Eber Ferreira, Carmen Carnero

Kolory: Adriano Lucas, Tomeu Morey, Ulises Arreola, Kelly Fitzpatrick, Jean-Francois Beaulieu

Okładka: Eddy Barrows, Eber Ferreira, Adriano Lucas

Wydawnictwo: Egmont

Data wydania: czerwiec 2019 r.

Druk: kolor

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Format: 167×255 mm

Stron: 132

Cena: 39,99 zł

[Suma głosów: 3, Średnia: 5]

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *