KIEDY BATMAN SPOTKAŁ EDGARA ALLANA POE

Na pierwszy rzut oka trudno powiedzieć, aby Batman i Edgar Allan Poe mieli ze sobą wiele wspólnego. Każdy miłośnik Mrocznego Rycerza wie, że postać jest przede wszystkim uznawana za Sherlocka Holmesa w pelerynie. A jednak, autor „Kruka”, „Maski Czerwonego Moru” czy „Upadku domu Usherów” miał niebagatelny wpływ na naszego herosa w nietoperzej masce, i to nie tylko w kontekście opowieści jawnie nim inspirowanych (Nevermore czy Masque).

Zastanówmy się – co Edgar Allan Poe oraz Bob Kane i Bill Finger mogą mieć ze sobą wspólnego. Jakieś dalsze związki? Co sprawniejsze oko odbiorców oczytanych w prozie bostońskiego pisarza odnajdzie wiele nawiązań w filmie Batman Tima Burtona z 1989 roku do m.in. Serce oskarżycielem. A może należałoby szukać w innym kierunku? Poe i Finger nie zostali za życia docenieni za swoją twórczość , obaj borykali się z problemami (także finansowymi), choć mieli niebagatelny wpływ na gatunek, w którym się poruszali. Ten pierwszy był jednym z prekursorów współczesnego horroru i kryminału, drugi współtworzył jednego z pierwszych i najważniejszych superbohaterów w historii komiksu, a co za tym idzie – także sam gatunek. Nie tędy jednak droga.

Powiedzieć, że Batman nigdy by nie powstał, gdyby nie Edgar Allan Poe Park, byłoby przesadą. Pewnie przesadą byłoby także to, że bardzo by się od siebie różnił. Jednak faktem jest, że to właśnie w tym, znajdującym się na Bronksie, parku poświęconym pisarzowi/poecie (który przecież tam właśnie żył), podczas pogadanki Kane i Finger wpadli na pomysł Człowieka Nietoperza, a duch Poego wpłynął na wymyślane przez nich historie. Za przykład niech posłuży choćby nazwa Batkomputera. Czy ktoś pamięta, jak brzmiała ona na początku? „Dupin”, na cześć C. Auguste’a Dupina, detektywa stworzonego przez Edgara Allana Poego.

Znając te fakty, dwie historie o Batmanie z linii Elseworlds nabierają zupełnie innego znaczenia. Przestają być kolejnymi wiktoriańskimi wariacjami na temat zamaskowanego mściciela, a stają się parabolą, powracającą właściwie do samego początku (i odzyskującą go dla współczesnego czytelnika). Są także hołdem dla korzeni, z których Mroczny Rycerz częściowo wyrósł. Częściowo, bo inspiracji było przecież więcej, choćby wspomniany Sherlock Holmes, czy dzieła innego giganta opowieści grozy – H. P. Lovecrafta (ale to już materiał na zupełnie inną opowieść).

Pierwszą z tych historii jest wydany w 1997 roku one-shot Batman: Masque, w którym wmieszano także motywy z innej klasyki horroru, mianowicie Upiora w operze. Akcja albumu dzieje się w roku 1890, oczywiście w Gotham City. Batman zostaje poproszony przez policję o pomoc w ujęciu trzech zbiegłych więźniów, ale pościg kończy się w gothamskiej operze, gdzie trwa akurat przedstawienie Maska Czerwonego Moru. Jeden z aktorów, Harvey Dent, zostaje poparzony i oszpecony, a jak wkrótce się okaże, dziwne wypadki zaczynają stawać się udziałem także innych, zaangażowanych w sztukę. Któż to wyjaśni, jeśli nie Batman?

O ile Batman: Masque był raczej głównie wariacją na temat Upiora w operze, to drugi z interesujących nas komiksów jest aż na wskroś przesiąknięty Poem. Motywami z jego dzieł? Też, bo Nevermore już nawet tytułem jasno wskazuje na zawartość (Nigdy już powtarzał przecież kruk ze słynnego wiersza poety), ale to zaledwie czubek góry lodowej.

Tym razem akcja przenosi się do roku 1831, do Baltimore, gdzie dochodzi do serii morderstw. Na miejscach zbrodni widziany jest cień kruka – albo czegoś, co go przypomina. Sprawą żyją mieszkańcy Baltimore, a wkrótce uwagę na nią zwraca Edgar Poe – dziennikarz i pisarz, z tym że twórca niespełniony. Śledztwo prowadzi go do elitarnego Gotham Club, przynosząc nieoczekiwane rezultaty. Sprzymierzeńcem Poego staje się tajemnicza zjawia, przypominająca kruka. A właściwie nie kruka, tylko… tak, dobrze się domyślacie, nietoperza.

Jak można się domyślić, Nevermore przesycone jest odwołaniami do twórczości Poego. Bo kruk, bo ludzie ginący jeden po drugim, bo trup nadgryziony przez koty… To oczywiście te najbardziej widoczne nawiązania – miłośnicy prozy jednego z mistrzów horroru znajdą tu zdecydowanie więcej smaczków. Podobnie zresztą jak i faktów z jego biografii, które nie tylko zostają wplecione w fabułę, ale i sama fabuła poniekąd zostaje zaprzęgnięta do ich uzupełnienia.

Życie i fikcja, w przypadku tego komiksu, przenikają się na poziomie, jaki rzadko się spotyka. Autentyczna postać inspirująca postać komiksową sama staje się bohaterem komiksu z jego przygodami. Poe pozwala odkrywać Batmana na nowo, w nowych realiach (choć Mroczny Rycerz nadal jest tym samym pogromcą zbrodni, którego świat poznał pod koniec lat 30. XX wieku). Odkrywać „swojego” Batmana – w każdym tego słowa znaczeniu; tworząc z nim jeden z najciekawszych duetów, jakie znał świat. I to niech będzie podsumowaniem wszystkiego, co do tej pory napisałem. Lepszego chyba nie znajdę.

Autorem artykułu jest Michał Lipka. Rocznik 88. Z komiksów nigdy nie wyrósł, choć pasjami czyta powieści i sam także stara się pisać. Ma na koncie kilka publikacji, scenariusz komiksowy też zdarzyło mu się popełnić, ostatnio jednak przede wszystkim skupia się na recenzjach i publicystyce, pisanych m.in. dla prowadzonego przez siebie bloga Książkarnię.

Korekta: Aleksandra Wucka.

[Suma głosów: 4, Średnia: 3.8]

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *