Miasto koszmarów Tima Burtona

Autorem artykułu jest Rafał Kołsut – scenarzysta komiksowy, student teatrologii i filmoznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie.

Gdy w roku 1989, na pięćdziesiąte urodziny Mrocznego Rycerza, w kinach pojawił się „Batman” w reżyserii Tima Burtona, nikt nie przypuszczał, że nowatorska wizja na zawsze zrewolucjonizuje filmowe adaptacje komiksów, które od czasu tej premiery nieprzerwanie zyskują coraz wyższą pozycję w światowej kinematografii. Jednym z największych atutów dwóch filmów Burtona o Człowieku–Nietoperzu jest niezwykle sugestywne przeniesienie na ekran komiksowego Gotham City – miasta przeklętego.

MIASTO

12022110315406

Nazwa miasta, w którym działa Batman, rodzi wiele skojarzeń. Gotham było angielską mieściną w hrabstwie Nottingham, której mieszkańcy, według legendy, w trakcie przemarszu wojsk króla Jana Bez Ziemi mieli udawać głupców, by uniknąć obowiązku ugoszczenia samego władcy, jak i pokrycia kosztów popasu jego świty. Przednia straż królewska zobaczyła zatem próby wyławiania księżyca grabiami ze stawu, topienia węgorza w wodzie czy otaczania płotem kukułki na drzewie. Monika Sznajderman w swojej książce Błazen. Maski i metafory pisze: „wykonywali (…) czynności opaczne w stosunku do logiki codziennego życia, charakterystyczne dla mieszkańców baśniowych zaświatów i dla rytualnych, kuglarskich antyzachowań, których magiczny, symboliczny charakter jest wyrazem obcowania z rzeczywistością innego świata” [1] Równocześnie, ze względu na warstwę brzmieniową, „Gotham” przywołuje skojarzenie z „Goddamn” – „przeklęty przez Boga”.

Podobnie jak ponury, kryjący się w cieniach nocy Batman stworzony został w opozycji do radosnego, walczącego z otwartą przyłbicą o „prawdę, sprawiedliwość i amerykański styl życia” [2] Supermana, tak i miasta, na terenie których działają obaj bohaterowie, stanowią swoje lustrzane odbicia w ciemnym zwierciadle. Rozświetlone, nowoczesne Metropolis, chronione przez Człowieka ze Stali początkowo – jak większość aglomeracji, występujących w amerykańskich komiksach o superherosach – stanowiło mniej lub bardziej wierną kopię Nowego Jorku, dzięki czemu tłem dla działań postaci stawało się każde i żadne zarazem miejsce w Ameryce. Gotham nie jest w tej materii wyjątkiem [3]. Jednak podczas gdy na strukturę Metropolis składają się drapacze chmur Manhattanu i zalane słońcem przestrzenie Queens, miasto Człowieka–Nietoperza utkane jest ze wszystkiego, co najgorsze. Anton Furst, projektant scenografii do filmu Tima Burtona Batman z 1989 roku, zestawił ze sobą wszystkie istniejące style architektoniczne, łącząc je w zadziwiających kompozycjach i rozmiarach, by stworzyć najbardziej odrażające miejsce, jakie kiedykolwiek istniało.

To nieprawdopodobne nagromadzenie rozmaitych, absolutnie nieprzystających elementów powoduje wrażenie straszliwej ciasnoty. Ogromne zagęszczenie zabudowy, niwelujące jakiekolwiek odstępy pomiędzy budynkami i rozciągająca się pomiędzy ścianami sieć stalowych kładek, szyn i kamiennych łęków tworzą klaustrofobiczny tunel, zamknięty ze wszystkich stron. Znamienny jest fakt, że w Gotham nigdy nie świeci słońce, a na poziomie chodników i jezdni panuje permanentny półmrok. Co więcej, metoda filmowania miasta sprawia, iż widz, za sprawą potęgującego przytłaczające wrażenie kadrowania, ma poczucie, jakby nad dachami w ogóle nie rozciągało się jakiekolwiek niebo. Perspektywę zawsze ogranicza, niczym pręty kamiennej klatki, ażurowe sklepienie wspomnianego już systemu łączników, przebiegających poprzecznie nad ulicami – ostateczna granica, zamykająca milczące, przelewające się bezwiednie masy ludzkie w ich krętych, mrówczych korytarzach w krainie cienia poniżej.

Burton nie próbuje nadawać Gotham znamion realizmu czy choćby prawdopodobieństwa, wręcz przeciwnie – z rozmysłem i żelazną konsekwencją prezentuje metropolię jako twór na wskroś fałszywy. Ujawnia przed widzem pozbawione perspektywicznej głębi konstrukcje, zakrzywia odległości i demontuje płaszczyzny. Nawet prześwitujące pomiędzy budynkami fragmenty nieba sprawiają wrażenie wyłącznie malowanych na rozpiętym płótnie dekoracji, sławetnych renesansowych prospektów Sebastiana Serlia. Odkrywanie przed widzem teatralności świata jest jednak w pełni uzasadnione. Reżyser nie chce bowiem tworzyć miejsca, które mogłoby znajdować się gdziekolwiek. Dla Burtona miasto nie jest żyjącą, istniejącą samodzielnie przestrzenią – to scena, zbudowana w jednym celu: aby mógł rozegrać się na niej dramat pomiędzy Batmanem i Jokerem.

Pnące się ku niebu wieżowce, połączone pomostami–przyporami, wszechobecne gargulce i kamienne gzymsy oraz strzelisty ogrom katedry, dominującej nad metropolią, jednoznacznie odwołują się do poetyki gotyku; jednak jest to oczywiście gotyk sztuczny (miasto obchodzi zaledwie dwusetlecie swojego istnienia, co stanowi jeden z kluczowych wątków filmu). Jak słusznie zauważa Jerzy Szyłak, tego typu zabieg kieruje skojarzenie widza nie w stronę stricte architektury średniowiecza, ale do tradycji gotycyzmu, „do tradycji preromantycznych i romantycznych powieści grozy. Monumentalna i pełna tajemniczości sceneria stanowi doskonałe tło zarówno dla – będącego idealnym wcieleniem gotyckiego łotra – Jockera [4], jak i dla romantycznego mściciela, jakim jest Batman.” [5]

Scanned Document

Gotham City jest miastem–labiryntem, w którym wrażenie zagubienia bohaterów w plątaninie kamiennych kanionów ulic i ciemnych zaułków uzyskano, paradoksalnie, poprzez bardzo uproszczoną strukturę urbanistyczną i ograniczenie ilości prezentowanych na ekranie lokacji. Budowa metropolii i rządzące nią prawa są proste: szerokie, niekończące się ulice – prześwity w zwartych strukturach kamienia, stali i betonu – są miejscem życia i pracy obywateli. Jednak za każdym rogiem kryją się wejścia w mroczne tunele zaułków, w których króluje zbrodnia. Zupełnie wyzute z życia, opuszczone i zrujnowane, zaludnione wyłącznie wszelkiej maści przedstawicielami przestępczego półświatka – od najmarniejszych złodziejaszków po potężnych siepaczy gangsterskich rodzin. Już w pierwszej scenie filmu dochodzi do zaburzenia delikatnego status quo – nieświadoma tego kruchego porządku świata rodzina myli drogę i zbacza z głównej ulicy, zagłębiając się w mrok. Spotyka ich więc za to natychmiastowa kara – zostają napadnięci przez rabusiów. Przestępcy jednak także naruszają przynależną im płaszczyznę, uciekając na dach, by podzielić łup. Wchodzą na wysokość, na której niepodzielnie króluje Człowiek–Nietoperz.

GÓRA I DÓŁ

Struktura filmowej rzeczywistości jest ukształtowana wertykalnie, z wyraźnym podziałem poziomów, na których funkcjonują poszczególne postaci. Bohaterowie mają, w zależności od statusu, swe określone miejsca i strefy oddziaływania, których przekroczenie jest swoistym naruszeniem równowagi – tak jak w pierwszych scenach filmu. Batman niepodzielnie włada zarówno strzelistymi szczytami drapaczy chmur i niedostępnymi dachami, jak i całym niebem nad Gotham. Czy to szybując za pomocą peleryny, czy okrążając miasto niewielkim samolotem w kształcie własnego emblematu, Zamaskowany Mściciel raz za razem pokazuje, że to on znajduje się wyżej od wszystkich – nie tylko poza fizycznym zasięgiem mieszkańców metropolii, policji, prasy czy złoczyńców, ale także w sferze symbolicznej: jest mitem, legendą, koszmarem. Nikt nie może dosięgnąć jego tajemnicy. Oczywiście, nie tylko Mroczny Rycerz wznosi się w przestworza – helikopterów używa także Joker lub policja, jednak w ich przypadku w znaczący sposób zmienia się kadrowanie. Kamera nie ukazuje szerokiego planu, nie prezentuje obszaru wokół śmigłowców; maszyny albo zajmują całą przestrzeń ekranu, albo pozostają zamknięte w klatce budynków, zmuszone do lawirowania pomiędzy ścianami betonowych kanionów. Wypełnione trującym gazem balony, za sprawą których Joker w finałowym akcie planuje wymordować całe miasto, chociaż lżejsze od powietrza, gniotą się w niewyobrażalnej ciasnocie zabudowy zaledwie kilka metrów nad poziomem jezdni. Burton konsekwentnie pokazuje Gotham wyłącznie w niewielkich fragmentach, skupiając się na poszczególnych budynkach lub pojedynczych lokacjach – nigdy nie dociera nawet do szczytów najwyższych gmachów, przez co kamienne studnie ulic zdają się nie mieć dna. Pierwszy raz widzimy miasto w całej okazałości dopiero w chwili, gdy zbliża się do niego Batman w swoim latającym wehikule. Jest władcą nocnego nieboskłonu, niekwestionowanym królem przestworzy. Przypieczętowuje swój triumf, przebijając się przez warstwę chmur i na moment zatrzymując samolot dokładnie na tarczy księżyca – tak, by wspólnie tworzyły symbol, który nosi na piersiach. 

Gotham1989mattPainting

Batman, walcząc ze zbrodnią, działa wyłącznie na szczycie – w przeciwieństwie do przestępców czy policji nie wchodzi na dachy i górne kondygnacje budynków: zawsze jest tam wcześniej. Gdy pojawia się w zakładach chemicznych, by powstrzymać uciekających przed stróżami prawa gangsterów, czeka na nich na ostatnim, najwyższym podeście. Ratując fotoreporterkę Vicky Vale z rąk Jokera, wpada do galerii, w której się znajdują, rozbijając wielki świetlik na suficie. Także jego „podpis” na księżycu staje się nabraniem prędkości przed wymierzeniem ostatecznego ciosu czekającemu w dole Jokerowi. Co ciekawe, Batman „schodzi” na niższy poziom wyłącznie za sprawą działań morderczego błazna. Człowiek–Nietoperz walczy na ulicach miasta wyłącznie bezpośrednio po odbiciu Vicky oraz po zestrzeleniu samolotu. Nawet (budząca zdumienie dziennikarki) obecność Bruce’a Wayne’a – alter ego Mrocznego Rycerza – w zaniedbanej części Gotham także jest ściśle powiązana z zielonowłosym szaleńcem; miliarder przychodzi bowiem złożyć kwiaty w miejscu, gdzie zginęli jego rodzice. Jak się okaże, zostali oni zamordowani właśnie przez młodego Jacka Napiera, który później stanie się Jokerem. Zresztą bezpośrednio po akcie żałoby następuje spotkanie obu antagonistów. Pogrążony w apatii Wayne patrzy, jak karnawałowy psychopata zabija burmistrza. Intrygujący jest fakt, że nawet jako Bruce Batman pozostaje wciąż na górnych poziomach. Z kilku krótkich scen, przedstawiających jego randkę z Vicky Vale, zaledwie jedna rozgrywa się na schodach, wiodących na wyższe piętro rezydencji. Jak pisze Lotte H. Eisner w swoim Ekranie demonicznym: „czyż nie możemy zaryzykować stwierdzenia, że schody oznaczają (…) proces wznoszenia się, i że stopnie określają poszczególne jego fazy?” [6] Batman wznosi się ponad chmury tuż przed swym ostatecznym zwycięstwem nad Jokerem. W ostatniej scenie filmu kamera wędruje w górę po ścianach budynków; na szpicu jednego z nich stoi Mroczny Rycerz, wpatrujący się w blask reflektora, wyświetlającego na nocnym niebie symbol nietoperza – nowy znak nadziei dla mieszkańców Gotham. Ponad nim nie ma już nic. Stał się nie tylko pogromcą złoczyńcy, ale też bohaterem. Dla dziennikarzy przestał być straszydłem z prasy brukowej, policja postrzega go jako sprzymierzeńca, a zwykli obywatele widzą w nim herosa. Całe miasto znajduje się – dosłownie – u jego stóp.

Carl Grissom, władca przestępczego świata, żyje na najwyższym poziomie miasta. W doskonale odizolowanym apartamencie na ostatnim piętrze drapacza chmur, do którego dostać się można jedynie za pomocą bezpośredniej windy, wydaje rozkazy, karze i nagradza swoich ludzi. To właśnie tam zapadnie wyrok na Jacka Napiera, który uwiódł kobietę swojego szefa. Także tam pojawi się po raz pierwszy Joker. Jack Napier, gangster na usługach Grissoma, przez lata budował swoją pozycję jako prawa ręka wiekowego mafioza, by pewnego dnia zająć jego miejsce. Teraz, gdy wreszcie znajduje się tam, dokąd zawsze dążył, jest już jednak zupełnie innym człowiekiem. Po zabiciu dawnego chlebodawcy Joker zwołuje naradę głów pozostałych mafijnych rodzin, ale zamiast poczynienia ustaleń, dotyczących nowego układu sił, w efektowny sposób morduje jednego z zaproszonych gości, burząc nie tylko przestępcze porozumienie, ale unicestwiając także całą hierarchię zastanego świata. Już nigdy potem nie wróci do apartamentu na szczycie miasta – przeciwnie, uda się na samo dno: do opuszczonych zakładów chemicznych, w których się narodził. 

1237680020

Joker stanowi uosobienie figury trickstera, Boskiego Oszusta, wiecznie niszczącego i wyszydzającego kosmiczny porządek. Karta do gry, której miano przyjął, wywodzi się (jako jedyna w angielskiej talii pokerowej) bezpośrednio ze średniowiecznego tarota – jej pierwowzorem jest „Le Mat”: Głupiec. Wizerunek z Tarota marsylskiego przedstawia ubranego w pstrokaty strój błazna, który zmierza z drwiącym uśmiechem prosto w przepaść. Symbolizuje spontaniczne, nieprzemyślane działanie, głupotę, ale także destrukcyjną siłę ludzkiej natury. Jego francuskie miano posiada wspólny źródłosłów z kończącym grę „matem” szachowym, „matadorem” w corridzie – zabijającym byka, zaś w języku staroperskim „mat” oznacza rozkaz śmierci. Joker pragnie jednego: obalenia wszelkiego ładu i postawienia Gotham na głowie. Jako jedyna postać od samego początku zmienia płaszczyzny i krąży pomiędzy poziomami. Jako Jack kontroluje interesy Grissoma w ciemnych zaułkach i opuszczonych uliczkach, a w podniebnym apartamencie swego szefa uwodzi jego kobietę. Jako Joker porzuca dawne marzenie o zajęciu miejsca mocodawcy i przenosi się do odrażającego miejsca swej transformacji. Po zestrzeleniu samolotu Batmana, zmusza Zamaskowanego Krzyżowca do pościgu na sam szczyt katedralnej dzwonnicy, by w końcu zginąć, spadając na ulicę. Wyrzucony przez Człowieka–Nietoperza poza krawędź muru, ściąga jego i Vicky za sobą. Odwraca bieguny i kierunki, zamienia górę z dołem. Gdy próbuje uciec za pomocą helikoptera, nie zauważa, że jedna z jego nóg została przywiązana przez Batmana do kamiennego gargulca, nie pozwalając mu odlecieć ani wspiąć się po drabince do śmigłowca. Wtedy, na krótki moment, przestaje być Głupcem lawirującym nad przepaścią. Staje się Wisielcem. Karta Wisielca przedstawia wizerunek mężczyzny, powieszonego za lewą nogę, ze sznurem na kostce. Jego skrzyżowane za plecami ręce i twarz, niewyrażająca cierpienia sprawiają, że po odwróceniu karty do góry nogami wydaje się, jakby postać, zamiast bezwładnie zwisać, z gracją tańczyła na linie. „Wisielec ciąży ku ziemi, tancerz wznosi się do nieba.” [7] – pisze Agnieszka Papieska w swym artykule o naturze trickstera. Batmanowi przynależą niebiosa, Jokerowi dno Gotham. Jednak Głupiec/Wisielec ostatecznie sprawia, że Mroczny Rycerz musi zejść na jego poziom, by ratować swą ukochaną z rąk szaleńca. Przed uziemionym Człowiekiem–Nietoperzem ucieka nie na dół, ale w górę; dokonuje zamiany obu biegunów. Odrzucił możliwość zajęcia miejsca Grissoma. Chce być o wiele wyżej. Pragnie perspektywy Batmana. Nie wiadomo jednak, czy chce także odcisnąć swój symbol na niebie (kolorowy śmigłowiec, którym zamierzał uciec, zdobi rysunek jego twarzy), czy to kolejna próba błazeńskiego wykpienia działań mściciela. By powstrzymać pościg, zrzuca ogromny dzwon na drewniane schody, prowadzące na ostatni poziom wieży katedry, a po drodze – na wypadek, gdyby jego przeciwnik przeżył – rozstawia swoich zabójców. W tym odwróconym dantejskim piekle, by dotrzeć do Szatana, trzeba piąć się w górę.

„It can be truly said that I have a bat in my belfry.” – komentuje morderczy błazen pojawienie się Mrocznego Rycerza. Nieprzetłumaczalny na język polski zwrot o „nietoperzach w mojej dzwonnicy” oznacza popadnięcie w obłęd. Szaleństwo, napędzające obu antagonistów, odnajdzie swe ujście właśnie tutaj. Katedra, w której dochodzi do finałowego starcia, dobitnie podkreśla charakter walki Batmana i Jokera swoją symboliczną wymową. Uśmiechnięty psychopata uniemożliwia dotarcie na szczyt komukolwiek poza Człowiekiem–Nietoperzem, zaś bohater po drodze eliminuje członków jego gangu, by żaden nie przeszkodził mu w walce z mordercą rodziców. Wzajemne powiązanie obu postaci jest oczywiste i wprost przedstawione w filmie: to Jack Napier, zabijając Wayne’ów, stworzył mrocznego Mściciela, usiłującego oczyścić miasto ze zbrodni; z kolei Batman, walcząc z gangsterem w zakładach chemicznych, przyczynił się do jego transformacji. [8] Koło się zamknęło. Dobro i zło splatają się w wiecznej, nierozstrzygniętej walce na szczycie katedry – miejscu świętym, obwarowanym szatańskimi grymasami gargulców. Jeden z nich ściągnie w dół Jokera. Drugi stanie się punktem zaczepienia dla harpuna, wystrzelonego przez spadającego Batmana. W katedrze nie ma Boga. To niemi widzowie starcia – maszkarony – przynoszą śmierć i ocalenie. Wszystkie mają skrzydła nietoperzy.

1197074395

Wertykalna struktura świata ma szczególne znaczenie także w drugim filmie z serii, Powrocie Batmana z 1992 roku. Perspektywa zostaje tu rozszerzona o zupełnie nową płaszczyznę: rozciągające się pod miastem kanały. Następca Jokera w roli „Karnawałowego Króla”, jak nazwie go Szyłak [9], właśnie pod ziemią dorastał, wyrzucony przez rodziców – przerażonych jego szpetotą – do ścieku. Odrażający Pingwin, obserwując rozświetlone miasto przez kraty studzienek ściekowych, planuje swój wielki, triumfalny powrót na powierzchnię. Oglądane jego oczami Gotham ogromnieje, chociaż, paradoksalnie, staje się jeszcze bardziej klaustrofobiczne, niż w pierwszej części cyklu. Centralnym punktem, w którym koncentruje się akcja, jest niewielki plac, na którym z okazji świąt Bożego Narodzenia stoi ogromna choinka. Drzewo, chociaż samo w sobie olbrzymie, mieści się pomiędzy dwiema monumentalnymi statuami, przez co sprawia wrażenie znacznie mniej okazałego. Ludzie, ściśnięci na placu w dziwacznej wnęce pomiędzy stromymi ścianami, zdają się uwięzieni w dole bez wyjścia.

W drugim filmie zmienia się domena Batmana. Po pokonaniu Jokera i zyskaniu akceptacji społeczeństwa, prasy i policji, Mroczny Rycerz schodzi na ulice. Niepodzielnie włada całym Gotham. Reaguje na zamieszki, wywołane przez współpracujących z Pingwinem członków Gangu Cyrkowców, nie atakując z góry, ale walcząc na tej samej płaszczyźnie, co przestępcy. Podczas nocnych patroli już nie szybuje po niebie, ale jeździ po mieście swym opancerzonym samochodem – Batmobilem. Interesujące, że w tym filmie Batman wraca na dachy tylko dwa razy –  podobnie jak wcześniej schodził na dół z powodu działań Jokera, tak teraz pnie się do góry w wyniku machinacji Pingwina. Pingwin jest kolejnym wcieleniem trickstera – jego rolą jest wieczne odwracanie biegunów i zaburzanie porządku. Przygotowując swoje pojawienie się na powierzchni, inscenizuje porwanie dziecka burmistrza, aby jako bohater, który odbił malca, wyłonić się z kanału. Gdy zbrodnicza natura jego planów zostaje ujawniona, monstrualny przestępca obwieszcza swoją zemstę, wyłaniając się w eksplozji dymu i ognia przez strzaskaną szklaną podłogę w sali balowej. Tak jak Batman wpadł przez świetlik z góry, tak Pingwin atakuje od dołu, parodiując gest swego antagonisty. Podobnie, podczas pierwszego spotkania z Zamaskowanym Krzyżowcem (które, notabene, ma miejsce pod gargulcem), człowiek, biorący swe miano od ptaka pozbawionego możliwości latania, unosi się w powietrze za pomocą groteskowego śmigła, ukrytego w parasolu. Sunąc pionowo wzdłuż ściany budynku powtarza – w tricksterowskim przerysowaniu – lot samolotem Batmana. Po raz kolejny świat traci swoją spójność i punkty odniesienia.

By przywrócić ład, Nietoperz będzie musiał zejść pod ziemię.

SANKTUARIA

Każda z najważniejszych postaci w obu filmach posiada swoje sanktuarium, którego wygląd i specyfika odzwierciedla w niezwykle sugestywny sposób obraz psychiki bohaterów. Jak trafnie zauważa Szyłak: „fabryka i dom (a raczej pałacyk) Wayne’a to dwa labirynty – symbole zagubienia obu bohaterów. Fabryka to miejsce „narodzin” Jockera i jego zbrodniczej działalności. Dom Wayne’a jest zaś taki sam jak jego właściciel – pod zbytkowną powłoką ukrywa pieczarę Batmana (jest architektonicznym doktorem Jekyllem i Mr Hyde’em)” [10]. Rezydencja miliardera jest fasadą, którą odgradza się od ciekawskiego społeczeństwa. Nie jest ona w żadnym wypadku jego domem – to ogromne mauzoleum, pomnik nagrobny zamordowanych rodziców. Olbrzymie, całkowicie puste przestrzenie są obce nawet dla samego gospodarza i przez lata zamknięte. Gdy Bruce je kolację z Vicky, echo ich zdawkowych rozmów zdaje się dudnić w ciszy panującej w budynku. Jedynym pomieszczeniem, zdradzającym prawdziwą naturę właściciela, jest zbrojownia – delikatna sugestia, że niepozorny, zagubiony na własnym przyjęciu Wayne skrywa w sobie wojownika. Prawdziwym domem Batmana jest jego jaskinia – warownia i świątynia zarazem. Nawet dostępu do zapasu kostiumów strzeże most zwodzony. Mimo nowoczesnej technologii, mnóstwa monitorów i olbrzymiego komputera, którym posługuje się bohater w swojej misji, jaskinia swą surowością i majestatem sprawia wrażenie pradawnej i odwiecznej, czyniąc ideę Człowieka–Nietoperza o wiele starszą od Bruce’a Wayne’a. To właśnie w jaskini następują kluczowe momenty i przełomy w życiu miliardera: odkrycie sekretnej tożsamości przed Vicky Vale czy wspomnienie twarzy zabójcy rodziców. W Powrocie Batmana rola rezydencji zostaje zdegradowana do jednego zadania: za pomocą systemu wielkich luster, zainstalowanych na dachu, ma przekazywać blask sygnału do biblioteki, gdzie, pogrążony w całkowitym mroku, Wayne czeka na wezwanie do akcji.

gotham-2

Zakłady chemiczne AXIS, gdzie dochodzi do wypadku Jacka Napiera, ze wszystkich używanych przez Jokera kryjówek i baz operacyjnych najlepiej obrazują stan jego rozbitego na kawałki umysłu. Szczególnie znacząca jest kwestia koloru. Gotham utrzymane jest w zimnych, monochromatycznych odcieniach szarości i czerni: podobnie zresztą jak kostium jego obrońcy. Ponura fabryka nie jest wyjątkiem, jednak stan ten zmienia się gwałtownie w trakcie ucieczki Jacka przed policją. Gangster, próbując odciąć drogę stróżom prawa, odkręca zablokowane zawory i wprawia w ruch maszynerię. Jednolity kolor otoczenia zostaje nagle zaburzony eksplozjami jadowitej zieleni toksyn i rdzawoczerwonych odpadów, spływających nieczynnymi rurami.

Ta barwna zapowiedź rychłej przemiany w pstrokatego, zielonowłosego błazna jest równocześnie pierwszym zaburzeniem dotychczasowego porządku przedstawionego świata. Gdy Joker porzuci apartament Grissoma, zamieszka właśnie tutaj, zastawiając industrialne wnętrze elementami domowego umeblowania: parawanem, lampą z abażurem czy fotelem z podnóżkiem. Co ciekawe, gdy Joker nakłada makijaż, aby wystąpić w telewizji jako Napier, nie robi tego w zakładach, ale w swym starym mieszkaniu. Zestawienie eleganckiego i stylowego wnętrza oraz kuriozalnie wyposażonej fabryki odzwierciedlają rozdarcie osobowości szaleńca pomiędzy starym, a nowym „ja”. Ze ścian dawnego apartamentu na błazna przed lustrem patrzą z zawieszonych na ścianach portretów kobiety o kredowobiałej skórze i krwistoczerwonych ustach. Takie jak on. Pierwszym ciosem, jaki Batman zadaje Jokerowi, jest wysadzenie zakładów w powietrze. Sanktuarium Jokera daje mu siłę i broń – zabójczą truciznę – musi więc zostać zmiecione z powierzchni ziemi. Mściciel w masce nie niszczy budynku osobiście: wysyła zdalnie sterowany Batmobil, który zostawia ładunek. Maszyna staje przeciwko maszynie.

Wnętrza, w których dochodzi do spotkań Jokera zarówno z Brucem Wayne’m, jak i Batmanem, niemal zawsze są wypadkową pomiędzy rezydencją a fabryką. Eleganckie mieszkanie Vicky jest zaadaptowanym lokalem postindustrialnym, podobnie zresztą jak przypominająca wnętrze ogromnego statku Galeria Flugelheima, w której dochodzi do pierwszej bitwy w wojnie między siłami dobra i zła. Jak pisze o nim Szyłak: „To miejsce (…) jest w gruncie rzeczy puste: jego nazwa stanowi aluzję do innej znanej nazwy (Muzeum Guggenheima), jego zbiory składają się z rzeczy, o których dobrze wiemy, że tak naprawdę znajdują się gdzie indziej, jego wnętrze mieści wszystko, czego akurat potrzeba bohaterom, a co niekoniecznie powinno znajdować się w muzeum – jest tu restauracja, są schody, pełniące jednocześnie funkcję galerii, by Jocker mógł dokonywać zniszczenia nie przestając iść ku Vicky, jest świetlik w suficie podniesionym bardzo wysoko, żeby Batman mógł wpaść do środka i nie roztrzaskać się o podłogę, a także długi, pusty hol, by mógł on odlecieć unosząc dziewczynę w ramionach itd. W sumie jest to arena, ukształtowana tak, by nie przeszkadzać w starciu obu tytanów.” [11]

batman

Nieduże mieszkanko Seliny Kyle, sekretarki bezwzględnego, współpracującego z Pingwinem biznesmena Maxa Shrecka [12], jest koszmarnie kiczowate. Niczym dekoracja sitcomu z lat 60., w żadnym stopniu nie przypomina domu dorosłej kobiety. Pomalowane na różowo, ze świecącym na ścianie neonem, tworzącym napis „Hello there” („Witaj”), pełne pluszowych przytulanek, podkreśla nie tylko naiwność i pewnego rodzaju niewinność bohaterki, ale równocześnie jej niedojrzałość (wręcz zdziecinnienie). Po otarciu się o śmierć, gdy w szale zaczyna niszczyć swe przytulne gniazdko, rodzi się w niej nowa osobowość – dziewczynka przeradza się w dorosłą kobietę, spragnioną mrocznej strony swej natury. Pluszaki trafiają do młynka na odpadki w umywalce, a lustra i szklane bibeloty na toaletce zostają strzaskane. Hegemonię różu łamie smuga czarnej farby w sprayu. Stłuczony neon zaczyna jarzyć się fioletowym blaskiem. Selina rozbija na kawałki swój własny domek dla lalek – metaforę dotychczasowego życia. Ocalałe litery neonu układają się teraz w napis „Hell here” („Piekło jest tutaj”). Kanały rozciągające się pod miastem to sanktuarium Pingwina, jego dom, baza operacyjna i macierz, do której powraca, gdy zostaje pokonany. Są przeciwieństwem pustej rezydencji Wayne’a, służącej tylko do oczekiwania na sygnał. Już w pierwszych scenach filmu, gdy kosz dziecięcego wózka ze zniekształconym niemowlęciem w środku zostaje wrzucony do wody i spływa do ścieku, wylot rury kanalizacyjnej staje się wrotami piekieł. Spływ plątaniną korytarzy to zbliżanie się do jądra ciemności. Kanały to świątynia, mistyczna przestrzeń, nietknięta przez człowieka. Katakumby cywilizacji i labirynt wyobraźni – przestrzeń równocześnie ze wszystkich stron zamknięta i nieskończona. Pingwin może dzięki nim uderzać w dowolnym punkcie miasta, pozostając nieuchwytnym. Żebrowe sklepienia podziemnych komnat naprawdę przywodzą na myśl wnętrza pradawnych zwierząt – jeśli Gotham jest organizmem, to kanały są jego trzewiami. Gdy pałający żądzą zemsty odmieniec wygłasza kuriozalną przemowę do swych podopiecznych – nielotów, jego siedziba staje się amfiteatrem, w którym pingwiny zajmują miejsce ludzi, a człowiek występuje przed nimi na otoczonej wodą orchestrze. Ten podział powtórzy się, gdy ptaki będą przyglądały się walce pomiędzy swoim opiekunem a Batmanem. Serce sanktuarium Pingwina znajduje się pod opuszczonym ZOO, a jego główna sala to podziemia segmentu „Świat Arktyki”. Kamera, przejeżdżająca po ogrodzeniu ogrodu i kamiennych, pokrytych lodem statuach zwierząt w środku, potęguje wrażenie horrendalnego labiryntu. Dom Pingwina jest równocześnie miejscem jego ostatniej walki i śmierci – „Świat Arktyki” to odwrócona Katedra, tym razem nie sięgająca do nieba, ale zagłębiona w ziemię. Pingwin trafia do wodnego grobu: opada na dno zbiornika, odprowadzany wzrokiem swych ukochanych ptaków. Podobnie jak wcześniej fabryka, tak teraz ZOO musi zostać wypalone do szczętu, aby ład został przywrócony. W środku ognistego piekła wielka, zamarznięta kula ziemska rozpada się na kawałki.

ZAKOŃCZENIE

Powrót Batmana był ostatnim filmem o tym bohaterze, jaki zrealizował Tim Burton. Po protestach rodziców, zarzucających filmowi zbyt wiele mroku i perwersji [13], na stanowisku reżysera kolejnych dwóch części serii został obsadzony Joel Schumacher. Groteskowy gotyk i ekspresjonistyczny klimat zastąpiły dynamiczne ujęcia i jaskrawe kolory, zaś miasto przerodziło się w absolutnie odrealnione pole efektownych starć między bohaterami (do Człowieka–Nietoperza dołącza młody pomocnik – Robin) a złoczyńcami. Autor nowej trylogii o Batmanie, Christopher Nolan, w swoich filmach stworzył Gotham z wybranych elementów Chicago, Nowego Jorku i Detroit, odcinając się zdecydowanie od dotychczasowej tradycji i wizji Tima Burtona. Miasto Batmana jest teraz każdą i żadną zarazem metropolią w Ameryce – podobnie jak siedziby wielu innych superbohaterów.

Detective Comics #641 pg22

 

BIBLIOGRAFIA

Literatura podmiotu

Burton T., Batman, Warszawa, Galapagos, 2012.

Burton T., Powrót Batmana, Warszawa, Galapagos, 2012.

 

Literatura przedmiotu

Eisner L.H., Ekran demoniczny, tł. K. Eberhardt, Warszawa 1974.

Papieska A., Boski Oszust,  „Twórczość” 2009, nr 8.

Robinson B., Batman and Batman Returns. Adapting a Comic Book Superhero to The Silver Screen. Praca magisterska. California: Chapman University, 2006.

Sznajderman M., Błazen. Maski i metafory, Gdańsk 2000.

Szyłak J., Trzy spojrzenia na Batmana [w:] Komiks i okolice kina, Gdańsk 2000.


 

[1] Sznajderman M., Błazen. Maski i metafory, Gdańsk 2000, s. 133.

[2] Fraza o „niekończącej się bitwie o prawdę i sprawiedliwość” („a never-ending battle for truth and justice”), wraz z dodanym później wyrażeniem „oraz amerykański styl życia!” („and the American Way!”) pochodzą z nadawanego w USA od 1940 do 1951 roku serialu radiowego The adventures of Superman.

[3] Określenie „Gotham” funkcjonowało nawet w wieku XIX jako przezwisko dla Nowego Jorku, ukute przez Washingtona Irvinga w jego satyrze na tamtejszą socjetę i życie kulturalne Samalgundi, wydanej w 1807 roku. Pisarz ukazał mieszkańców Nowego Jorku jako współczesnych „głupców z Gotham” z brytyjskiej anegdoty.

[4] Szyłak w swoim tekście używa innej, starszej formy nazwy karty do gry, a co za tym idzie – imienia samej postaci.

[5] Szyłak J., Trzy spojrzenia na Batmana [w:] Komiks i okolice kina, Gdańsk 2000, s. 43.

[6] Eisner L.H., Ekran demoniczny, tł. K. Eberhardt, Warszawa 1974, s.94.

[7] Papieska A., Boski Oszust,  „Twórczość” 2009, nr 8, s. 84

[8] To szczególnie ważna innowacja, jaką wniósł film Burtona do mitologii Mrocznego Rycerza. W wersji komiksowej zabójcą jest przypadkowy rabuś – Joe Chill, który ginie na długo przed pojawieniem się Jokera w Gotham.

[9] Por. Szyłak J., op.cit, s. 47.

[10] Ibidem, s. 44.

[11] Ibidem, s. 45.

[12] Nazwisko tej postaci jest jednym z wielu hołdów dla niemieckiego kina ekspresjonistycznego, jakie Burton umieszcza w swojej dylogii o Batmanie. Grany przez Christophera Walkena Shreck jest fizycznie wyraźnie wzorowany na Maxie Schrecku, pamiętnym odtwórcy roli Grafa Orloka w  filmie Nosferatu – Symfonia grozy z 1922. Do innych, najbardziej istotnych motywów i nawiązań należą: upodobnienie wyglądu Gotham do Metropolis z filmu Fritza Langa z 1927 roku oraz wzorowanie finałowej walki na starciu pomiędzy Fredersenem i Rotwangiem, zaś umiejscowienie górującego nad miastem gmachu katedry w centrum zabudowy odwołuje się do Studenta z Pragi Stellana Rye z 1913.

[13] Robinson B., Batman and Batman Returns. Adapting a Comic Book Superhero to The Silver Screen. Praca magisterska. California: Chapman University, 2006, s. 105

[Suma głosów: 5, Średnia: 3.8]

2 thoughts on “Miasto koszmarów Tima Burtona”

  1. Pingback: Gotham w deszczu przedstawia: Urodzony, by zabijać | cdblog.pl - blog o popkulturze

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *