PIERWSZY TOM PINGWINA TOMA KINGA – RECENZJA KOMIKSU

Neo-noirowa rekonstrukcja złoczyńcy: „Pingwin. Tom 1: Długa droga do domu” Toma Kinga jako dekonstrukcja mitologii Gotham

Autor recenzji: MICHAŁ CHUDOLIŃSKI

Literacki Pingwin w przestrzeni post-heroicznej

Współczesny komiks superbohaterski – zwłaszcza w ramach imprintów takich jak DC Black Label – przeszedł w ostatnich dekadach radykalną transformację: od pulpowego źródła eskapizmu ku medium zdolnemu do introspekcji, dekonstrukcji i kulturowego komentarza. Penguin: The Long Way Down autorstwa Toma Kinga wpisuje się w ten nurt jako studium postaci ukryte pod płaszczem noir. Komiks, choć pozornie fabularnie skromny, funkcjonuje jako psychologiczna wiwisekcja jednej z najbardziej niedocenianych postaci z panteonu Gotham – Oswalda Cobblepota, znanego szerzej jako Pingwin.

Tom King, znany ze swojej skłonności do przesuwania granic konwencji (vide Mister Miracle, The Vision, Rorschach), także tutaj stosuje strategie literackie, które każą zadać pytanie nie tyle o to, co się dzieje, ale jak i dlaczego. Pingwin nie jest więc opowieścią sensacyjną – jest traktatem o przemocy jako strukturze tożsamości i o bezlitosnym determinizmie świata przedstawionego. To nie tylko powrót do Gotham – to powrót do samego siebie, do traumy, do archetypu. I jak zawsze u Kinga: powrót bez drogi ucieczki.


II. Struktura narracyjna: fragment jako strategia

Tom King sięga po strukturę epizodyczną, która przywodzi na myśl literacką formę opowiadań scalonych postacią głównego bohatera – rodzaj short story cycle (por. Dubliners Joyce’a czy Winesburg, Ohio Sherwooda Andersona). Każdy zeszyt Pingwina opowiada inną historię: od spotkania Oswalda z federalnymi agentami, przez analizę jego relacji rodzinnych, aż po traumatyczną retrospekcję z dzieciństwa. Taka struktura jest nie tylko formalnym zabiegiem – jest głęboko semantyczna. Fragmentaryczność odzwierciedla rozbicie tożsamości Pingwina – tożsamości, która ulega rekonstrukcji poprzez interakcje z innymi.

Co istotne, King celowo rezygnuje z silnego napięcia narracyjnego opartego na akcji. Zamiast tego buduje dramat psychologiczny oparty na dominacji słowa – zbliżając się tym samym do prozy noir lat 40. i 50., gdzie najważniejsze konflikty toczyły się w umyśle bohatera, a nie w zaułkach miasta. Mimo że komiks w warstwie wizualnej wciąż korzysta z kodu medium graficznego, jego struktura narracyjna przypomina bardziej powieść – Pingwin to powieść graficzna nie tylko z nazwy, ale z intencji formalnej.


III. Ontologia złoczyńcy: Cobblepot jako figura tragiczna

Kluczowym aspektem dzieła Kinga jest redefinicja złoczyńcy nie jako przeciwnika bohatera, ale jako głównego aktora moralnego dramatu. Cobblepot, który w klasycznych odsłonach Batverse’u pełnił funkcję groteskowego mafioso, staje się u Kinga bohaterem tragicznym. Jego zbrodnie nie są już tylko aktami przemocy, ale manifestacją głębszej potrzeby – potrzeby kontroli, wpływu, afirmacji. W strukturze fabularnej przypomina to antyczną tragedię: postać uwikłana w los, którego nie potrafi zmienić, porusza się po osi losu niczym Edyp – świadomy swojej natury, lecz niezdolny do jej odrzucenia.

Tym, co najbardziej wyróżnia Kinga w jego podejściu do Cobblepota, jest rezygnacja z prostych kategorii moralnych. Nie mamy tu do czynienia z próbą wybielenia złoczyńcy (jak w niektórych współczesnych reinterpretacjach), lecz z przedstawieniem jego zła jako nieodłącznego elementu jego osobowości – nieprzyjemnego, ale głęboko ludzkiego. Narracja nie prosi o współczucie, ale o zrozumienie. A to wyzwanie intelektualne większe niż empatia.


IV. Styl wizualny jako narzędzie narracyjne

Oprawa graficzna, za którą odpowiadają m.in. Rafael de Latorre i Mikel Janín (w przyszłych zeszytach), bywa traktowana jako funkcjonalna, a nawet „nienachalna”. Taki minimalizm można jednak odczytywać jako celową strategię: to nie rysunek ma prowadzić narrację, lecz słowo. Styl graficzny jest podporządkowany rytmowi opowieści – kadrowanie, światłocień, kompozycja stron służą narracji opartej na napięciu psychicznym, a nie wizualnym przepychu. Częste użycie zbliżeń, cieniowania i statycznych kadrów buduje klimat alienacji i klaustrofobii, co idealnie współgra z duszną atmosferą noir.

Brak spektakularnych splash pages czy kinetycznych scen akcji nie jest niedopatrzeniem – to antyteza komiksowej formuły, która w tym przypadku została odrzucona na rzecz estetyki przypominającej kadry z The Sopranos czy Breaking Bad – seriali, które także przeformułowały rolę przestępcy w narracji kultury popularnej.


V. Poetyka noir: przeszłość jako pułapka

King – podobnie jak Brubaker – operuje w obrębie estetyki neo-noir, ale jego podejście jest mniej pulpowe, a bardziej literackie. Jeśli Brubaker (zwłaszcza w Criminal czy Fatale) używa noir do budowania napięcia fabularnego i estetycznej atrakcyjności, King sięga po noir jako po język psychologii. Noir u niego to nie moda, to egzystencjalna diagnoza: wszyscy bohaterowie są uwięzieni w cyklach traumy, przemocy i ambicji. Nie ma ucieczki, nie ma oczyszczenia – tylko powrót. Tytułowy „powrót do domu” to nie tyle geograficzny, ile ontologiczny ruch: Cobblepot powraca do samego siebie jako do źródła cierpienia, ale i siły. Gotham jest tylko tłem – prawdziwym polem bitwy jest psychika.


VI. Kontekst medialny i problem recepcji

W tle całej opowieści znajduje się nieuniknione porównanie do serialowej inkarnacji Pingwina z „The Batman” Matta Reevesa, gdzie Colin Farrell stworzył charyzmatyczną, brutalną i sceniczną postać. W tym świetle wersja Kinga jawi się jako mniej atrakcyjna medialnie, ale bardziej wymagająca intelektualnie. Brak tej „telewizyjnej” charyzmy może być odbierany jako wada – ale równie dobrze może to być manifest niezgody na dalszą popkulturową spektakularność. Komiksowy Pingwin to próba oporu wobec dominacji ekranowego obrazu nad narracją graficzną – to głos bardziej kameralny, mniej widowiskowy, ale właśnie przez to bliższy prawdziwemu dramatowi.


VII. Zakończenie: dekonstrukcja jako program

Pingwin Kinga to nie komiks, który chce się podobać. To dzieło, które chce działać – poprzez język, poprzez strukturę, poprzez ambiwalencję moralną. Pierwszy tom funkcjonuje jako swoiste preludium – ciężkie, gęste, fragmentaryczne – ale zarazem pełne obietnic. Widzimy tu nie tylko wskrzeszenie zapomnianej postaci, ale także próbę przebudowania całej formy opowiadania historii w świecie Batmana.

Nie jest to najwybitniejsze dzieło Kinga, ale może być jednym z jego najbardziej uczciwych: pokazuje, że także złoczyńcy mają swoje poetyki, swoje traumy, swoje odysei. A także swoje tragedie.


Ocena krytyczna:
Nie dla każdego, ale dla tych, którzy szukają w komiksie nie tylko opowieści, ale formy myślenia o narracji, to lektura obowiązkowa.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Pingwin tom 1. Scen. T. King. Rys. R. De Latorre. Egmont 2024.

[Suma głosów: 0, Średnia: 0]

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *