Kultura na sobotę: Miracleman. Złoty Wiek

Złota Era to kolekcja anegdot ze świata Miraclemana. Kompetentnie zrealizowana, ale czy w ogóle potrzebna?

Szesnasty numer Miraclemana, stanowiący zamknięcie runu Alana Moore’a, to jeden z najbardziej radykalnych i oryginalnych finałów w historii opowieści superbohaterskich. W tej sytuacji scenarzysta kontynuujący serię stanął przed nie lada wyzwaniem – wszak trudno wyobrazić sobie cokolwiek, co mogłoby przebić dokonania Brytyjczyka z Northampton (i co zarazem byłoby spójne z resztą opowieści). Zadanie to spadło na opromienionego już sukcesem Sandmana, ale będącego wciąż wschodzącą gwiazdą komiksu, Neila Gaimana.

Gaiman został namaszczony na swojego następcę przez samego Moore’a po tym, jak napisał on poświęconą Miraclemanowi nowelkę zatytułowaną Wrzask, opublikowaną w 1989 roku na łamach czwartego numeru miniserii Total Eclipse. Komiks został przedrukowany później w 21 numerze Miraclemana i znajduje się także w polskiej edycji Złotej Ery.

Neil Gaiman wybrnął z powyższego dylematu po swojemu: zamiast ścigać się z Moorem, zaproponował w Złotej Erze raczej coś w rodzaju uzupełnienia tego, co przeczytaliśmy wcześniej. Dlatego też Złota Era nie jest właściwie kontynuacją serii, ani w sensie fabularnym (opowieść nie posuwa się do przodu), ani formalnym (Gaiman posługuje się swoim charakterystycznym, zupełnie innym od Moore’a stylu).

Tom składa się z prologu oraz ośmiu krótkich nowelek. Prologiem Gaiman wprowadza nas w odpowiedni nastój, jednocześnie przypomina status quo z finału sagi Moore’a: Miracleman z boskiej perspektywy obserwuje swoje dzieło – wykreowaną według własnej wizji ziemską utopię. Następnie, w poszczególnych opowieściach widzimy szczegóły życia w tej utopii, ale już z naszej, ludzkiej perspektywy.

W Modlitwie i nadziei obserwujemy czwórkę pątników, którzy przemierzają siedzibę Miraclemana, aby spotkać się z nim i zanieść przed jego oblicze różne prośby. Wielodniowa wędrówka z jednej strony uzmysławia ogrom wybudowanego przez superherosa Olimpu, z drugiej jednak staje się czymś w rodzaju duchowej pielgrzymki, podczas której fizyczne wycieńczenie wprowadza uczestników w stan swoistej parareligijnej medytacji. Finał komiksu pokazuje jasno to, czego mogliśmy się domyślać z finałowej sceny runu Moore’a – Miracleman jest już istotą boską, obcą, myślącą kategoriami, których ludzki umysł nie jest w stanie objąć ani zrozumieć.

Wspomniany Wrzask pokazuje z kolei długofalowe skutki wydarzeń z sagi Moore’a postrzegane z perspektywy zwykłych ludzi. W tej krótkiej opowieści Gaiman udanie pokazuje zarówno traumę spowodowaną atakiem Kida Mirclemana na Londyn, jak i efekty specyficznego swatania, którym zajmuje się obecnie Miraclewoman, ale także wrażenia, jakie wywiera osobiste spotkanie głównego bohatera z Miraclemanem. Tak na marginesie, Gaiman ładnie tutaj nawiązuje do oryginalnej sagi, dokładnie do nowelki „Jedna z tych cichych chwil”, prezentującej właśnie owo spotkanie w parku. W tamtej opowieści był to ostatni moment idylli. W kolejnej scenie tego rozdziału Miracleman odkrywa, że Liz została porwana, co prowadzi do niezwykle dramatycznych wydarzeń.

Powierzchownie to natomiast poetycka opowieść o mężczyźnie, którego nawiedza będąca uosobieniem kobiecego ideału Miraclewoman. Jak się okazuje w finale, jej celem jest nie tylko zaspokojenie namiętności mężczyzny, ale przede wszystkim nauczenie go ważnej rzeczy – że każda kobieta nosi w sobie pierwiastek boskości i każdej z nich należy się miłość oraz szacunek.

W zupełnie innym, dość żartobliwym tonie opowiedziane są Trendy, w których widzimy ciekawą rzecz, mianowicie szerzący się kult Kida Miraclemana (głównego złoczyńcy uniwersum Miraclemana), zapowiadający jego zmartwychwstanie i powrót. Nowelka ta uzmysławia, że ludzka fascynacja złem wymyka się racjonalnej ocenie i co więcej może służyć do różnych celów, na przykład może być formą buntu nastolatków przeciw dorosłym.

Jednym z najbardziej oryginalnych momentów Złotej EryNotatki z podziemia. Z komiksu Moore’a pamiętamy, że Miracleman postanowił wskrzeszać z martwych wielkie osobowości z przeszłości. Gaiman na przykładzie nowego wcielenia Andy Warhole’a pokazuje skutki tego działania. Komiks porusza wiele interesujących tematów, przede wszystkich jednak kwestię tożsamości i percepcji siebie w świecie.

Zgodnie z tytułem, Opowieść o Winter prezentuje w formie bajki perypetie córki herosa – Winter, kiedy w oryginalnej sadze opuściła Ziemię i wyruszyła w podróż do świata Qys. Niejako na marginesie Gaiman daje nam do zrozumienia, że zetkniecie zwykłych ludzi z nadludźmi (jak pamiętamy sperma Miraclemana została udostępniona bezdzietnym kobietom, które urodziły boskie dzieci) zawsze będzie czymś nienaturalnym, podszytym lękiem i poczuciem obcości.

Kolejny błyskotliwy pomysł zawiera Historia o szpiegach, której bohaterka odkrywa, że żyje w wygenerowanej sztucznie rzeczywistości zamieszkiwanej przez szpiegów, takich jak ona. Okazuje się, że wysiłki Miraclemana i jego współpracowników nad przemianą Ziemi w idylliczną utopię napotkały opór agentów wywiadów różnych krajów. Nie mogąc ich zaadaptować do nowej, lepszej wersji naszej planety, Miracleman stworzył dla nich coś w rodzaju wirtualnego czyśćca, w którym mogą dalej dawać upust swoim paranoicznym instynktom.

Album zamyka Karnawał, opowieść o ogólnoświatowym święcie, które następuje po pięciodniowej żałobie ustanowionej na pamiątkę straszliwego ataku Kida Miraclemana na Londyn. Karnawał jest wielkim świętem życia, ale jednocześnie okazją do refleksji nad sensem istnienia, przemijaniem oraz tym, jak zmienił się świat pod rządami rodziny Miraclemana. Gaiman zgrabnie łączy tutaj losy bohaterów wcześniejszych nowelek, jednocześnie pokazuje, że świat idealny nie jest możliwy – w miejsce problemów rozwiązanych przez boskich władców, pojawiają się kolejne.

Czytając Złotą Erę trudno nie odnieść wrażenia, że Gaiman jest tu w swoim żywiole. To przede wszystkim opowieść o styku świata zwykłych, szarych ludzi ze światem bogów, a to jeden z ulubionych tematów brytyjskiego twórcy, widoczny choćby w Amerykańskich bogach czy Sandmanie. Zetknięcie z nieznanym, nadludzkim paradoksalnie uwypukla w bohaterach Gaimana to, co typowo ludzkie. To nie przypadek, że w tych opowieściach niemalże nie ma Miraclemana. Ale jednocześnie w pewnym sensie jest on obecny w nich bez przerwy, wręcz wszystkie one mają sens przez niego, bo jego pierwiastek jest częścią każdego aspektu rzeczywistości.

Bardzo oryginalnie prezentują się rysunki Marca Buckinghama. Każdy epizod rysowany jest zupełnie inną kreską i wygląda to bardzo ciekawie. O ile zbiory opowiadań rysowanych na różne sposoby przez różnych artystów nie są czymś niezwykłym (przywołajmy choćby Sandman: Noce nieskończone), o tyle Złota Era to chyba jedyny znany mi przypadek, gdy tak zróżnicowanej oprawy wizualnej dostarcza jeden ilustrator. Zwłaszcza Notatki z podziemia są popisem rysownika, który miesza różne style i efekty, nawiązują przy okazji do wcześniejszych komiksów o Miraclemanie, ale i np. dokonań popartu. Co zadziwiające, choć Buckingham ma na koncie kilka nagród Eisnera i jest gwiazdą współczesnego komiksu za sprawą choćby serii Baśnie, rysując Miraclemana był w zasadzie początkującym rysownikiem, mającym doświadczenie głównie w ilustracji prasowej (gdzie notabene często ilustrował artykuły Neila Gaimana) i nakładaniu tuszu na rysunki innych twórców. Na łamach Miraclemana ujawnił się w zasadzie od razu jako w pełni ukształtowany i wszechstronny twórca, który nie boi się wyzwań czy eksperymentu.

Złotej Erze jako takiej trudno więc cokolwiek zarzucić. A jednak podczas lektury nie mogłem opędzić się od pytania, czy ten komiks był w ogóle potrzebny? Miracleman Alana Moore’a jest dziełem kompletnym, nie wymagającym uzupełniania; wszelkie niedopowiedzenia są w nim celowe, zapraszają czytelnika do snucia własnych interpretacji i wyobrażeń. Owszem, Gaiman ciekawie i twórczo doprecyzowuje pewne pomysły, jednak przy okazji odziera w ten sposób oryginał z jego niejednoznaczności. Weźmy choćby cudownie wieloznaczny finał opowieści Moore’a: do końca nie jesteśmy pewni, czy Miracleman stał się boską istotą, która mocą swojej woli zamieniła Ziemię w raj, czy też może przeciwnie – potworem, który zmanipulował całą ludzkość i uwięził ją w autorytarnej złotej klatce. Gaiman w zasadzie wyjaśnia tę kwestię, zubażając jednak chyba pierwotny zamysł Moore’a. W pewnym sensie mamy więc tu sytuację podobną do prequeli Strażników. Oczywiście, są istotne różnice: projekt Strażnicy Początek powstał bez zgody, a nawet przy wyraźnym sprzeciwie Alana Moore’a, podczas gdy kontynuacja Miraclemana otrzymała jego błogosławieństwo. Efekt ostateczny jest jednak podobny: powstało dzieło uzupełniające coś, co jest kompletne i uzupełnienia żadnego nie wymaga.

Z kronikarskiego obowiązku warto zaznaczyć, że Gaiman miał ambitne plany dotyczące kontynuacji Miraclemana, o czym można się dowiedzieć z wywiadów ze scenarzystą oraz materiału dla wydawnictwa, który został zresztą zamieszczony w dodatkach do Złotej Ery. Po niej miały nadejść Srebrna Era i Mroczna Era, ton serii miał się stopniowo zmieniać na bardziej mroczny, zaś w ostatnim tomie powrócić miał Kid Miracleman i opowieść miała uzyskać definitywne zamknięcie. Świadczy to o tym, że Gaiman nie zamierzał jedynie ograniczać się do uzupełniania pomysłów Moore’a. Problem polega jednak na tym, że na skutek bankructwa oryginalnego wydawcy Miraclemana w 1994 roku ukazały się tylko dwa zeszyty Srebrnej Ery, pierwotne zamiary nigdy nie zostały więc urzeczywistnione. Ptaszki ćwierkają, że Marvel da Gaimanowi i Buckinghamowi szansę dokończenia swego runu, póki to jednak nie nastąpi Złota Era pozostaje po prostu kolekcją opowieści z uniwersum Miraclemana. Kompetentnie zrealizowaną, ale jednak niezbyt potrzebną.

Autorem recenzji jest Michał Siromski. Więcej o nim dowiecie się tutaj.

Korekta: Monika Banik.

Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza komiksu do recenzji.

Tytuł komiksu: „Miracleman – Złota Era”

Tytuł oryginału: “Miracleman: The Golden Age”

Scenariusz: Neil Gaiman

Rysunki: Mark Buckingham

Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz

Wydawca: Mucha Comics

Wydawca oryginalny: Collins

Data wydania: 2017

Data wydania oryginału: 1992

Liczba stron: 192

Format: 170×260 mm

Oprawa: twarda

Papier: kredowy

Druk: kolor

Cena: 75,00 zł

[Suma głosów: 5, Średnia: 5]

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *