
Komiksowa adaptacja Nędzników, wydana nakładem Story House Egmont w ramach serii ilustrowanych klasyków literatury, to przykład projektu, który mierzy się z niemożliwym. Próba przełożenia monumentalnej powieści Victora Hugo na język komiksu, nawet w podwojonej formie objętościowej (96 stron zamiast typowych 48), okazuje się przedsięwzięciem karkołomnym i – niestety – nieudanym. Wbrew dobrej woli adaptatorów, którzy deklaratywnie „zanurzają nas w świecie XIX-wiecznego buntu i społecznego przełomu”, końcowy efekt jest raczej spłaszczonym szkicem niż pełnoprawnym przetworzeniem literackiego oryginału.
Autor recenzji: MICHAŁ CHUDOLIŃSKI
Les Misérables to dzieło nie tyle wielowątkowe, co wielowymiarowe – powieść łącząca konwencję eposu, pamfletu społecznego, traktatu teologicznego i romantycznego melodramatu. Zbudowana jest na dygresjach, retrospekcjach, rozbudowanych opisach i moralnych rozterkach, które rozgrywają się nie tylko w przestrzeni akcji, ale również w świadomości czytelnika. Komiks, jako medium operujące ekonomią miejsca i obrazem, zmuszony jest do nieustannego kompromisu między „pokazaniem” a „przekazaniem”. Problem polega na tym, że Nędznicy nie poddają się takiemu uproszczeniu bez istotnej utraty sensu.

Narracja komiksu została zbudowana jako seria scenek ilustrujących kluczowe epizody powieści, ale pozbawiona została głębszej spójności emocjonalnej i logicznej. Przeskoki fabularne są gwałtowne, motywacje postaci zredukowane do niezbędnego minimum, a dramatyzm sytuacyjny – pozbawiony czasu, by wybrzmieć. Jean Valjean przechodzi swoją wewnętrzną przemianę niemal „między kadrami”, relacja z Cosette sprowadzona jest do obowiązkowego sentymentu, a Javert – jeden z najbardziej złożonych antagonistów literatury – funkcjonuje tu jako płaski reprezentant „prawa”.
Estetyka pozbawiona nastroju
Ilustracje w adaptacji są czysto funkcjonalne – poprawne warsztatowo, lecz beznamiętne w wyrazie. Brakuje im głębi symbolicznej, metafory wizualnej, a przede wszystkim atmosfery. Gęstość społecznego pejzażu Paryża, brud ulic, surowość klasowej hierarchii – wszystko to zostaje ledwo zaznaczone. Komiks operuje konwencją realistyczną, ale nie potrafi przetworzyć jej w sugestywny komentarz. W efekcie sceny, które w powieści Hugo kipią od dramatyzmu i tragicznej konieczności – barykady, śmierć Gavroche’a, samobójstwo Javerta – tracą swoją siłę oddziaływania, stając się kolejnymi przystankami na mapie zredukowanego streszczenia.
Nieprzystawalność formy do treści
Największym problemem tej adaptacji nie jest ani długość, ani wybiórczość fabularna, lecz właśnie jej adaptacyjna bezradność. W przeciwieństwie do wcześniejszych adaptacji klasyki (np. Trzech muszkieterów Dumasa czy 20 000 mil podmorskiej żeglugi Verne’a), które dzięki swym przygodowym ramom lepiej mieściły się w skróconej formie komiksowej, Nędznicy wymagają czasu, pauzy, narracyjnego oddechu. Tu każda emocja jest tłumiona przez konieczność przejścia do kolejnej sceny, każde wydarzenie potraktowane jako „punkt do odhaczenia”. To nie jest adaptacja – to ilustracja streszczenia.

Adaptatorzy stanęli więc przed dylematem: albo zdradzić formę, albo zdradzić treść. Wybrali coś pośrodku – i niestety stracili jedno i drugie. Próba zachowania jak największej liczby wątków skutkuje powierzchownością, natomiast komiksowy format nie pozwala na introspekcję czy głębszą refleksję społeczną. W efekcie tracimy to, co w Nędznikach najcenniejsze: niuanse. A to właśnie one czynią z powieści Hugo nie tylko arcydzieło literatury, ale również przenikliwe studium człowieczeństwa, winy, odkupienia i walki z systemem.
Refleksja końcowa
Trudno nie zgodzić się z odczuciem, że Nędznicy to dzieło, które wymyka się adaptacji. Jest zbyt obszerne, zbyt gęste i zbyt emocjonalne, by sprowadzić je do komiksowej formy bez straty istotnych sensów. Paradoksalnie, zwiększenie objętości albumu nie poprawiło sytuacji, lecz jedynie uwydatniło problem – bo teraz wyraźniej widać, jak wiele musiano pominąć, jak wiele skrócić, jak wiele uprościć. Adaptacja ta nie stanowi więc ani bramy do klasyki, ani udanej reinterpretacji – jest raczej świadectwem ograniczeń medium i błędnego założenia, że każdą historię da się przełożyć na język obrazu.

Ocena jest ze wszech miar negatywna. Za próbę zmierzenia się z nieprzekładalnym – tak. Ale rezultat tej konfrontacji pokazuje wyraźnie, że Nędznicy wymagają formy, która nie boi się dygresji, kontemplacji i… cierpliwości. Komiks tej cierpliwości nie miał.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Adaptacje literatury. Nędznicy. Scen. D. Bardet, V. Hugo. Rys. B. Capo. Egmont 2024.