WKKDC: Superman. Dziedzictwo

SUPERMAN SZUKA SWOJEGO MIEJSCA W ŚWIECIE

 

Pisanie na nowo originów postaci następuje najczęściej po wielkich resetach uniwersum. Z Supermanem było np. tak: po Kryzysie na Nieskończonych Ziemiach, który wymazał jego dawne pochodzenie, nowe ukazał w miniserii Człowiek ze stali z 1986 roku. Podobnie rzecz miała się z wydaną po Nieskończonym Kryzysie opowieścią Tajna Geneza, która stała się nową, kanoniczną wersją jego początków. W międzyczasie na rynku pojawiło się wiele innych dzieł tego typu, jak chociażby All-Star Superman czy Superman: Na wszystkie pory roku, ale każda z nich była jedynie hołdem złożonym klasyce, alternatywną wersją początkowych przygód Człowieka ze stali i funkcjonowała poza oficjalnym kontinuum. Inaczej rzecz się ma z Dziedzictwem, 12-częściową historią stworzoną jako odświeżenie i uwspółcześnienie genezy ostatniego syna Kryptona, mimo wciąż obowiązującej ówcześnie wersji Byrne’a. Jak z tego zadania wybrnął Mark Waid? Naprawdę dobrze – zmienił parę faktów, dodał większą dozę fantastyki i stworzył ciekawą, dynamiczną i lekką w odbiorze opowieść.

Z ginącej planety Krypton przed śmiercią ocalony zostaje jedynie mały chłopiec, wysłany przez rodziców w rakiecie na planetę Ziemia. Tam trafia pod opiekę bezdzietnego małżeństwa z Kansas, dorasta, odkrywa swoje niezwykłe moce… Ale nie dzieciństwo najbardziej interesuje autorów, a –początki jego działalności. Szukanie swojego miejsca w świecie, powolne odkrywanie dziedzictwa i możliwości oraz kształtowanie się prawdziwego herosa, największego z ziemskich bohaterów, gotowego oddać życie za swoją „przyszywaną” ojczyznę.

Superman od początku był tworem mocno osadzonym w science fiction. Wyrósł na gruncie literatury pulpowej, zaczynał zresztą jako opowiadanie, by po przeróbkach, które zmieniły go w zupełnie inną historię, pojawić się na rynku jako komiks. Kosmiczne klimaty były obecne na łamach serii przez cały okres jej ukazywania się, a jednak w Dziedzictwie są one intensywniejsze niż można by sądzić. I nie chodzi tu wcale o to, że jest ich szczególnie dużo, ani że zostały skondensowane na potrzeby zaledwie 12-częściowej maxi serii. Rzecz sprowadza się do ilustracji Leinil Francis Yu, które wprowadzają stricte futurystyczny klimat, jaki z Człowiekiem ze stali nie jest zbytnio kojarzony. W końcu, mimo tworzenia opowieści SF, jej autorzy w latach 30. XX wieku starali się, by całość była jak najbardziej przyziemna, realistyczna i ludzka. Waid i Yu nie zapominają o tym, ale idą też własną drogą, łącząc to, co klasyczne, z nowoczesnością na miarę XXI wieku.

Bo właśnie taki był zamysł scenarzysty – stworzyć wersję genezy Supermana i jego wczesnych przygód dostosowaną do oczekiwań odbiorców żyjących w nowym milenium. Artysta chciał też, jak na fana przystało, zabawić się ulubionymi motywami, nieco ujednolicić wszystko i przywrócić niektóre pomijane od lat wątki. Dodał do tego szybkie tempo, nieco humoru, dużo dziecięcej fascynacji i typową dla siebie lekkość. Pomysły, choć wtórne, wykorzystuje tu Waid w bardzo udany sposób, pamiętając, że całość ma być lekka, widowiskowa i ma działać na wyobraźnię. I to właśnie robi ten album, oferując dobrą rozrywkę młodszym i starszym czytelnikom, nie wymagając od nich znajomości losów Supermana, choć akurat ta może spotęgować przyjemność odbioru. Tu jednak z pomocą przychodzą dodatki: dwa klasyczne zeszyty z Supermanem oraz całkiem sporo informacji na temat wydarzeń.

Wracając natomiast do rysunków, warto wspomnieć, że kreska Yu, wtedy jeszcze nie tak brudna i mroczna jak obecnie, ale już bardzo charakterystyczna i wyrazista, znakomicie pasuje do tego komiksu. Wspomniana przeze mnie futurystyka, choć na pierwszy rzut oka prezentująca nam obraz odmiennie stylistyczny od dotychczasowych wizji Kryptona, jest bardzo udana. Jest tu klimat, jest dynamika, są też znakomicie oddane różnice między wiejskimi a miejskimi sceneriami. Ilustracje są dość proste, ale realistyczne, a autor wcale nie unika detali. Wybiera jednak to, co niezbędne, do osiągnięcia odpowiedniego efektu, resztę pomija, robiąc to bez strat dla ogółu.

Jeśli zaś chodzi o dodatki zawarte w tych dwóch tomach, czytelnicy znów otrzymują galerię okładek, kilka słów na temat samych komiksów, ich fabuły i twórców oraz dwa klasyczne zeszyty. W pierwszym z nich dostajemy opowieść o tym, jak Człowiek ze stali trafia do zabutelkowanego Kandoru, w drugim czeka na nas geneza wzajemnej niechęci Supermana i Luthora. Wszystko to, czytelnikom niezaznajomionym z wcześniejszymi losami Supermana, da szansę czerpania większej radości z opowieści. I chociaż to trzecia geneza Człowieka ze stali wydana w ramach WKKDC (a przecież jeszcze w dodatkowych zeszytach mieliśmy dwie klasyczne opowieści o jego początkach), i tak warto po Dziedzictwo sięgnąć. To bardzo dobra opowieść i zarówno nowi czytelnicy, jak i długoletni miłośnicy Supermana będą z niej zadowoleni.

Autorem artykułu jest Michał Lipka. Rocznik 88. Z komiksów nigdy nie wyrósł, choć pasjami czyta powieści i sam także stara się pisać. Ma na koncie kilka publikacji, scenariusz komiksowy też zdarzyło mu się popełnić, ostatnio jednak przede wszystkim skupia się na recenzjach i publicystyce, pisanych m.in. dla prowadzonego przez siebie bloga Książkarnię.

Korekta: Aleksandra Wucka.

Dziękujemy Eaglemoss za udostępnione egzemplarze recenzenckie z Wielkiej Kolekcji Komiksów DC Comics.

Tytuł: Superman: Dziedzictwo, część 1 i 2

Scenariusz: Mark Waid

Rysunki: Leinil Francis Yu

Okładka: Leinil Francis Yu

Wydawca: Eaglemoss

Data wydania: 2018

Liczba stron: 176/176

Format: 17,5 x 26,2 cm

Oprawa: twarda

Druk: kolor

Cena: 2x 41.99zł

[Suma głosów: 2, Średnia: 5]

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *