UPADEK BATMANÓW

Idea zespołu Batmanów będącego w istocie wyspecjalizowaną jednostką uderzeniową przeciwko przestępczości na papierze wygląda ciekawie. Pierwsze kilkanaście zeszytów tej serii wypadło naprawdę dobrze, ale w którymś momencie seria wjechała na równię pochyłą i każdy kolejny tom znajduje się coraz bliżej żenującego poziomu i ma coraz więcej cech, za które komiksy są wyśmiewane jako niepoważne.

Początek systematycznego spadku jakości tej serii można wyznaczyć mniej więcej na czwarty zbiorczy tom – Deus Ex Machinę. Od tego momentu czytelnicy zmierzyli się z absurdalnym konfliktem Azraela z Ascalonem, podróżami w czasie, istnieniem niemal wszechpotężnej sztucznej inteligencji oraz bohaterami, którzy coraz częściej miotali się bez sensu w kolejnych konfliktach. Nie lepiej sprawa wygląda w tomie szóstym, Upadku Batmanów, w którym Syndykat Ofiar powraca i chce się zemścić na Batmanie oraz obrócić przeciwko niemu opinię publiczną. Jak? Poprzez ujawnienie i udowodnienie, że Nietoperz stworzył wyspecjalizowaną jednostkę paramilitarną, która wykonuje zadania policji oraz wykazanie, że sprzymierzył się z kryminalistą i potworem, Clayface’em.

O ile samo założenie tego tomu brzmi nawet dość interesująco, tak poprowadzenie fabuły jest niezwykle chaotyczne, a momentami urąga logice. Dziwi i zaskakuje łatwość, z jaką Pierwsza Ofiara nie dość, że przejmuje kontrolę nad Arkham (które w ostatnich latach wydaje się najłatwiejszym do zdobycia miejscem w Gotham i okolicach), to jeszcze błyskawicznie organizuje armię popleczników i za pomocą jednego nagrania nastawia mieszkańców Gotham przeciwko Batmanowi. Wszystko to dzieje się błyskawicznie, przez co te może i nie najgorsze pomysły wypadają pokracznie i niezbyt przemyślanie. W wątku Syndykatu Ofiar wisienką na torcie jest naiwny i dziecinnie miotający się w swoich decyzjach Anarky, który nagle po kilkunastu zeszytach budowania tożsamości buntownika zdolnego do wielu rzeczy dochodzi do wniosku, że jednak nie jest gotów na wyrządzenie krzywdy innym ludziom, żeby osiągnąć swój cel.

Podobnie słabo wypada wątek Clayface’a i tego, z jakiego powodu przyszły Tim przestrzegał swoje przeszłe ja przed akcjami Batwoman. Ponownie: pojmanie Clayface’a i poznanie jego słabości udaje się Syndykatowi Ofiar niemal bez żadnego wysiłku – i choć dla Basila przewidziano zapewne rolę tutejszego doktora Jekylla i pana Hyde’a, to cała jego przemiana w żądnego krwi potwora sprowadza się do przełączenia pstryczka. Batman – przez cały tom wyglądający jak przyłapany na nieprzygotowaniu uczeń – nie ma żadnego planu na tę okazję, więc Clayface bez większego problemu roznosi Batmanów. Więc jak dobrze się składa, że wcześniej Batwoman weszła w posiadanie cudownie skutecznej broni przeciwko temu złoczyńcy i bez wahania ją wykorzystuje, co grozi rozbiciem całego zespołu, który jest podzielony co do oceny jej decyzji.

Także wątki osobiste w tym tomie wypadają ciut dziwnie. Tim zachowuje się maniakalno-obsesyjnie i poza Spoiler nikomu to nie przeszkadza. Bruce wydaje się odklejony od rzeczywistości i nie umie w żaden sposób skutecznie zająć się Syndykatem Ofiar. Wątek nici porozumienia między Cassandrą a Clayface’em z powodu rozwiązania wątku Basila wypada miernie, Batwoman staje się niezbyt wiele myślącą marionetką, a Batwing i Azrael nie odgrywają tu żadnej roli.

Czy cokolwiek ratuje ten komiks? Rysunki są raczej przyzwoite, a pojedyncze sceny (zwłaszcza akcja w opuszczonej fabryce na początku tomu) pokazują, do czego Batmani mogliby być zdolni przy odrobinie lepszym scenariuszu. Jednak po zebraniu wszystkich władowanych tu wydarzeń i sposobu, w jaki scenarzyści pokończyli poszczególne wątki, jakiekolwiek pozytywne wrażenie się zaciera. Upadek Batmanów to, niestety, stereotypowy wyrób spod znaku komiksu superbohaterskiego, w którym logika i interesująca fabuła nie mają swojego miejsca.

Autorem powyższego artykułu jest Bartłomiej Łopatka – filolog francusko-angielski, fan fantastyki, Batmana, Gwiezdnych Wojen i Rona Swansona. W wolnych chwilach udaje, że jest programistą.

Korekta: Marcin Andrys.

Serdeczne podziękowania dla księgarni internetowej Tania Książka za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Tytuł: „Detective Comics” tom 6: „Upadek Batmanów”

Scenariusz: James Tynion IV

Rysunki: Eddy Barrows, Miguel Mendonça, Jesus Merino, Philippe Briones, Joe Bennett

Okładka: Guillem March

Wydawnictwo: Egmont

Data wydania: sierpień 2019 r.

Druk: kolor

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Format: 165×255 mm

Stron: 168

Cena: 49,99 zł

[Suma głosów: 0, Średnia: 0]

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *