Klasyka klasyce nierówna
Jakiś czas temu zdałem sobie sprawę, że komiksy „kultowe” dzielą się na dwie kategorie: komiksy znakomite i komiksy ważne. Te pierwsze to lektury, które, oprócz oczywistych walorów historycznych, pozostają wciąż znakomitą rozrywką, pomimo upływających lat. Do takowych zaliczam „Strażników” czy „Powrót Mrocznego Rycerza”, które nieustannie pozostają fascynującym obiektem zarówno dla badaczy, jak i „zwykłych” fanów komiksu. Do drugiej kategorii zaliczam z kolei komiksy, które mają swoje miejsce w ogólnej historii medium, lecz których odbiór dzisiaj jest już mniej przyjemny niż dawniej i z pewnością nie jest wprost proporcjonalny do ich wartości badawczej. Doskonałym przykładem takiego komiksu są „Narodziny demona”.
Przez wiele lat wokół tego tytułu narosło mnóstwo legend i mitów. Mówiło się o jednym z najbardziej kontrowersyjnych „Batmanów”, o komiksie niemalże „zakazanym” i usuniętym z oficjalnej chronologii przygód Nietoperza, wreszcie o komiksie niezwykle znaczącym dla aktualnej historii Wayne’a – wszakże to tutaj miała rozpocząć się historia, którą później Grant Morrison rozwinął w postaci „Syna Batmana”. Dziś ten niezwykły i budzący emocje album trafia w ręce polskich czytelników i każdy z nas może już samodzielnie ocenić, na ile wciąż mamy do czynienia z ponadprzeciętną opowieścią.
Cały tom składa się z trzech opowieści, tworzących tzw. trylogię demona, przedstawiającą trzy różne spotkania Batmana z niebezpiecznym Ra’s al Ghulem i jego piękną córką Talią. W pierwszej historii Nietoperz staje do walki ramię w ramię z al Ghulem, celem powstrzymania niebezpiecznego terrorysty znanego jako Qayin, który chce doprowadzić do ekologicznej katastrofy. W drugiej opowieści, „Narzeczonej demona”, Batman musi ocalić niejakiego profesora Carmody’ego oraz jego syna przed zakusami al Ghula, który chce wykorzystać pracę naukowca. Trzecia historia to podróż w przeszłość przeciwnika Batmana, w której dowiadujemy się w jaki sposób odkrył on tajemnicę odmładzającej Jamy Łazarza.
Każdą z powyższych opowieści należałoby w zasadzie recenzować osobno, gdyż zdecydowanie nie reprezentują one jednorodnego poziomu artystycznego. „Syn demona” – owa pierwsza i najbardziej kontrowersyjna historia, w której Batman zostaje mężem Talii i poczęty zostaje jego syn – straciła już właściwie cały swój „szokujący” charakter. Migoczący gdzieś w tle wątek polityczny, odnoszący się do próby powstrzymania przez Batmana i al Ghula przewrotu w pewnym wschodnioeuropejskim państewku, które wspiera Qayin, wydaje się być dziś dość kuriozalny. Także kluczowy wątek romansu Bruce’a i Talii, choć rzeczywiście znaczący dla późniejszych losów Batmana, zbytnio smakuje niestety komiksowym melodramatem z lat 80. Podobne zarzuty wystosować można również pod adresem drugiej opowieści – „Narzeczonej demona”. Złe knowania al Ghula i jego relacje ze starzejąca się aktorką, której przywraca młodość, śledzi się dość monotonnie – poniekąd za sprawą charakterystycznej dla początku lat 90. niezwykle rozbudowanej warstwy językowej, która często przyćmiewa samą fabułę.
Z całej trójki zebranych historii wybijają się – zarówno fabularnie, jak i graficznie – „Narodziny demona”. Jest to przejmująco napisana przez Dennisa O’Neilla i przepięknie namalowana (nie narysowana) przez Norma Breyfogle’a opowieść o młodości Ra’s al Ghula, jego tragicznym losie i szaleństwie, które sprowadziły na mężczyznę kąpiele w Jamie Łazarza. Ta nowelka ma w sobie mnóstwo urzekającego, egzotycznego mistycyzmu, który podbijają dodatkowo imponujące ilustracje Breyfogle’a, tworzące prawdziwie epicki fresk na temat początków jednego z najzacieklejszych wrogów Batmana. To po prostu znakomita opowieść, przywołująca dodatkowo pewną dozę sentymentu w związku z pracami Breyfogle’a – artysty tak bardzo znaczącego dla odbioru Batmana w Polsce.
Muszę przyznać, że zamykając tom „Narodziny demona” byłem rozczarowany. Przez zdecydowaną większość albumu czułem się zwyczajnie znużony lekturą, a jedyną wisienką na torcie pozostał ostatni rozdział. Potencjalni kupcy, mający obecnie niezwykle szeroki wybór, jeśli chodzi o komiksy z Batmanem wydawane w Polsce, powinni zatem porządnie zastanowić się przed sięgnięciem po to wydanie. Jakkolwiek imponuje ono pod kątem jakości technicznego wykonania, to należy pamiętać, iż przy okazji „Narodzin demona” najczęściej sięgać będziecie z pewnością jedynie po 1/3 całego tomu. Należy zatem zastanowić się, czy warto przeznaczyć na owe kilkadziesiąt stron kilkadziesiąt złotych – tym bardziej, że na rynku czekają komiksy równie piękne wydane i zwyczajnie lepsze treściowo (jak „Mroczne odbicie”), a w kolejce ustawiają się już kolejne.
Autorem tekstu jest dr Tomasz Żaglewski – kulturoznawca, adiunkt w Zakładzie Badań nad Kulturą Filmową i Audiowizualną UAM. Obecnie pracuje nad książką dotyczącą współczesnych filmowych adaptacji komiksu.
Korekta: Monika Banik.
Serdeczne podziękowania dla Wydawnictwa Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu do recenzji.
Tytuł: „Batman. Narodziny demona”
Tytuł oryginału: „Batman. Birth of a demon”
Scenariusz: Mike W. Barr, Dennis O’Neil
Rysunki: Jerry Bingham, Tom Grindberg, Norm Breyfogle
Kolor: Jerry Bingham, Eva Grindberg, Norm Breyfogle
Zawiera: „Batman. Son of the demon” (1987), „Batman. Bride of the demon” (1991), „Batman. Birth of the demon” (1993)
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont Polska
Wydawca oryginalny: DC Comics
Data wydania: Październik 2015
Data wydania oryginału: Styczeń 2009
Liczba stron: 296
Format: 180×275 mm
Oprawa: twarda w obwolucie
Papier: kredowy
Druk: kolor
Cena: 99,99 zł