Legion Samobójców – Recenzja filmu

BARWNI BOHATEROWIE, BEZBARWNA FABUŁA

7741478.3

Legion samobójców” to już trzecia odsłona kinowego uniwersum DC, zmagającego się z miażdżącymi recenzjami krytyków oraz mieszanymi reakcjami fanów i zwykłych widzów. Tym razem twórcy podjęli wyjątkowe ryzyko. O ile „Batman v Superman” mógł liczyć  na ogromną frekwencję, obiecując publiczności wyczekiwany od lat pojedynek dwóch najsłynniejszych superbohaterów wszechczasów, bohaterowie „Legionu samobójców” to postaci w większości nieznane masowej publiczności. Ostateczny rezultat jest – niestety i na szczęście – taki sam, jak w przypadku filmu Snydera. Chaotyczna, pocięta i nijaka fabuła jest tylko pretekstem do przedstawienia galerii barwnych, zabawnych i doskonale zagranych bohaterów – pomimo ograniczonego czasu ekranowego każdego z nich.

Tytułowa drużyna to grupa łotrów zmuszona do wykonywania ściśle tajnych, samobójczych misji na zlecenie amerykańskiego rządu. Ponieważ mają wszczepione w kark ładunki wybuchowe, nie mogą się zbuntować i uciec. W zamian, jeśli przeżyją, mogą liczyć na skrócenie wyroku. Członkowie grupy to snajper Deadshot (Will Smith), szalona dziewczyna Jokera Harley Quinn (Margot Robbie), Kapitan Bumerang (Jai Courtney), władający ogniem El Diablo (Jay Hernandez), zmutowany człowiek-krokodyl Killer Croc (Adewale Akinnuoye-Agbaje) i mistrz wspinaczek Slipknot (Adam Beach). Dowodzą nimi bezwzględna Amanda Waller (Viola Davis) i pułkownik Rick Flag (Joel Kinnaman). Razem muszą stawić czoła nadprzyrodzonemu zagrożeniu. Ale czy to na pewno dobry pomysł, powierzać losy świata w rękach szalonych, nieokrzesanych czarnych charakterów?

suicide_squad_a

Z pewnością jest to znakomity pomysł na film. Ma w sobie nie tylko potencjał na pełną akcji rozrywkę – prowokuje również do pytań o naturę zła, ukazując jego różne oblicza, także pod postacią instytucji rządowych. Obecność tak różnorodnych postaci tworzy okazje do wielu interesujących konfliktów i zwrotów akcji. Niestety, film Davida Ayera nie wykorzystuje tego potencjału. Fabuła pędzi naprzód błyskawicznie, nie jest to jednak zaletą, świadczącą o dynamicznej historii. Bohaterowie nie spotykają na swej drodze niemal żadnych przeszkód. Amanda Waller proponuje stworzenie drużyny łotrów, dostaje pozwolenie, wszyscy członkowie zostają zebrani, otrzymują misję, ruszają do miasta, znajdują osobę, której mieli szukać, a następnie walczą z głównym przeciwnikiem. Wszystko to składa się na nijaką, standardową fabułę, niemal całkowicie pozbawioną konfliktów, zwrotów akcji, a nawet szokujących momentów, jakich można by się spodziewać po filmie, w którym nie ma prawdziwie pozytywnych bohaterów, tylko różne odcienie zła. Jej odbiór dodatkowo pogarsza, podobnie jak w „Batman v Superman”, chaotyczny montaż: sceny następują po sobie nagle, bez żadnego porządku, widać również – gdy porówna się gotowy film ze zwiastunami (w których pokazano większość najlepszych momentów) i materiałami z planu – że wiele z nich zostało wyciętych. Ogranicza to znacznie czas ekranowy poszczególnych postaci i uniemożliwia widzom ich lepsze poznanie.

Jest to wyjątkowo rozczarowujące, ponieważ to właśnie bohaterowie są najsilniejszym aspektem tego filmu. Są niezwykle zróżnicowani, każdy ma swój niepowtarzalny charakter, wygląd, umiejętności i motywacje. Podobnie jak Wonder Woman w „Batman v Superman”, nie potrzebują dużo czasu, by przykuć uwagę widzów. Viola Davis doskonale oddaje bezwzględność Amandy Waller swoim zimnym spojrzeniem i rzeczowym tonem. Joel Kinnaman, wcielający się w rolę Flaga potrafi być jednocześnie szorstkim żołnierzem i wrażliwym człowiekiem. Jai Courtney, irytujący w roli Kyle’a Reese w fatalnym „Terminator Genisys”, rehabilituje się tutaj jako zabawny, nieokrzesany Kapitan Bumerang. Zaskakującą, poruszającą kreację tworzy Jay Hernandez. Jego El Diablo wykazuje się nie tylko w scenach akcji (w tym jednej, której na szczęście nie zdradzono w zwiastunach, gdy ujawnia pełnię swej mocy), ale również w poważnych momentach, jednocześnie dramatycznych i ciepłych. Adewale Akinnuoye-Agbaje, choć małomówny jako Killer Croc, potrafi rozśmieszyć jednym zdaniem, a jego wygląd jest imponujący. Will Smith, jak zwykle, jest zabawnym, sympatycznym twardzielem. Można jednak odnieść przez to wrażenie, że gra sam siebie, nie zaś cynicznego zabójcę, jakim jest Deadshot. Jedynie chroniąca Flaga Katana (Karen Fukuhara), jego ukochana, June Moone, opętana przez wiedźmę Enchantress (Cara Delevingne) oraz Slipknot dostają zbyt mało czasu ekranowego, by móc o nich cokolwiek powiedzieć. Choć w przypadku tego ostatniego ma to swoje zabawne uzasadnienie…

Osobno wreszcie należy omówić dwójkę najbardziej znanych i najpopularniejszych bohaterów tego filmu: Harley Quinn i Jokera (Jared Leto). Margot Robbie już w zwiastunach zachwyciła fanów DC, a sam film tylko potwierdza, że jest to jedna z najdoskonalszych decyzji obsadowych w historii kina superbohaterskiego. Gwiazda „Wilka z Wall Street” przenosi wiernie na duży ekran znany z serialu animowanego i komiksów złożony charakter Harley Quinn. Jest jednocześnie seksowna, infantylna, szalona, lekkomyślna, agresywna, a nawet poważna – w jednej ze scen jest wstrząśnięta tym, co przed chwilą zobaczyła, ale gdy słyszy zbliżających się członków drużyny, natychmiast zakłada maskę wesołki. Jared Leto całkowicie zanurza się w roli Jokera, jego gestach, mowie i zmiennych nastrojach. Niestety, wbrew wprowadzającym w błąd zwiastunom, ma bardzo mało czasu ekranowego, wiele jego scen zostało wyciętych lub skróconych. Należy do wątku pobocznego, nie jest głównym przeciwnikiem (postać, która nim jest, rozczarowuje niestety swą nudną motywacją i planem, podobnie jak wielu łotrów w filmach Marvela). Bardzo nietypowo przedstawiono relację między tymi dwoma bohaterami. W serialu animowanym Harley była ofiarą syndromu sztokholmskiego, żywiącą nieodwzajemnioną miłość do krzywdzącego ją sadysty. W filmie Jokerowi zależy na niej tak bardzo, że zrobi wszystko, by ją odzyskać. Ona sama z kolei nie jest naiwną, zmanipulowaną ofiarą: doskonale wie, czego chce. Widać to w jednej z najlepszych scen filmu, przedstawiającej narodziny Harley Quinn (według najnowszej wersji z uniwersum The New 52, opisanej w zeszycie „Suicide Squad #7”).

Na długo przed premierą wiadomo było również, że w filmie wystąpi gościnnie Ben Affleck w roli Batmana. Aktor po raz kolejny dowodzi, jak bardzo mylili się co do niego sceptycy. Ma również okazję pokazać ewolucję swojej postaci – w krótkiej scenie, podczas zatrzymania jednego z łotrów, jest zaskakująco spokojny. Wygląda na to, że wydarzenia „Batman v Superman” odcisnęły na nim swoje piętno i sprawiły, że Mroczny Rycerz stał się bardziej ludzki. Oprócz niego w filmie pojawia się przez chwilę jeszcze jeden słynny superbohater. Warto też zobaczyć krótką scenę w środku napisów.

suicide_squad_f

Na koniec należy wspomnieć o ścieżce dźwiękowej. Jest to składanka dobrze dobranych piosenek (kilka z nich wykorzystano w zwiastunach), które jednak momentami sprawiają wrażenie wymuszonych. Każdej scenie towarzyszy inny utwór, a ponieważ film przeskakuje gwałtownie z miejsca na miejsce, prowadzi to do muzycznego chaosu. Dowodzi to, że oskarżanie „Legionu samobójców” o naśladowanie „Strażników Galaktyki” nie było całkowicie bezpodstawne (w pewnym momencie słychać nawet tę samą piosenkę, „Spirit in The Sky”).

„Legion samobójców” to wyjątkowo nierówne dzieło, frustrujące swą chaotycznie zmontowaną, nieciekawą historią i jednocześnie fascynujące dzięki ciekawym, doskonale zagranym postaciom. W „Batman v Superman” twórcom zabrakło cierpliwości, wrzucając zbyt wiele elementów do jednego filmu. Tym razem nie mieli odwagi na opowiedzenie dynamicznej, zaskakującej, czarnej komedii akcji. Po raz kolejny fani DC muszą z nadzieją patrzeć w przyszłość i wierzyć, że następnym razem będzie lepiej. Bohaterowie „Legionu samobójców” zasługują na film, który w pełni wykorzysta drzemiący w nich – jak w El Diablo – potencjał.

suicide_squad_b

Autorem recenzji jest Jakub Michalik. Tytuł magistra filologii angielskiej w Instytucie Anglistyki Uniwersytetu Warszawskiego, autor pracy poświęconej cechom amerykańskiego gotyku w twórczości Stephena Kinga. Zainteresowania: wielkie dzieła literatury światowej (szczególnie okres amerykańskiego romantyzmu, epoki wiktoriańskiej i modernizmu), socjologia kultury popularnej, gatunek superbohaterski w komiksie i filmie, przekład literacki, historia kina, krytyka filmowa. Fan Batmana.

Tytuł: „Legion samobójców”

Reżyseria: David Ayer

Scenariusz: David Ayer

Obsada: Will Smith, Jared Leto, Margot Robbie, Joel Kinnaman, Viola Davis, Jai Courtney, Jay Hernandez, Adewale Akinnuoye-Agbaje, Ike Barinholtz, Scott Eastwood, Cara Delevingne

Zdjęcia: Roman Vasyanov

Muzyka: Steven Price

Montaż: John Gilroy     

Scenografia: Oliver Scholl

Kostiumy: Kate Hawley

Czas trwania: 123 minuty

[Suma głosów: 8, Średnia: 4.3]

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *