Przekroczyć Nową Granicę

Memoriał Darwyna Cooke’a

Darwyn_Cooke

W tym roku pożegnaliśmy Darwyna Cooke’a. Scenarzystę i rysownika, zdobywcę prestiżowych nagród Eisnera, którego śmierć odbiła się szerokim echem w środowisku komiksowym, ale również w mediach w ogóle. Dość powiedzieć, że tą smutną nowinę przekazywały między innymi New York Times czy Washington Post, a także niemal każdy portal, który choć trochę wiązał się z komiksem. Niektórzy wiedzieli, inni dopiero mieli się przekonać, a niektórzy – głównie Ci, do których adresuję poniższy tekst – być może wciąż jeszcze nie wiedzą, dlaczego sobota 14 maja roku 2016 stała się smutnym dniem dla całej branży powieści obrazkowych. Bo powiedzmy sobie szczerze, kiedy tego dnia, w wieku 53 lat, Darwyn Cooke zmarł na raka płuc, świat komiksu stracił bardzo wiele.

Sic Parvis Magna

Cooke urodził się w Kanadzie, a dokładniej rzecz ujmując, w Toronto. Wychował się  w Nowej Szkocji, kanadyjskiej prowincji. W młodości nie pasjonował się szczególnie komiksem, a swój debiut w tym medium zaliczył w wieku 23 lat, publikując kilka stron w 19 numerze New Talent Showcase. Jednak niewielkie – stosunkowo – pieniądze zniechęciły młodego Cooke’a. Wierzcie lub nie, ale dopiero kilkanaście lat później Darwyn wrócił do komiksów – tym razem zostając na dobre. Choć tym, co prawdopodobnie zatrzymało artystę w branży, nie był komiks per se. Wszystko zaczęło się tak naprawdę od The New Batman Adventures i Superman: The Animated Seires, do których to animacji Cooke przygotował storyboardy. Trzy lata później wniósł swój wkład do animacji otwierającej serię Batman Beyond. Jednak to dopiero nadejście nowego millenium przyniosło pierwsze obrazkowe sukcesy tego artysty.

Cooke-4

XXI wiek Darwyna Cooke’a

Rok 2000 przyniósł Batman: Ego – pozycję, która była trampoliną do kariery artysty. Dzięki temu twórcą zainteresował się Marvel i Cooke miał okazję pracować między innymi przy takich tytułach jak X-Force czy Spider-Man’s Tangled Web, ale zlecenia, które wykonywał dla Domu Pomysłów, nigdy nie przyniosły mu takiego uznania jak to, co tworzył dla DC. Wystarczy przeglądnąć zestawienia jego najlepszych dzieł, znajdziemy tam przede wszystkim Nową Granicę, The Spirit, Catwoman czy Before Watchmen, chociaż wysoko ceniony jest również Parker (dla wydawnictwa IDW Comics).

Co takiego było w tych komiksach, że Cooke stał się tak rozpoznawanym, cenionym artystą? Dobrym przykładem będzie tutaj recenzowana niedawno na łamach Gotham w Deszczu Catwoman: Na tropie Catwoman. Pozwolę sobie na autocytat: „Ten człowiek potrafił narysować wszystko, od scen akcji po sceny dialogowe. Kompozycja kadrów w Catwoman jest prosta, ale zawsze przemyślana. Oszczędna, ale pozwalająca płynnie śledzić kolejne sceny. Nawet nietypowo ułożone kadry są tak rozplanowane, że wzrok bez problemów przeskakuje do odpowiedniej ramki.” Oczywiście podtrzymuję tą opinię, ale chcę uwypuklić tutaj to, co rzuca się w oczy, jako pierwsza dystynktywna cecha twórczości Cooke’a. Dzięki przemyślanemu ułożeniu kadrów, Cooke potrafił – co jest zdolnością wyjątkową – prowadzić czytelników przez historię za pomocą samego obrazu. Czasami dialogi czy narracja stawały się zbędne. Rysownik przy okazji Catwoman udowodnił jednak nie tylko swój kunszt w sztuce sekwencyjnej, ale pokazał również, że nie boi się redefiniować postaci, nadawać im charakteru, głębi. Bo Cooke był nie tylko rysownikiem, ale też scenarzystą i to, co zrobił dla postaci Catwoman, było dalece bardziej posunięte niż tylko zmiana stroju.

Jednak dopiero rok 2004 pokazał pełnie umiejętności Kanadyjczyka. Ukazała się Nowa Granica. Mogę znów odesłać do swojej niedawnej recenzji tego tytułu opublikowanej na łamach tego portalu, ale żeby się tutaj nie powtarzać, oddam głos innym:

Scott Snyder (scenarzysta): „Nowa Granica to jeden z moich ulubionych komiksów. Cenię go za to głębokie uczucie nadziei i zadumy, mimo przedstawienia świata pochłanianego przez mrok.”

James Biggie (twórca okładek): „Ten numer [Nowej Granicy] pokazał mi po raz pierwszy, że okładka komiksu nie musi być naładowanym akcją splash-pagem. Pokazał mi, że można powiedzieć wiele, bez pokazywania wiele.”

Brian Micheal Bendis (scenarzysta): „Najlepszym sposobem uczczenia śmierci artysty jest przysiąść nad jego dziełem i cieszyć się nim raz jeszcze. Spróbujcie Nową Granicę Cooke’a.”

Rob Salkowitz (publicysta): „W moim przekonaniu, największym osiągnięciem Nowej Granicy jest wzbudzenie percepcji niewinności otaczającej wczesne lata 60’ bez zanurzania się w nostalgii czy korzystania z komiksowych schematów.”

4088524-1+bm_37_cooke_var

Bardzo dobrze oceniany był również wkład Cooke’a w serię The Spirit, a więc dziecko samego Willa Eisnera, a także w serię Watchmen, za której spin-offy Before Watchmen: Minutemen i Before Watchmen: Silk Spectre był odpowiedzialny. Szczególnie w przypadku komiksów związanych ze Strażnikami, Cooke był chwalony za to, że, jako jedynemu, udało mu się oddać ducha oryginału. Stworzone – nie oszukujmy się – z potrzeby pieniądza, komiksy serii Before Watchmen były mocno krytykowane, a jednak znalazł się ktoś, w osobie Cooke’a, kto był w stanie oddać należny honor dziełu Moore’a i Gibbonsa.

Wreszcie, seria Parker, komiksowa adaptacja powieści Donalda Westlake’a, która przez wielu recenzentów i czytelników uznawana jest za jeden z najlepszych kryminałów w historii powieści obrazkowych. Serwis IGN tak oto pisze o tym komiksie:

„Powieść graficzna Parker to po prostu klasa mistrzowska sztuki sekwencyjnej. Cooke osiągnął niezwykłe rezultaty, jeśli chodzi o światło, cień i monochromatyczne kolory użyte w komiksie, pokazując jak daleko zaszedł od czasów pierwszych prac dla DC. Bardzo często nie potrzebował słów, żeby opowiedzieć swoją historię (jak to widać w prawie zupełnie niemym wstępie do Parker: The Hunter).”

Narysować, podsumować, zapamiętać

Jednak czy jego twórczość była aż tak istotna, żeby pisać o nim wspominki? Czy tysiące kondolencji, mnogość artykułów i podsumować, setki newsów miało swój racjonalny powód? Czy Cooke naprawdę był aż taki wielkim artystą?

Cooke07

Zanim odpowiem na to pytanie, warto jeszcze się zatrzymać przy czymś, co definiuje jego twórczość jako rysownika. Ten charakterystyczny, kreskówkowy styl da się rozpoznać wszędzie. Choć widać w jego kresce odwołanie do przeszłości, bowiem jest mocno niedzisiejsza (jak na gatunek superhero), to jednak postacie są żywe, świeże i nie czuć od nich  zapachu formaliny. Jednak niezwykłe w tym stylu retro jest to, że dzięki niemu Cooke może z łatwością podkreślać w kreowanych postaciach najważniejsze ich aspekty. Kiedy patrzymy na narysowaną przez niego Catwoman, od razu widać tę drapieżność, ale też styl i elegancję (szczególnie w ruchu!). Batman jest w wizji Cooke’a posępnym, mrocznym mścicielem, a Superman emanuje pewnością siebie i nawet majtki zarzucone na spodnie nie umniejszają jego potędze. I to wszystko Cooke potrafił pokazać bez jednego słowa. To samo oczywiście tyczy się innych postaci, od głównych bohaterów przez postacie poboczne. Każda z nich ma swój charakter, własną tożsamość – mimo tego, że wiele elementów ich wyglądu jest podobnych do siebie,.

W takim razie, co tak naprawdę zostawił po sobie Darwyn Cooke? Czy to tylko świetne komiksy, wyjątkowy styl i podejście do kompozycji kadrów? Wydaje mi się, żenie tylko. Cooke zostawił tak naprawdę coś o wiele ważniejszego, niż swoją twórczość. Jego spuścizną, wierzę w to mocno, jest drogowskaz, który kieruje komiks z powrotem do źródeł. Do opowieści o odwadze i nadziei, opowieści o ludziach i ich problemach. Cooke pokazał, że esencję superbohaterskich przygód można połączyć ze współczesnym podejściem do opowiadania historii i dojrzałością. Komiks może przerażać, smucić, skłaniać do myślenia, ale komiks może też – często w tym samym momencie – bawić. W czasach posępnych herosów, śmiertelnie poważnych filozoficznych opowieści o naturze ludzkości i pośród brutalnej, pustej akcji, łatwo o tym zapomnieć. Sięgnijcie po dowolny komiks Cooke’a, a gwarantuję Wam – już nigdy nie zapomnicie, jak dobrą, a jednocześnie inteligentną rozrywką potrafią być powieści obrazkowe, nawet te o superbohaterach w rajtuzach.

GICOOKE_DJ-10_5737533decdbe0.44775066

Autorem recenzji jest Paweł Kicman, absolwent psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, redaktor i edytor w serwisie Panteon.pl.

Korekta: Monika Banik.

[Suma głosów: 2, Średnia: 5]

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *