KULTURA NA SOBOTĘ: GWIAZDA PUSTYNI – RECENZJA KOMIKSU

Western jako psychodrama i dekonstrukcja mitu zemsty

Autor recenzji: MICHAŁ CHUDOLIŃSKI

Dwutomowa seria Gwiazda pustyni (oryg. Étoile du désert) stanowi znakomity przykład operowania konwencją westernową nie po to, by ją bezrefleksyjnie powielać, lecz by z jej pomocą opowiedzieć historię dużo bardziej skomplikowaną – psychologiczną, emocjonalnie wyciszoną i egzystencjalnie niejednoznaczną. Owszem, na pierwszy rzut oka otrzymujemy znany i wielokrotnie eksploatowany motyw: mężczyzna, któremu zamordowano rodzinę, rusza w drogę w poszukiwaniu zemsty. Jednak już po kilku stronach Desberg wprowadza kluczowy zwrot: oto główny bohater nie jest ani rewolwerowcem, ani antysystemowym buntownikiem, lecz urzędnikiem – człowiekiem instytucji, prawa i porządku. Symboliczny porządek Waszyngtonu, który reprezentuje, zostaje zakwestionowany przez brutalny akt przemocy. Nie dość, że nie potrafi on tej przemocy zapobiec, to dodatkowo nie rozumie jej przyczyn. To właśnie ta niemożność poznania prawdy – nie śmierć bliskich – staje się motorem jego działania.

Montgomery to postać pozornie prosta, ale głęboko ambiwalentna. W jego konstrukcji pobrzmiewa echo bohaterów noir – odciętych od emocji, wewnętrznie pustych, funkcjonujących niemal jak mechanizm. W tym sensie można uznać, że Gwiazda pustyni nie tyle nawiązuje do klasycznego westernu, co raczej do jego post-klasycznej formy (znanej chociażby z filmów Sama Peckinpaha czy Clinta Eastwooda), gdzie granica między dobrem a złem staje się rozmyta, a zemsta nie przynosi oczyszczenia, lecz jedynie pogłębia alienację bohatera.

Warstwa wizualna – medium jako narracja

Komiks jako medium nie operuje jedynie słowem i fabułą, ale przede wszystkim narracją wizualną – a Enrico Marini wykorzystuje potencjał tej formy z wyjątkową świadomością. To nie tylko ilustracje do scenariusza, lecz pełnoprawna forma narracji wizualnej, która pełni funkcję psychologizującą. Zmiana scenerii – z chłodnego, uporządkowanego Waszyngtonu do pełnego napięcia, pustynnego pejzażu Dzikiego Zachodu – symbolizuje stan wewnętrzny bohatera. Kolory, perspektywa i kadrowanie ewoluują wraz z jego emocjami (czy raczej ich zanikiem). Chłodne błękity i szarości wschodniego miasta ustępują ciepłym, spalonym kolorom Zachodu – co można odczytać jako wizualną synekdochę wejścia w stan odczłowieczenia.

Kolejne kadry wydają się wręcz reżyserowane jak u Sergio Leone: Marini stosuje ujęcia z niskiej perspektywy, zbliżenia na twarze, wydłużone sekwencje bez słów, w których ekspresja cielesna zastępuje dialog. To czyni Gwiazdę pustyni komiksem niemal „filmowym”, jednak nie w płytkim, marketingowym sensie, lecz poprzez głęboką intermedialność narracyjną.

Zemsta jako mechanizm i dekonstrukcja emocji

Kluczową osią narracyjną pozostaje zemsta – ale nie jest to zemsta w stylu kina akcji. Właściwie należałoby mówić o konceptualizacji zemsty jako procesu pozbawionego emocji. Montgomery nie pała gniewem, nie poprzysięga zemsty z uniesieniem. On metodycznie zbiera informacje, analizuje dane, eliminuje kolejne przeszkody. W tym sensie przypomina raczej postaci z prozy noir – Chandlerowskich detektywów czy postaci z filmów Finchera – aniżeli bohaterów klasycznych westernów.

W tym kontekście bardzo interesujący jest sposób, w jaki Desberg wprowadza tło motywacyjne antagonisty. Historia „tego złego” – powoli ujawniana w toku śledztwa – rozbija binarną oś dobro–zło i prowadzi do nieoczekiwanego zwrotu: czy można moralnie potępić kogoś, kto zabił, będąc sam ofiarą? A może moralność w świecie pozbawionym instytucji traci sens?

Konstrukcja postaci a gender i maskulinizm

Montgomery, choć pozbawiony ekspresji emocjonalnej, jest uosobieniem męskości instytucjonalnej: wyważony, metodyczny, skuteczny, dobrze ubrany. Inspiracja Seanem Connerym (zwrócona w recenzji uwagę) nie jest jedynie estetyczna – to figura mężczyzny zimnego, kontrolującego sytuację, ale niekoniecznie wewnętrznie stabilnego. Desberg i Marini zdają się więc operować na dwóch poziomach: ikonograficznym (silny mężczyzna, jakiego znamy z kultury popularnej) i subwersyjnym (ten mężczyzna jest pusty, zniszczony, być może martwy wewnętrznie).

Brakuje tu postaci kobiecych jako pełnoprawnych uczestniczek narracji – są ofiarami, symbolami, znakami utraconego porządku. Choć można to zarzucić twórcom, należy też zauważyć, że taka konstrukcja nie wynika z patriarchalnej ślepoty, lecz ze świadomego ograniczenia: to historia mężczyzny, który stracił wszystko i nic nie zyskał. Patriarchat nie oferuje mu sensu, tylko mechanizm odwetu.

Finał: zwrot czy pustka?

Zakończenie, choć określone jako „nieoczekiwane”, nie spełnia typowych oczekiwań odbiorcy co do katharsis. Zemsta zostaje dokonana, ale nie prowadzi do oczyszczenia. Zło zostaje zidentyfikowane i ukarane, ale świat nie odzyskuje porządku. W tym sensie Gwiazda pustyni przypomina bardziej No Country for Old Men braci Coen niż klasyczne westerny Johna Forda: świat nie ma sensu, prawo nie działa, zemsta nie daje ukojenia. A może o to właśnie chodziło?


Gwiazda pustyni to komiks, który nie tylko rozgrywa się w estetyce westernu, ale także krytycznie ją analizuje. Posługując się językiem wizualnym z najwyższej półki oraz narracją prowadzoną z wyczuciem i dyscypliną, Desberg i Marini proponują coś więcej niż klasyczną opowieść zemsty: tworzą psychologiczną przypowieść o emocjonalnym wypaleniu, bezsilności prawa i samotności w świecie, który nie oferuje żadnych moralnych punktów odniesienia. To opowieść gęsta, niepokojąca, znakomicie skonstruowana zarówno literacko, jak i graficznie – i bez wątpienia jedna z najciekawszych europejskich reinterpretacji westernu w medium komiksowym.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Gwiazda pustyni tom 1. Scen. S. Desberg. Rys. E. Marini. Egmont 2024.

[Suma głosów: 0, Średnia: 0]

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *