Kultura na sobotę: Saga o Potworze z Bagien

Studium w zieleni, czyli egzystencjalny horror proekologiczny

Wyobraź sobie, choć przez krótką chwilę, że budzisz się w dzikim gaju. Masz poczucie, że przeżyłeś coś niewyobrażalnego, tragicznego. Nie pamiętasz, co dokładnie miało miejsce. Budzisz się zdezorientowany, bez poczucia czasu, miejsca, historii. Nie wiesz też, jak się dostałeś do tego świętego, a jednocześnie dziwnego miejsca, nieskalanego ludzką zachłannością. W dodatku twoje ciało jest pokryte mchem, korzeniami i liśćmi. Czujesz, że nie należy w pełni do siebie. Tuż obok swojego legowiska zauważasz czaszkę, po której łazi robactwo. Biorąc ją w spowite zielenią dłonie uświadamiasz sobie, że jest ona pozostałością po twojej głowie. Czym więc jesteś? Resztką osoby, którą niegdyś byłeś? Kolejnym stadium ewolucji? A może potworem-dziwadłem?

Ponad 30 lat temu Brytyjczyk, Alan Moore, dokonał istnej rewolucji w komiksie amerykańskim, kiedy to Len Wein zaprosił go do pisania przygód Potwora z Bagien. Przed 1983 rokiem postać ta była kojarzona jako botaniczna wariacja potwora Frankensteina, walcząca z innymi monstrami w uniwersum DC Comics i to nierzadko z innymi trykociarzami. Wein, otwierając przed Moorem drzwi do DC, był pod wrażeniem jego historii dla oficyny „2000AD”, dla której pisał scenariusze grozy i autorskie projekty pokroju perypetii „Halo Jones”. Tym posunięciem Wein chciał tchnąć nowe życie w swój bagnisty twór, z którym nie wiedział specjalnie, co dalej uczynić.

W rezultacie jednak doszło do przewrotu. Mianowicie wytworzenia nowej jakości w komiksie rozrywkowym, nastawionym dotąd na niegroźny eskapizm. Moore dowiódł (odnosząc sukces wśród krytyków i czytelników), że rozrywka, że rozrywka taka może nieść ze sobą także wartość intelektualną, stawiając czytelnikowi niełatwe pytania natury filozoficznej, na które często nie ma konkretnej odpowiedzi.

Nie bez powodu „Sagę o Potworze z Bagien” uznaje się za jeden z koronnych rubinów w twórczości autora „Strażników” i „Prosto z piekła”. Jego wersja losów Aleca Hollanda – człowieka, którym niegdyś był tytułowy stwór – jest bowiem doskonałym przykładem przejmowania skonwencjonalizowanego rupiecia z horrorów klasy B i przekształcenia go w unikalny twór, naznaczony doświadczeniem życiowym autora.

Moore doskonale wie, jak to jest doznać sytuacji granicznej i przyjąć pełnie jej konsekwencji. W czasach szkolnych sprzedawał swoim rówieśnikom używki różnego rodzaju, za co dyrektor szkoły usunął go z placówki, wręczając przy okazji wilczy bilet. Moore przez wiele, wiele lat nie znajdzie dobrze rokującej pracy, przez co będzie musiał przyjmować jakiekolwiek oferty. Parał się najpodlejszymi z zajęć, od szorowania kibli w najgorszych spelunach po odprowadzanie odpadów z oczyszczalni ścieków czy też obdzieranie zwierząt żywcem ze skóry. Bagaż z najczarniejszych dni okaże się na kartach omawianej sagi nieskończonym źródłem inspiracji.

Interpretując postać Potwora z Bagien na nowo, pod kątem refleksji egzystencjalistów i w ramach silnego dyskursu lewicowo-ekologicznego, Moore wyznacza nowe standardy dla komiksu głównego nurtu. Po części jest to wynik zniesienia kodeksu komiksowego w ramach tej konkretnej serii, co umożliwiło podejmować kontrowersyjne tematy w fabule. Jednakże pisarz stawia poprzeczkę tak wysoko, że nawet dzisiaj niniejsza historia stanowi źródło inspiracji dla autorów pragnących reaktywować trzecioligowe postaci na współczesną modłę.

Nie chodzi tutaj o pomysłowość, którą Moore posiada wręcz z nadwyżką. Znajdziemy tutaj wilkołaków, wampiry, podwodne poczwary. Dojdzie nawet do tego, że Potwór z Bagien wyruszy w kosmos, zmęczony ludzkością i jej poczynaniami. To także nie jest kwestia wprowadzania zgoła nowych elementów, pokroju debiutu Johna Constantine’a. Clue tego konkretnego komiksu jest to, że pod warstwą grozy sprawiającej rozrywkę i przyjemność autor stawia pomiędzy wierszami elementy rzeczywistości, która jest o wiele bardziej przerażająca i dojmująca – świata, który mamy na wyciągniecie ręki, z jego wszelkimi problemami oraz patologiami. Moore opisuje w sposób przejmujący stany psychiczne, w których nikomu nie życzę się znaleźć, a które stanowią dzisiaj społeczne plagi. Samotność, rasizm, przemoc domowa, brak kontaktu ze sobą spowodowany zaprzedaniu się mamonie.

Na tle palących zjawisk, włączając niszczenie środowiska i eksploatacje planety, mamy opowieść człowieka, który zjednoczył się ze światem przyrody, tworząc niepowtarzalną hybrydę. Obserwujemy, jak postępująca mutacja odrywa go coraz bardziej od człowieczeństwa, a jednocześnie widzimy starania włożone w budowanie uczucia z umiłowaną kobietą, w tych jakże toksycznych warunkach. W rzeczywistości te wszystkie niezdrowe relacje przewijające się przez komiks jedynie wybrzmiewają wątek miłosny Hollanda, dowodzący, że istnieje jednak życie po tragedii i że można kochać, bez względu na okoliczności.

Wiele osób zarzuca warstwie graficznej „Sagi…” staromodność, by nie rzec – przemijalność. Moim zdaniem jest to totalna bzdura. Prace Bissette’a i Totlebena nadal oddziałują na zmysły innowacyjnym układem kadrów, intensyfikacją narracji oraz niestandardowymi rozwiązaniami na rozkładówki. Dzisiaj takich komiksów się nie tworzy – o ile beletrystyka współcześnie musi przypominać scenariusz filmowy, tak od komiksu wymaga się coraz częściej zapożyczeń z języka filmowego. Moore i spółka przez te 30 lat mieli w nosie podobne wymysły. Traktowali komiks jako medium uniwersalne, wizualne, posiadające własne prawa ekspresji. I to się odczuwa, gdy obserwujemy stany przebudzenia duchowego Potwora tudzież jego ukochanej. Artyści doskonale oddali malignę spirytualnej przemiany, ocierającej się o narkotyczną nirwanę. Gdyby „Święto wiosny” Strawińskiego miałoby się doczekać komiksowej adaptacji, wyglądałoby ono dokładnie tak.

„Saga o Potworze z Bagien” jest pozycją obowiązkową nie tylko dla każdego fana komiksów, ale także dla osób zainteresowanych kulturą w ogóle. Jak każdy obrazkowy klasyk, tak i ten florystyczny horror otwiera horyzonty, pozwalając odbiorcy doświadczyć stanów, których wcześniej nawet sobie nie wyobrażał. Dodatkowo jest to sarkastyczny, cyniczny, ale jednak celny komentarz Brytyjczyka na amerykańskiej ziemi, komentarz widzącego psychopatyczne zapędy jej mieszkańców wraz z przeróżnymi skrajnościami doprowadzającymi do nawarstwiania się kłopotów. I tutaj po raz kolejny odbija się historia samego Moore’a, który zdegustowany amerykańską kulturą i stylem życia postanowi po latach powrócić do swojej ojczyzny. Nie ze skulonym ogonem, lecz ze świadomą decyzją nieuczestniczenia w ciągłym pędzie ku konsumpcji i próżnej chwały. Wszakże nie jest to potrzebne, gdy odkryje się swą prawdziwą tożsamość i swoje miejsce tu, na Ziemi. A tego niejako uczy „Saga…” – odrodzenia niczym feniks z popiołów. Nawet jeżeli będzie to boleć, a przy okazji stracimy to, co niegdyś było dla nas ludzkie.

I byłbym zapomniał. Pamiętacie dyrektora, który wręczył Moore’owi wilczy bilet na resztę życia? Powiesił się w szkole, rozczarowany życiem.

Autorem powyższej recenzji jest założyciel i głównoprowadzący bloga „Gotham w deszczu” Michał Chudoliński – Krytyk komiksowy i filmowy. Prowadzi zajęcia w Collegium Civitas z zakresu amerykańskiej kultury masowej, w szczególności komiksów („Mitologia Batmana a kryminologia”). Obecnie pracuje w TVP. Doktorant SNS IFiS PAN.

Serdeczne podziękowania dla księgarni internetowej Tania Książka za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Korekta: Aleksandra Wucka.

Tytuł komiksu: Saga o Potworze z Bagien, tom 1

Scenariusz: Alan Moore

Rysunki I tusz: Stephen Bissette, John Totleben, Dan Day, Rick Veicht, Shawn McManus, Alfredo Alcala, Ron Randall, Bernie Wrightson

Kolor: Tatjana Wood

Okładka: Tom Yeates, Stephen Bissette, John Totlebenm Tatjana Wood

Data wydania: Kwiecień 2018

Tłumaczenie: Jacek Drewnowski

Druk: kolor, kreda

Oprawa: twarda

Format: 170×260 mm

Stron: 432

Cena: 99,99 zł

Wydawnictwo: Egmont

Tytuł komiksu: Saga o Potworze z Bagien, tom 2

Scenariusz: Alan Moore

Rysunki i tusz: Stephen Bissette, John Totleben, Stan Woch, Rick Veitch, Alfredo Alcala, Ron Randall, Tom Mandrake

Kolor: Tatjana Wood

Okładka: Stephen Bissette, John Totlebenm Tatjana Wood

Data wydania: Wrzesień 2018

Tłumaczenie: Jacek Drewnowski

Druk: kolor, kreda

Oprawa: twarda

Format: 170×260 mm

Stron: 432

Cena: 119,99 zł

Wydawnictwo: Egmont

[Suma głosów: 4, Średnia: 5]

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *