KULTURA NA SOBOTĘ: SIR EDWARD GREY – ŁOWCA CZAROWNIC

Z mroku do człowieka: „Sir Edward Grey – Łowca Czarownic” jako ludzki wymiar mignolaverse

Autor recenzji: MICHAŁ CHUDOLIŃSKI


W Hellboyu i B.B.P.O. Mike Mignola stworzył mitologię epicką, gęstą od demonów, upadłych bogów i zagłady wpisanej w strukturę wszechświata. To świat, w którym człowiek zazwyczaj stoi na marginesie wydarzeń, przyglądając się jak boskość (albo jej antyteza) rozgrywa się poza jego zasięgiem. I właśnie w tej przestrzeni, pozornie marginalnej, pojawia się Sir Edward Grey – jako alternatywa, jako korekta tej wizji. Jako człowiek.

Sir Edward Grey – Łowca Czarownic” nie jest więc tylko pobocznym projektem Mignoli. To świadomy ruch autora w stronę humanizacji mignolaverse’u, próba osadzenia opowieści w realistycznej, wręcz klasycznej strukturze – zarówno narracyjnej, jak i emocjonalnej. Grey to nie Hellboy. Nie jest wybrańcem losu. Nie ciąży nad nim apokaliptyczna przepowiednia. Jest śledczym, który działa z ramienia Korony, opętanym nie tyle przez demony, co przez własne poczucie obowiązku i wiarę.


Ludzki kontrapunkt wobec mitologii

To, co czyni ten zbiór wyjątkowym w kontekście całego uniwersum, to właśnie człowieczeństwo głównego bohatera. Mignola — co znamienne — oszczędza nam patosu. Grey nie jest herosem, lecz człowiekiem na granicy obsesji, a jego działania są zakorzenione raczej w etyce niż w przeznaczeniu. Stąd wybór XIX wieku — epoki racjonalizmu skonfrontowanego z ezoteryką, nauki ścierającej się z alchemią, czasów, które jeszcze nie wyparły tajemnicy z porządku świata.

W historiach takich jak „In the Service of Angels” czy „The Mysteries of Unland” Grey staje się figurą racjonalisty, który mimo religijnej żarliwości operuje przede wszystkim dedukcją i empirą. I właśnie ta nieoczywistość — głęboko religijny, a zarazem sceptyczny badacz zjawisk nadprzyrodzonych — nadaje mu tragiczny wymiar. To postać balansująca na granicy poznania i wiary.


Modularna narracja, spójne uniwersum

Zbiór historii zawarty w tomie pierwszym nie układa się w spójną fabularnie opowieść, lecz raczej prezentuje Grey’a jako bohatera osadzonego w różnych sytuacjach i konwencjach. Mamy tu więc:
– klasyczną historię detektywistyczną z nutą lovecraftowskiego horroru („In the Service of Angels”),
– westernową opowieść inicjacyjną („Lost and Gone Forever”),
– metanarracyjny prolog genealogiczny („The Burial of Katherine Baker”),
– i miniatury eksperymentalne, takie jak „Beware the Ape”, które bardziej funkcjonują jako pomysły niż w pełni rozwinięte narracje.

Ten modularny układ pozwala Mignoli testować różne rejestry opowieści grozy – od stylizacji gotyckiej przez americana po folklor brytyjski. To swoisty poligon literacki, który służy nie tylko eksploracji postaci Greya, ale też rozbudowie bocznych ścieżek mignolaverse’u.


Rysunek: sprawny, lecz nieśmiały dialog z Mignolą

Największą kontrowersją pozostaje warstwa wizualna. Mimo że ilustracje autorstwa Stenbecka, Reynoldsa czy Severina są poprawne, a momentami nawet wybitne w budowaniu atmosfery (zdecydowanie wyróżnia się Reynolds w segmentach bardziej ekspresyjnych), to jednak brak im tej suwerenności i wyrazistości, którą posiada sam Mignola.

Nie chodzi tu jedynie o technikę, ale o kompozycję plansz jako przestrzeni rytualnej — u Mignoli każda strona to świątynia światła i mroku. W „Witchfinderze” mamy do czynienia z bardziej tradycyjnym podejściem do kadrowania, przez co całość wydaje się chwilami zbyt konwencjonalna. To, co u Mignoli byłoby niemal sakralne, tutaj bywa „tylko” ilustracyjne.


Pochwała niedoskonałości

Pomimo tych zastrzeżeń, „Sir Edward Grey – Łowca Czarownic” to pozycja zasługująca na uznanie. Przede wszystkim dlatego, że wyłamuje się z prostego replikowania Hellboya i oferuje alternatywną jakość: refleksyjną, nieheroiczną, skromną. Grey to postać o wyraźnej tożsamości: bardziej Chestertonowska niż lovecraftowska, bardziej moralna niż metafizyczna. A przecież właśnie tego często brakuje współczesnym opowieściom o nadprzyrodzonym – solidnego, ludzkiego rdzenia.


Wnioski końcowe:

„Sir Edward Grey – Łowca Czarownic” to nie tyle poboczna gałąź mignolaverse’u, co jego niezbędna przeciwwaga.
To opowieść nie o końcu świata, lecz o jednostce próbującej go zrozumieć.
Nie o przeznaczeniu, lecz o odpowiedzialności.
Nie o demonach, lecz o tym, jak człowiek staje naprzeciwko ciemności – bez piekielnych mocy, ale z duszą.


Ocena końcowa: 4+/5
Znakomity tom, który nie pretenduje do bycia arcydziełem, ale w swojej pokorze i strukturalnej różnorodności odkrywa nową wartość w dobrze znanym świecie.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Sir Edward Grey – Łowca czarownic tom 1. Scen. M. Mignola, J. Arcudi, S. Allie, K. Newman, M. Nalini . Rys. T. Crook, J. Severin, P. Reynolds, B. Stenbeck . Egmont 2024.

[Suma głosów: 0, Średnia: 0]

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *