Injustice

Wojna domowa o galaktycznym rozmachu

39d7e991cfbe4118ea5d1db58c9e5e26f5afd837

Czy komiksowy prequel do popularnej gry multimedialnej, w swych założeniach mający jedynie potencjał komercyjny, może żyć własnym życiem i przyćmić sławę pierwotnego produktu? Tomowi Taylorowi serią „Injustice: Gods Among Us” to niecodzienne osiągnięcie się powiodło, wprawiając niemalże wszystkich krytyków i fanów w osłupienie. Jeden z lepszych komiksów DC Comics ostatnich pięciu lat zaskarbił serca czytelników autoironią zawartą w nader brutalnej i ponurej opowieści. Taylor nie boi się ukazywać nonsensów rządzących uniwersami superherosów, zwłaszcza że fundamenty świata „Injustice” są wyjątkowo niedorzeczne. W rzeczy samej – mamy do czynienia z niezwykle zabawnym i ekscytującym guilty pleasure. Odpowiednikiem absurdu „Szybkich i wściekłych” w superheroicznym gatunku.

DC niedawno podzieliło się z całym światem swym niby-sukcesem: pierwszy zeszyt „Dark Knight III” Briana Azzarello i Franka Millera sprzedał się w nakładzie 450 tys. egzemplarzy w USA. Mało się przy tym mówi, jak niewiele serii tego wydawnictwa znajduje się w pięćdziesiątce najlepiej sprzedających się komiksów w Ameryce i że absolutna większość to tytuły związane z Mrocznym Rycerzem – na 10 takich komiksów jedynym nie-batmanowym magazynem jest Justice League. Zanim jednak zaczniemy grzmieć o upadku popkulturowego potentata, warto zauważyć, że plan biznesowy władz wydawnictwa jest zupełnie inny. Od prowadzenia spójnej narracji ważniejsze jest sprzedawanie licencji wraz z merchandisingiem wytwórniom oraz dystrybutorom. Stąd też pojawia się coraz więcej gier komputerowych mających zachęcić nastolatków do sięgnięcia po komiksy, rozpatrywanych częściej jako zabawa dla starych wygów i kolekcjonerów. A w grach, jak wiadomo, ważniejsza od fabuły jest sama rozgrywka i wynikający z niej fun.

Recepta na Injustice: Gods Among Us w zasadzie była prosta – zróbmy Mortal Kombat, tyle tylko, że z postaciami zaludniającymi uniwersum DC oraz w tejże konwencji. Nie tyle chodziło bowiem w tej produkcji o brutalność w nawet najbardziej karykaturalnej odsłonie, co o komiksowe przerysowanie przemocy z wstawianiem odwołań do klasycznych elementów świata Batmana i Supermana. Aż miło było popatrzeć na przepięknie odwzorowaną Fortecę Samotności, Bat-Jaskinię wraz z Rezydencją Wayne’a czy też na ulice Metropolis. Dodatkowo mowa ciała oraz combosy poszczególnych herosów i łotrów wraz z ich odpowiednikami z równoległej rzeczywistości sprawiedliwie oddawały istotę znanych i lubianych postaci. Nic więc dziwnego, że z miejsca ta interaktywna bijatyka okazała się sukcesem; szkoda tylko, że niezawierającym żadnej ciekawej opowieści…

W zasadzie omawiana tutaj pokrótce gra nie potrzebowała żadnych dopowiedzeń fabularnych. Wystarczył sam fakt, że Batman mógł skopać tyłek Supermanowi albo Bane’owi po zażyciu super-pigułki, co samo w sobie byłoby dość zabawną deus ex machiną, jeśliby to odpowiednio rozegrać. Ale nie – scenarzyści z NetherRealm Studios nadzorowani przez Justina Graya i Jimmy’ego Palmiottiego z DC Comics postanowili całą otoczkę usprawiedliwić na siłę, z nolanowskim poczuciem wzniosłości i patosu. W efekcie dostajemy popłuczyny scenariusza, w którym członkowie Ligi Sprawiedliwości zostają dziwnym zrządzeniem losu przekierowani do alternatywnych realiów, gdzie rozgoryczony i despotyczny Superman postanowił ogłosić się Panem Świata. Po utracie wszystkiego, co kochał i w co wierzył, przeszedł na ciemną stronę mocy i tylko Batman z kilkoma rebeliantami w trykotach próbuje w tej rzeczywistości bezskutecznie stawić mu czoła.

injustice-superman-kills-joker-batman

Patchworkowa struktura sklejona z wątków znanych już z „Kingdom Come”, „Civil War” oraz elseworldów ze złym Supermanem w roli głównej jest doprawdy przykra w odbiorze. Jest bowiem tylko wydmuszką upchaną w samą rozgrywkę, z bezsensownymi dialogami mającymi prowadzić do kolejnych nieprawdopodobnych pojedynków, o których fani marzyli od dawna, czemu dawali wyraz w komentarzach do filmików na YouTubie, Facebooku czy Twitterze. Warner Bros. Interactive Entertainment za wszelką cenę chciało zrealizować te marzenie i w rezultacie otrzymujemy może i dobrą zabawę, jeśli chodzi o samą mechanikę gry, ale jednocześnie niesamowicie kretyńską i żenującą opowieść samą w sobie. Podkreśla to i tak marginalizowaną w tego typu grach wagę narracji, co kiedyś, przy wzrastającym apetycie i coraz bardziej wymagających gustach odbiorców, odbije się na jakości takich produkcji.

Rzecz jasna franczyza żyje własnymi zasadami i do gry powinien, wcześniej czy później, pojawić się komiksowy odpowiednik. Tom Taylor otrzymał niewdzięczne zadanie przemienienia wszystkich dyrdymałów scenariuszowych znanych z gry w ciekawą serię o tym, jak doszło do tego, że Superman z dobrego wiejskiego chłopaka z Kansas przemienił się w nadczłowieka dokonującego zamordyzmu nie tyle na Ziemi, co w całym Wszechświecie (!). Taylor, zamiast walczyć z niesprzyjającymi okolicznościami, postanowił przyjąć je takimi, jakie są i pozwolić sobie na świadome podśmiewanie się z głupich, czasami staroświeckich reguł gry obowiązujących w komiksach superbohaterskich. Ukazał też małpowanie rozwiązań z Marvel Comics w komiksach DC polegających na absolutnym przerysowaniu i tak przesadzonych formuł fabularnych. W końcu, skoro z każdą następną odsłoną komiksu (wpierw był wydawany cyfrowo na tablety i telefony nowej generacji, dopiero potem zbierany w zeszyty i wydania zbiorcze) poprzeczka niedorzeczności miała być podwyższona, to przynajmniej w tej ponurej rzeczywistości wymieszajmy elementy ciężkie z nieco lżejszymi, wręcz komediowymi.

injustice8

Komiksowy prequel podzielony jest na pięć miniserii, każda z nich jest skupiona na poszczególnym roku walki zgnuśniałego Supermana ze zdesperowanym, paranoicznym Batmanem – według gry bowiem pięć lat wystarczyło, by Superman objął rządy absolutne. Pierwsze rozdziały roku pierwszego to prawdziwa mordęga, porównywalna z oglądaniem pierwszego sezonu serialu „Gotham”. Czytelnik ma poczucie, jakby czytał o „Zabójczym Żarcie” dla Supermana, tyle tylko, że ten heros nie przeżywa najgorszego dnia swego życia, ale wręcz tygodnie, miesiące, a nawet lata! W końcu chodzi o to, że Joker manipuluje Człowiekiem ze stali na tyle, by ten zabił Lois Lane – sądził, że walczy z Doomsdayem – co następnie prowadzi do zniszczenia Metropolis bombą atomową. Wyprowadzony zupełnie z równowagi Kent robi z klaunem-psychopatą to, czego Batman nigdy nie zdołał zrealizować, czyli zabija szalonego łotra z furią w oczach. Następnie zaś atmosfera „Wojny Domowej” z Marvela miesza się ze znanymi i obrabianymi od lat aspektami charakterystycznymi dla postmodernistycznego odbrązawiania.

Są wszelkie powody usprawiedliwiające niechęć do tego komiksu. To trochę tak, jakby czytelnik był entuzjastą wysublimowanej erotyki i zamiast przeznaczać czas na „Sunstone” czytał „50 twarzy Greya”. Jest zlepkiem motywów doskonale znanych z komiksów DC oraz Marvela, dodatkowo niejednolicie narysowanym z powodu notorycznej i zbyt częstej wymiany rysowników – każdy odwzorowujący postaci i przestrzeń na swoją modłę – połączonym ze znajomością przez czytelników zakończenia. Znamy bowiem uprzednio wcześniej realia gry. Mimo to Taylor wykorzystuje okazję, aby przewrotnie ponabijać się z „umraczniania” popkulturowej rozrywki. W dodatku, idąc śladami najlepszy autorów Elseworld, szokuje drastycznymi scenami oraz zwrotami akcji w taki sposób, że czytelnik ma ogromną ochotę przekonać się, czy w następnym numerze autor przeskoczył samego siebie. Wreszcie założenia tego komiksu pozwalają mu zrealizować motywy, które byłyby nie do pomyślenia w obecnie funkcjonującym uniwersum, już po DC New 52.

injustice-taylor-2

Trzeba przyznać, jest to dosłowna jazda po bandzie. Albowiem w którym innym komiksie ujrzycie, jak Superman ujawnia tożsamość Batmana poprzez Twittera? Która historia dostarczy wam scenę, w której Alfred spuszcza manto Kal-Elowi, po tym, jak ten złamał Batmanowi kręgosłup? Albo to, jak Clark Kent z gniewem furiata zabija swoich niegdysiejszych towarzyszy, by potem dowiedzieć się od Strażników Uniwersum, że doskonale wiedzieli o zagładzie Kryptonu? Nie mówiąc już o wątku dziecka Harley Quinn i Jokera, który o dziwo jest niezwykle wzruszający i poruszający… Taylor prowadzi dodatkowo każdy z tych niecodziennych, zapadających w pamięć momentów w taki sposób, aby czytelnicy mogli użyć go jako internetowego mema. Jak widać, nowości technologiczne i kulturowe ustanawiają nowe parametry popularności nie tyle autorów komiksu, co twórców w ogóle.

Komiksowe odsłony „Injustice: Gods Among Us” to komiksy, które, choć powinny obrzydzać życie, tak naprawdę dają mnóstwo radochy z lektury i nieporównywalnie więcej satysfakcji od obecnie publikowanych komiksów DC Comics. Tym, którzy sądzą, że mają do czynienia z odgrzewanym kotletem, radzę z wyjątkową wyrozumiałością podejść do tych w sumie klozetowych opowiastek, które czyta się ot w wolnej chwili. Sami się zdziwią, jak w tej wyolbrzymionej, nieskrępowanej opowieści przebija się tęsknota za opowiedzeniem historii dotyczących nadziei i radości. Wielokrotnie można się bowiem w trakcie czytania przekonać, że Taylora męczy już nadawanie Supermanowi zbyt mrocznej, dekadenckiej otoczki, która nie jest w ogóle kompatybilna z jego naturą. W zasadzie te komiksy są dowodem ostatecznego przemęczenia i znużenia tonacją Mrocznego Wieku komiksu i wspaniale odrysowują linię demarkacyjną rozpoczynającą w komiksie wiek multi-kulti, wiek wręcz wyzwolony. Okres, w którym różnorodność pod względem płci, mniejszości etnicznych i wszelakich kultur zaczyna się równoważyć. Albowiem to właśnie w „Injustice” brutalizacja i nadawanie szarości idą już w takie ekstrema, że trudno się nie śmiać w trakcie kontaktu z niniejszą historią. A paradoksalnie nie ma w sumie z czego, co już samo w sobie jest sztuką.

injustice1_0

Autorem recenzji jest Michał Chudoliński. Więcej o nim dowiecie się tutaj.

Korekta: Monika Banik

Dziękujemy Cenedze za udostępnienie egzemplarza gry komputerowej „Injustice: Gods Among Us Ultimate Edition” do recenzji.

[Suma głosów: 7, Średnia: 4.1]

2 thoughts on “Injustice”

  1. Bardzo monotonna recenzja, nie oddająca rzeczywistości i ten najazd na Gotham. Każdy recenzent próbuje na siłę być bardzo kontrowersyjny i żartobliwy co tak naprawdę niesie za sobą krytykę nawet tego co jest dobre. Marne

  2. Nie zgadzam się zupełnie z tą recenzją. Dla mnie Injustice to dzieło genialne nie przez naśmiewanie się z tego czy owego, a przez znakomity scenariusz i świetne podejście do postaci. Guilty pleasure to może być „Red Hood & The Outlaws”, a nie „Injustice: Gods Among Us”.

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *