The Golden Age of DC Comics

Złote połączenie słowa i obrazu

 The-Golden-Age-of-DC-Comics

Trudno jest mi się wyzbyć wrażenia, że komiks, sztuka łącząca w sobie między innymi literaturę i malarstwo, spełnia niekiedy rolę współczesnych mitów. Kulturotwórcza wartość tego medium najpełniej zaczęła się objawiać w latach 30. ubiegłego wieku na terenie Stanów Zjednoczonych, państwie imigrantów, których życie często napędzane było przez chęć realizowania własnych marzeń. Dowodem na uwiarygodnienie tych słów są historie tworzone na łamach wydawnictwa DC, miejscu powstania Supermana, Batmana czy Wonder Woman…

 

Omnibusowe świadectwo

 

Narodziny legendarnej trójki superbohaterów to jeden z najważniejszych punktów wyjątkowej książki, swoistej Biblii dla wszystkich fanów komiksu zza Oceanu. Mowa o „The Golden Age of DC Comics” autorstwa Paula Levitza, amerykańskiego wydawcy i scenarzysty odpowiedzialnego za serię „Legion of Super-Heroes”, którego młodzieńcze pasje związane z kulturą fanowską (redagowanie fan-zinów, udział przy różnorakich konwentach), w przyszłości zaprocentowały awansem na jedną z najbardziej znaczących posad w branży komiksowej, gdy w latach 2002-2009 piastował on urząd prezydenta DC. Doświadczenie oraz osobiste przywiązanie do marki są dosyć jednoznacznymi wskazówkami co do charakteru omawianego opracowania. To przepiękna, bogato ilustrowana laurka, a równocześnie kronika najważniejszych wydarzeń jednego z dwóch największych amerykańskich wydawnictw komiksowych.

teaser_va_dc_comics_golden_age_top_1301021814_id_616331

W tym miejscu wypada uściślić pewną zasadniczą kwestię. Paul Levitz stworzył bowiem monumentalne, tak w formie, jak i treści, dzieło „75 Years of DC Comics. The Art of Modern Mythmaking” nagrodzone prestiżową nagrodą Eisnera. W dużej mierze kompletna historia amerykańskiego potentata wydana została po raz pierwszy w 2010 roku przez niemiecką oficynę TASCHEN, specjalizującą się w książkach poświęconych różnym segmentom sztuki – fotografii, filmowi, architekturze, ale także właśnie komiksowi czy podróżom. Od 2013 roku postanowiono opublikować pojedyncze tomy składające się na tytaniczną pracę Levitza. Tak oto otrzymujemy zatem „The Golden Age of DC Comics”, pierwszą z pięciu planowanych części, która przybliża nam historie z lat 1935-1958, a więc tak zwanego Złotego Wieku Komiksu, kiedy to na scenie pojawili się najważniejsi superbohaterowie rozpalający wyobraźnię tak ówczesnych, jak i dzisiejszych czytelników.

 

Podwaliny sukcesu

 

Nim nastał Złoty Wiek, a kultura obrazu na dobre zdominowała sposób rozumienia i postrzegania świata, prym wiodło słowo mówione. Tak też we wprowadzeniu przypomnieć sobie możemy o znaczącej roli najstarszych narratorów, bajarzy, którzy w czasach prehistorycznych tworzyli prawdziwe widowiska cementujące wspólnoty pierwotne. Historie o bogach i ludziach, życiu i śmierci, uczuciach, których doniosłość wybrzmiewała w jaskiniach z naskalnymi obrazami ożywianymi za sprawą światłocieni powstających z palenisk… w takiej scenerii rodziły się pierwsze mity. Opowieści o powstaniu świata nie są jednak wyłącznie formą literacką. To także, a może przede wszystkim, metoda ujęcia rzeczywistości, zrozumienia i wyobrażenia prawd o otaczającym świecie. Chociaż zmieniły się atrybuty i wzory, to w podstawowym sensie potrzeba opowieści przetrwała aż do czasów współczesnych.

dc_comics_golden_age_va_gb_open_0026_0027_02832_1501061251_id_805959

Podobnie jest właśnie z komiksem, którego nazwa pojawiła się w 1897 roku. Pojęcie „comic book” było użyte do opisania kolekcji magazynów wypełnionych między innymi przez prace Richarda Feltona Outcaulata, twórcę Yellow Kida, rozpatrywanego dziś jako przełomowego, bo pierwszego rozpoznawalnego bohatera komiksowych pasków, który miał znaczący wpływ na sprzedaż czasopisma. Łysy chłopiec ubrany w zbyt dużą żółtą koszulę, pomimo braku pełnego uzębienia, był pierwszą postacią mówiącą za pomocą dymków. Utrwalenie słowa komiks, definiowanego podobnie jak dzisiaj, nastąpiło jednak przede wszystkich w latach 30. XX wieku.

 

Zrozumieć medium

 

Nowy Jork jako miasto imigrantów – miejsce determinacji i przedsiębiorczości. Nic też dziwnego, że społeczne ciśnienie rodzące się w najbiedniejszych dzielnicach metropolii, zyskało wkrótce twórczą, materialną formę. Tak też poznajemy Harry’ego Donnenfelda i Jacka Liebowitza, partnerów biznesowych, którzy uruchomili własny dom wydawniczy zajmujący się osławionymi pulp magazines, tanimi, wydawanymi na papierze gorszej jakości (skąd pochodzi nazwa) oficynami, których tematyka wiązała się z pikantnymi opowieściami spod znaku fantastyki czy kryminału. Trzeba pamiętać, że mniej więcej w tym samym czasie wciąż odczuwalne były skutki Wielkiego Kryzysu, prawdopodobnie największego regresu gospodarczego ubiegłego stulecia. Co ciekawe, historie obrazkowe znane z pasków komiksowych były wówczas wyjątkowo popularne, zapewne przez niskie ceny oferowane w codziennych kioskach.

Potencjał tego medium na początku lat 30. dostrzegł również major Malcolm Wheeler-Nicholson. Amerykański pisarz tworzący w nurcie pulp-fiction, oficer kawalerii w stanie spoczynku, postanowił wykorzystać szansę i założyć własną inicjatywę – nową serię. Tak też 11 stycznia 1935 roku narodziło się „New Fun Comics”, antologia dowcipnych historii ze zwierzętami jako głównymi bohaterami oraz westernami, była właściwie pierwszym komiksem z późniejszego wydawnictwa DC. Wheeler-Nicholson miał poczucie, że komiksowe paski to tylko podstawa, która może stać się zaczynem pod osobne, pełnoprawne opowieści dla zupełnie nowych odbiorców.

dc_comics_golden_age_va_gb_open_0030_0031_02832_1501061251_id_805968

W ten sposób niezwykła idea okazała się być wiążąca dla współpracy Donnenfelda, Liebowitza, Wheelera-Nicholsona oraz Maxa Gainesa, pioniera sztuki komiksu, który wprowadził paletę czterech barw dla pierwszych kolorowych pasków z historiami obrazkowymi. Na tych personalnych filarach stworzono „Detective Comics” (premiera w 1937), komiks, który dał właściwą, kultową już dziś nazwę amerykańskiego giganta, założonego pierwotnie jako National Allied Publications. Śmiałe posunięcie okazało się być strzałem w dziesiątkę, zwłaszcza gdy początkowe westerny i krótkie humoreski zostały zastąpione przez zupełnie nowy gatunek wiążący się z dziejami nadludzi.

 

Złoty Wiek Superbohaterów

 

Pojawienie się superbohaterów było prawdziwą rewolucją. Heros, zrodzony pierwotnie z nietzscheańskiej koncepcji nadczłowieka, działał jednak nie przeciw, a na rzecz dobra społeczeństwa. Twórcami Supermana, pierwszego znaczącego herosa znanego z serii komiksowych DC, byli Joe Schuster i Jerry Siegel. Pierwszy z nich, scenarzysta rozkochany w pulp stories, fan wszystkich możliwych gatunków związanych z fantastyką, uwielbiał przetwarzać nowo poznane historie, kreując w ten sposób zupełnie nieprawdopodobne rzeczywistości. Z kolei Siegela można było określić jako artystę, który poświęcał wszystko, żeby doskonalić swój warsztat i ponadprzeciętny talent. Zarówno jeden, jak i drugi byli wyrzutkami, którzy pochodzili z niezbyt majętnych rodzin. Eskapistyczna ucieczka w świat wyobraźni wydaje się przez to oczywistą drogą dla początkujących twórców.

Warto zauważyć, że właśnie pierwsza generacja młodych artystów została uwikłana w dynamiczny świat przemian. Rozwój techniki, znacząca rola prasy, coraz większe oddziaływanie radia, skutki gospodarczego kryzysu, a przy tym widmo nadciągającej wojny sprawiły, że trzecia dekada XX wieku była niesamowita pod wieloma aspektami. Tutaj też pojawia się rola komiksu. Zobrazowanie rzeczywistości przy jednoczesnej fikcji nadającej koloryt codzienności.

dc_comics_golden_age_va_gb_open_0194_0195_02832_1501061252_id_805986

Supermana, potężnego bohatera z mocami, które przekraczają ludzkie wyobrażenie, można określić jako najbardziej osobiste dzieło twórców. Jerry i Joe postanowili zgłosić się ze swoją historią do przeróżnych wydawców. Odpowiedź była jednak zazwyczaj negatywna. Dlaczego? Paradoksalnie stało się tak zapewne przez absolutną oryginalność pomysłu. Dookoła dominowały bowiem westerny, detektywistyczne śledztwa, opowieści science-fiction… Historie dobrze znane. Propozycja dwójki siedemnastolatków, żydowskich imigrantów mieszkających w Cleveland, była zaś zwiastunem zupełnie nowego gatunku. Historii o superbohaterach.

Inicjatywa spotkała się jednak w końcu z aprobatą przedstawicieli DC Comics. Debiut Supermana nastąpił w pierwszym numerze „Action Comics” wydanym w czerwcu 1938 roku. Dostrzegamy w nim klasyczny wizerunek – niebiesko-czerwony kostium z peleryną i duża litera „S” widniejąca na piersi bohatera. Współczesny Herkules był przybyszem z obcej planety, a zatem naturalnym przedstawicielem obcego kręgu kulturowego. Imigrantem, który osiedlił się w Ameryce i stał się jej obrońcą. Ratuje kobiety, likwiduje przestępców, zyskuje poklask i społeczną aprobatę – tak w komiksie, jak i społeczeństwie. Natomiast fakt, że Clark Kent, alter ego Supermana, to zwyczajny Amerykanin pracujący jako reporter, tylko wzmacnia autentyczność tej postaci.

dc_comics_golden_age_va_gb_open_0228_0229_02832_1501061252_id_805995

Tutaj jednak warto nadmienić ważną kwestię symptomatyczną dla Złotej Ery Komisu. Charakterystyka Człowieka ze Stali, jego umiejętności, moce, a także tożsamość dopiero z czasem uzyskuje pełniejsze rozwinięcie. Dzieje pionierskiej figury superbohatera przybliżane są przez Levitza z naturalną swadą charakterystyczną dla fana, jak i wnikliwym nakreśleniem społeczno-kulturowego kontekstu, które jest już cechą fachowca, dziennikarza-kronikarza.

Barwne, wciągające historie, które na początku dotyczyły kryminalnych spraw, różnego rodzaju przestępstw, codzienne troski… udanie korespondowały z wrażliwością imigrantów. Przygody superbohatera zmuszonego do podwójnej tożsamości miały w sobie bowiem niesłychanie istotny aspekt walki o społeczną sprawiedliwość. Personifikacja tych zmagań pod postacią nadludzkiego wyzwoliciela – trudno o bardziej hipnotyzującą figurę przyciągającą rzeszę odbiorców.

Sukces postaci Supermana można byłoby określić bez wątpienia w kategoriach kosmicznego triumfu. Gdy na przełomie lat 1939/1940 nakład pierwszych trzech historii przekraczał miliony sprzedanych egzemplarzy, wprost nie nadążano z wydrukami. Prawdziwa Supermania objawiała się nie tylko w komiksach, ale również audycjach radiowych, koszulkach, paradach, reklamach… Symbol popkultury rozpoznawalny wśród każdego, kto miał z nim choćby chwilową styczność. Nic dziwnego, że reakcja włodarzy DC była jedna – stworzyć kolejnego superbohatera.

Tak też dochodzimy do postaci Boba Kane’a i Billa Fingera, twórców postaci Batmana. W tym też miejscu warto nadmienić, że za oficjalnego twórcę do dzisiaj podawany jest wyłącznie Bob Kane, wkład Billa Fingera jest jednak coraz bardziej zauważalny, chociażby poprzez publikacje takie jak „Cudowny chłopak. Nieznany współtwórca Batmana”. Zamaskowany pogromca przestępczości był kolejnym fenomenem, który rozpalał wyobraźnię czytelników. Czarno-szary strój z żółtym pasem i peleryną skrywał postać spowitą zasłoną tajemnicy – publika bardzo szybko pokochała Batmana, bohatera, w którego charakterze dało się zauważyć rys tajemniczości z niemego filmu „Maska Zorro”. Po kilku pierwszych numerach „Detective Comics” (premiera w maju 1939 roku) w historii pojawiały się nie tylko kolejne śledztwa rozwiązywane przez wybitnego detektywa, inspirowanego między innymi dokonaniami Sherlocka Holmesa. Czytelnicy wkrótce dowiedzieli się także o początkach historii Obróncy Gotham.

109116_original

Kultowa już scena zabójstwa rodziców Bruce Wayne’a uwidoczniła prawdziwą tożsamość Batmana i jego późniejszą motywację w działaniach na rzecz lokalnej społeczności. Wypowiedzenie osobistej wojny przestępcom z miasta Gotham było zrozumiałe dla czytelników. Doświadczenia młodego chłopaka odcisnęły się bowiem znaczącym piętnem na psychice dorosłego milionera, dziedzica fortuny Wayne’ów. Superbohater-detektyw osadzony w historiach kryminalnych łączył w sobie wysoką inteligencją, świetne wyszkolenie fizyczne, mordercze treningi zarówno w sztukach walki, jak i naukach takich jak psychologia czy kryminalistyka. Batman ze Złotego Wieku dysponował jednak przede wszystkim siłą umysłu i własnych pięści, dopiero z czasem zyskując technologiczne udoskonalenia. Ciekawe jest to, że Mroczny Rycerz, bohater znany z tego, że nie zabija, początkowo posługiwał się bronią palną, której używał bez skrupułów. Przełom nastąpił dopiero w 1940 roku, gdy wprowadzono jego kodeks moralny.

Trzecią najbardziej znaczącą figurą w panteonie bohaterów DC jest bez wątpienia Wonder Woman. Postać zrodzona w głowie Williama Moultona Marstona (psychologa, wynalazcę wariografu) miała być dodatkowym wykorzystaniem potencjału komiksowego medium. Autor czerpał inspirację z mitologii greckiej i obserwacji psychologicznych. Księżniczka Amazonek, której debiut nastąpił w 1941 roku na łamach „All-Star Comics”, miała być realnym przykładem na to, że kobiety mogą dorównać mężczyznom. Sama postać miała początkowo nazywać się zresztą Suprema The Wonder Woman, jako żeński odpowiednik postaci Supermana jednak redaktor Sheldon Mayer skrócił ją tylko do drugiego, znanego dziś członu superheroiny.

Marston wespół z rysownikiem Harrym G. Peterem zobrazował swoją postać z jako popkulturowy nośnik poczucia własnej wartości kobiet, niezależności. Ikona tradycyjnego feminizmu w fantastycznej formie zyskała poklask ze strony czytelników. Na podwójną tożsamość superbohaterki składała się także postać Diany Prince, córki królowej Hippolity, ambasadorki Amazonek w świecie ludzi.

Golden-age-Batman-batman-6855861-1024-768

Wielka trójca stymulowała niesłychany rozwój historii o superbohaterach, a przy tym progres samego wydawnictwa DC. Twórczy ferment współpracowników i satysfakcja z własnej pracy wiązała się z milionowymi nakładami historii obrazkowych. Nic dziwnego, że pojawili się naśladowcy z innych wydawnictw, natomiast DC poszerzyło panteon postaci chociażby o Hawkmana, Green Lanterna, The Spirit… Akcja zawsze powoduje reakcję, stąd też na arenie wyobraźni pojawili się znaczący przeciwnicy, którzy nierzadko kładli podwalinę pod rozwój psychologii superbohaterów. Joker dla Batmana, Lex Luthor dla Supermana, Cheetach dla Wonder Woman. W sukurs bojownikom o dobro przychodzili także pomocnicy, jak Robin, który z powodzeniem stanowił figurę pozwalającą na utożsamienie się młodych czytelników z fikcyjnymi bohaterami. Dzięki pomagierom zmieniał się także charakter opowieści, które nabierały bardziej żartobliwego tonu.

Nic dziwnego, że wielka popularność Batmana, Wonder Woman i Supermana wiązała się z ich propagandowym ujęciem w czasie trwania II Wojny Światowej. Duch patriotyzmu stanowił zasadniczą wartość kolejnych historii. Po globalnym konflikcie trudno było jednak wrócić do tradycyjnych historii o superbohaterach działających z kryminalistami. Tak też dotychczasowych twórców czekało nie lada wyzwanie – odświeżenie uniwersum świata superbohaterów i rozwinięcie nowych lub mniej znanych postaci. Złożoność całej sprawy przejawiała się także za sprawą twierdzeń doktora Friedricha Werthmanna, który rozpoczął kampanię mająca na celu zdyskredytowanie medium szkodliwego dla wrażliwości najmłodszych odbiorców. Między innymi przez to znów coraz popularniejsze zaczęły być historie obyczajowe, kultowe westerny, romanse… czyżby zmierzch superbohaterów? Wbrew pozorom – nie do końca. O tym, co wydarzyło się dalej, dowiemy się za sprawą „Srebrnego Wieku Komiksów DC”.

 

Serce fana, oko kronikarza

 

Rozmach, monumentalność, tytaniczny nakład pracy, zamiłowanie do historii. Każde z tych określeń idealnie oddaje wrażenie, które towarzyszyć nam będzie po lekturze „The Golden Age of DC Comics”. Paul Levitz oddaje należny hołd wydawnictwu DC czyniąc to z nieprawdopodobną, gawędziarską swobodą. Nie da się ukryć, że wartością samą w sobie są tutaj także setki ilustracji, komiksowych shortów, archiwalnych fotografii, plakatów, okładek, fragmentów z najbardziej znaczącymi, ale też mniej rozpoznawalnymi postaciami z kanonu superbohaterskiego. Odpowiednie zestawienie słowa i obrazu sprawia, że naukowy esej zbliża się charakterem do medium, o którym opowiada – magia komiksu przebija tutaj wprost z każdej strony.

Blisko trzydziestopięcioletnie doświadczenie płynące z działalności Levitza w strukturach DC pozwala mu spojrzeć na wiele procesów w perspektywie lat, przemian ekonomicznych, kulturowych, światopoglądowych. W swoich rozważaniach nie ogranicza się jednak on wyłącznie do medium komiksowego, zauważając jak wielki wpływ historie o superbohaterach miały także na inne formy przekazu – przede wszystkim radio, telewizję, kino, całą franczyzę budowaną wokół ikon popkultury. Każda ilustracja opatrzona jest autorskim komentarzem, który przybliża nam charakter prac, anegdotki z życia twórców czy odbiór fikcyjnych światów wśród fanów. Warto powiedzieć, że przepastne opracowanie zawiera także wywiad z Joe Kubertem, najlepiej znanym z prac nad Hawkmanem czy Sgt. Rockiem. „The Golden Age of DC Comics, to fantastyczny artefakt, który odsyła nas do początków rozwoju wydawniczego giganta, przedstawia nam kulturowy pejzaż amerykańskiego społeczeństwa oraz eskapistyczne dążenia utalentowanych twórców dających podwaliny pod współczesne mity o superbohaterach. Niezapomniany obraz i wartościowe świadectwo.

 preview_va_dc_comics_golden_age_08_1212211202_id_646631_1367509631_crop_550x368

Autorem recenzji jest Marcin Waincetel – absolwent kulturoznawstwa na Uniwersytecie Wrocławskim, obecnie student filologii polskiej. Stały recenzent portalów Poltergeist i Paradoks, publikuje na łamach magazynu „Coś na progu”. Osobowościowo zbliżony ponoć do Johnny’ego Deppa, a także Edgara Allana Poe, zakochany w X Muzie oraz wszystkich możliwych przejawach popkultury.

 

Serdeczne podziękowania dla Wydawnictwa TASCHEN oraz Tmc Art za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

 

The Golden Age of DC Comics

Autor: Paul Levitz

Wydawnictwo: TASCHEN

Data wydania: 1 lutego 2013

Objętość:400 stron

[Suma głosów: 3, Średnia: 5]

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *