Spalony bathos
Parodia konwencji wampirycznej pióra Mike’a Mignola’i. Co mogło pójść nie tak?
W epoce franczyz, serii i historii tworzonych pod gusta i guściki docelowych grup konsumenckich miło jest poczytać krótką, autonomiczną, zamkniętą opowieść od mainstreamowego wydawcy. Dark Horse Comics (u nas Non Stop Comics) postanowiło pozwolić twórcy Hellboya stworzyć swoisty list miłosny wobec filmów ze studia Hammera i innych horrorów z lat 60. i 70., w tym „Nieustraszonych łowców wampirów” Romana Polańskiego.
Brzmi co najmniej zachęcająco, prawda? Znany komiksiarz od horrorów wraca, tym razem by inaczej podejść do ulubionego tematu. Mało tego, towarzyszy mu utalentowany rysownik od „Tank Girl”. I ta klimatyczna, czarna okładka nawiązująca do nastroju „Draculi” Francisa Forda Coppoli. Wielu czytelników zostanie kupionych tymi obietnicami i zachętami… Jakkolwiek są one sugestywne, nie są one jednak warte końcowego rozczarowania. Mamy bowiem do czynienia z jawnym skokiem na kasę. I to dosyć frustrującym zważywszy na to, jak szybko omawianą historię można przeczytać, czy to w trakcie przerwy obiadowej lub też w momencie przejażdżki metrem do pracy.
Dwóch pogromców stworzeń nocy zwraca się o pomoc do tytułowego Pana Higginsa, aby pomógł im wyeliminować szkarady w trakcie corocznego zjazdu wampirów na cześć Belzebuba. Oczywiście z płonnych nadziei rodzi się szybko komedia omyłek, której następstwem jest wielka zamkowa rzeźnia z wilkołakiem w tle. Mignola jakby pozazdrościł wyczucia Martinowi McDonaghowi przy kręceniu swoich dramatów i chciał z tego powodu na swoich własnych zasadach pograć „bathosem” – gwałtownym kolapsem stylu, z podniosłego, egzaltowanego do niskiego, potocznego, kolokwialnego. Odczuwa się to w głównym antybohaterze, łaknącym w głębi duszy zemsty za zgotowany mu przez wampirów los.
Higgins koniec końców równa wszystko z ziemią. Ale czy zemsta ukoi serce i da święty spokój? Mignola w to wątpi. Ukazuje to jednak w mało odkrywczy, nużący sposób, bez większego polotu. Nie pomaga tutaj też estetyczna, choć niczym specjalnym niewyróżniająca się kreska Cadwella. Nawiązuje do ironicznej, szyderczej tonacji współczesnych animacji i konwencji „przegrywu” jako takiego. Szczerze powiedziawszy jednak, przy takim projekcie wypadałoby zatrudnić jednak kogoś bardziej komediowego i slapstickowego, pokroju talentu Amanda’y Conner. Cadwell, ze swoim zapatrzeniem w Polańskiego, ewidentnie zapomniał, że jednak tworzy kpiarski komiks, mający bawić. W rzeczywistości odkłada się go na półkę i zapomina w zalewie podobnych, humoreskowych horrorów. Szkoda.
Autorem powyższego artykułu jest założyciel i głównoprowadzący bloga „Gotham w deszczu” Michał Chudoliński – krytyk komiksowy i filmowy. Prowadzi zajęcia w Collegium Civitas z zakresu amerykańskiej kultury masowej, w szczególności komiksów („Mitologia Batmana a kryminologia”). Przez lata związany z „Magazynem Miłośników Komiksu KZ” jako redaktor naczelny. Pomysłodawca i redaktor prowadzący bloga „Gotham w deszczu”. Realizował projekt „O popkulturze na serio” dla Centrum Kultury w Żyrardowie. Współpracował z „Polityką”, „2+3D”, „Nową Fantastyką”, „Czasem Fantastyki”, Polskim Radiem oraz magazynem „Charaktery”. Pełnił funkcję kuratora Sekcji Mitów Popkultury na festiwalu filmów dokumentalnych DOCS AGAINSTGRAVITY FILM FESTIVAL (wcześniej PLANETE+ DOC FILM FESTIVAL). Jako manager Laboratorium Reportażu Uniwersytetu Warszawskiego pomagał Markowi Millerowi m.in. przy pracach nad książką z elementami reportażu komiksowego „Papież i Generał”. Obecnie pracuje w TVP.
Serdeczne podziękowania dla księgarni internetowej Tania Książka za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Korekta: Anna Ptaszyńska.
Tytuł komiksu: Pan Higgins wraca do domu
Scenariusz: Mike Mignola
Rysunki: Warwick Johnson Cadwell
Okładka: Mike Mignola, Dave Stewart
Data wydania: Maj 2018
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Druk: kolor, kreda
Oprawa: twarda
Format: 170×260 mm
Stron: 56
Cena: 45 zł
Wydawnictwo: Non Stop Comics