Wywiad: Dave Johnson

10269030_856510941092400_5615851032380577329_o

Dave Johnson podczas warsztatów komiksowych na festiwalu Komiksowa Warszawa 2015

fot. Jarek Obważanek | PSK

Maciej Kur: Jaki był pierwszy komiks jaki przeczytałeś?

Dave Johnson: Pierwszym, najwcześniejszym komiksem, jaki pamiętam, który wkręcił mnie w ten temat był „Micronauts” numer 5. Kupowałem wcześniej zabawki z tej serii. Akurat byłem w aptece… to było zanim wszędzie pojawiły się sklepy z komiksami… i oto było. Stało na półce, głosiło „Micronauts”. Zareagowałem: „O kurde! Jest komiks na podstawie zabawki, którą kocham!?” Kupiłem, wkręciło mnie. Narysował to Mike Golden. Stałem się jego fanem, a lata później zostałem jego przyjacielem, co było niesamowite… Czyli „Micronauts” numer 5.

I dzięki niemu zacząłeś rysować?

–  Rysowałem już wcześniej, ale zdecydowanie dzięki temu zacząłem rysować superbohaterów i rzeczy komiksowe. Ale rysowałem przez całe życie.

Od zawsze widziałeś tak swoją karierę?

– Na początku niezbyt. Równie dobrze mogłeś mnie zapytać czy będę latał. Nie wydało się to realne. Autorzy komiksów wydawali się nadludźmi. Ale lata później powiedziałem sobie: „Chwila moment! Może mogę to robić?” I zacząłem to realizować.

Jak zaczęło się z DC Comics?

– Na początku pracowałem w Gaijin Studios. Pracował tam m.in. Adam Hughes, Brian Stelfreeze, Cully Hammer, Jason Pearson… wielu z nich było wtedy młodymi i nowymi artystami, sami byli początkujący. Ale ja naprawdę zaczynałem. Nie miałem żadnej publikacji. Dowiedziałem się, że otworzyli studio i udało mi się wślizgnąć, dzięki czemu dostawałem same prace, których nie chcieli robić inni. Ktoś z DC dzwonił, mówiąc: „Hej, potrzebujemy, żebyście to dla nas zrobili”, a oni na to: „E, nie chce nam się. Ale mamy tego jednego typka, jest dobry, powinniście dać mu szansę.” I tak się to zaczęło.

9a68e5bf8392094ff935c3475a7bf24b

Jak przebiegała współpraca z Markiem Millarem?

–  Nie miałem tak wiele do czynienia Markiem. Jak już napisał scenariusz, był on zamknięty. Przy pracy nad „Czerwonym Synem” współpracowałem głównie z redaktorem. To on wysyłał rzeczy Markowi i kiedy był jakiś problem, przesyłał uwagi.

Czyli bez większych dyskusji?

–  Raczej bez.On mieszkał w Anglii, ja w USA, a to było zanim Internet stał się powszechny, więc ciężej było utrzymać kontakt.

(Pokazując rysunek Supermana w „Czerwonym Synu”): Ale te wspaniałe projekty były wyłącznie twoim pomysłem czy to wizja Millara?

– Większość wizualnych pomysłów wyszło ode mnie. Nie pamiętam zbyt wiele wskazówek od niego samego, to mnie pozostawił interpretację rosyjskiego Supermana. Symbol na klacie – to ma sens. Ruski Superman myślałby o całym kraju, nie o indywidualności. Ma sens, by nosił symbol sponsorowany przez jego kraj, zamiast czegoś, co identyfikowało go jako Supermana. Moim pomysłem było, żeby pozbyć się wszystkich błękitów i żółci, a zostawić tylko śliczne rosyjskie czerwienie i szarości. Posępny i wspaniały.

022-Superman-Czerwony-syn

Badałeś dużo socrealizmu?

– Owszem. Naprawdę intensywnie zainwestowałem, by znaleźć jak najwięcej książek o rosyjskiej architekturze, plakatach propagandowych – wszystko, co mogłem przemycić i przenieść do komiksu. Zrobiłem, co w mojej mocy.

Też zauważyłem wpływy z plakatów propagandowych.

– Zawsze byłem fanem plakatów propagandowych, obojętnie czy mowa o amerykańskich, niemieckich, rosyjskich czy chińskich. W tych obrazach jest prawdziwa moc. Zawsze uważałem je za niezwykłe i możliwość przeniesienia tego do mojej pracy była ziszczeniem marzeń.

Miałeś zatem w dużym stopniu wolną rękę.

–  Tak. To znaczy – nie musiałem niczego robić w jakiś konkretny sposób. Po prostu starałem się, by wszystko stanowiło najlepszą reprezentację kultury, wyglądało najlepiej jak się dało. Jestem tylko człowiekiem, pewnie wiele spaprałem… ale jak mówiłem – to było przed internetem, nim miałem dostęp do ludzi, którzy mówili po Rosyjsku. Byłoby miło zrobić napisy, które byłyby poprawne itp. Gdybym zrobił to dzisiaj, byłby to kompletnie inny komiks.

Maczałeś też palce w fabule?

–  Nie, to już było zamknięte nim zostałem włączony do ekipy. Nie miałem do powiedzenia nic poza stroną wizualną.

BATMAN_40

Poza sukcesem i popularnością „Czerwonego Syna”, co uważasz za swoje największe osiągnięcie?

–  Zaprojektowałem serial „Ben 10”, który okazał się mega hitem. Zaprojektowałem pierwsze dwa sezony, wszystkie postacie i wszystkie zabawki, które z tego powstały. To było wielkie osiągnięcie. Założyłem także grupę „Drink and Draw Social Club”, która stała się globalna. Jest teraz wszędzie. Nie zarabiam na tym pieniędzy, ani nie jestem jej właścicielem, ale stworzyłem coś, co jednoczy teraz ludzi, którzy mogą mieć ubaw i spędzić przyjemnie czas. To miłe.

Co najbardziej lubisz w postaci Batmana?

–  Batman generalnie jest świetną postacią do rysownia. Jest nieco mroczny, nie jest harcerzykiem, ale Batman z mojego komiksu jest fajny dzięki czapce. Wielu moich przyjaciół nabijało się, gdy pokazałem im pierwsze projekty, ale kiedy komiks wyszedł powiedzieli: „Już łapiemy – nie jest tu bogaty, musi chronić swoją głowę.”

Zauważyłem, że ten Batman wiele się uśmiecha…

–  O tak, ale w złowieszczy sposób. Nie jest to jednak radosna postać. Wygląda jakby wiedział coś, czego inni nie wiedzą. Pasowało to do postaci.

FLASHPOINT__THE_WORLD_OF_FLASHPOINT_FEATURING_BATMAN_TP

Co robisz, gdy otrzymujesz scenariusze, które ci się nie podobają? Czy zdarza się, że patrzysz i mówisz: „O mój Boże! To denne”.

– Na początku mojej kariery owszem, ale gdy zaczynasz, nie możesz odmawiać. Po „Supermanie” przestałem zresztą rysować historie, więc scenariusze przestały być wielkim problemem. Jeśli robię okładkę to nie robi różnicy, czy scenariusz jest okropny, zrobię okładkę bez względu na to.

Wygranie nagrody Eisnera musiało być wielkim zaszczytem.

– Ogromnym zaszczytem. Byłem nominowany kilka razy wcześniej, nie wygrałem. Gdy wreszcie mi się udało, było fajnie. Ale od tamtego czasu zdałem sobie sprawę, że nagrody są gówno warte. Wiele z nich to tylko konkurs popularności. Jeśli idzie o nagrody, największa, jaka mi się trafiła nie była nawet „nagrodą”. To wyrazy szacunku od Jima Steranko. Nie tylko wiedział, kim jestem ale okazało się, że zbierał moje okładki. Gdy wychodziły wydzierał je i zachowywał. Gdy to usłyszałem… Rany Julek! Zwaliło mnie z nóg.

Największe wyzwanie?

 – „Superman”. Wiele rzeczy działo się w moim życiu, a to dało mi niezłego kopa w tyłek.

DETECTIVE_COMICS_752

Pomówmy jeszcze nieco o „Ben 10”. Jak przebiegały prace nad projektem? Osobiście uważam, że to świetny serial dla dzieciaków.

–  Cóż, na pewno nie jest to serial dla dorosłych. Zaczęło się od grupy „Men of Action”. Chcieli początkowo zrobić serial oparty na starym komiksie DC „Dial H for Hero”. Zainteresowano się nim, rozwijali go przez dwa i pół roku, nim zostałem w niego włączony. Niestety nic z tego, co przygotowali się nie podobało. Gdy już włączyłem się w projekt, ten zmienił się z serialu o ludzkich superbohaterach w kosmiczne potwory. Powiedzieli: „Słuchaj, nie mamy już czasu tego rozwijać, lepiej wykombinuj jak to ma wyglądać. To pójdzie do telewizji, więc lepiej coś wymyśl”. Także musiałem się pośpieszyć by wszystko wymyślić. Mieli fabułę, ale nie było projektów. Nie pokazali mi, co powstało wcześniej. Musiałem zaprojektować wszystko od zera.

Tylko kosmitów czy postacie ludzkie też?

–  Tak, brałem udział we wszystkich aspektach.

I jesteś bardzo dumny z popularności serii?

– O tak. Nie zarabiam na tym już ani grosza, ale mam poczucie, że zrobiłem dobrą robotę. Mógł wyjść tylko jeden sezon i mógł okazać się straszliwą porażką. Fakt, że ciągle z tym pędzą i ciągle powstają nowe wersje…

To prawda. Nawet wyszła jedna w CGI…

– <rozbawiony>: Poważnie? Nie nadążam już za tym. Ale widzę, czemu pociąga to dzieciaki, więc niech doją tę krowę póki jeszcze mogą.

DETECTIVE_COMICS_750

Ulubione komiksy?

–  Standardy. „Strażnicy”. Te wczesne numery „Micronauts”, o których wspomniałem, kocham do dziś. Starą „Fantastyczną Czwórkę” Jacka Kirby’ego, jestem też fanem Moebiusa. Jest wiele Europejskich komiksów, które mnie wciągnęły… Musiałem je namierzać, bo nie były rozpowszechnione w USA. Ale gdy się jakiś znalazło… „O mój Boże! To niesamowite!”.

A z aktualnych serii? Jakieś rekomendacje?

–  Szczerze mówiąc prawie w ogóle nie chodzę już do sklepu. Jestem zbyt zajęty. Kilka lat temu uznałem, że muszę przestać kupować tyle rzeczy. Zaczęło mi się kończyć miejsce w mieszkaniu. Zwykle kupuję dopiero, kiedy ktoś mi wspomni, że wyszło coś wartego lektury i idę tego poszukać. Ale z współczesnych… „Hellboy” wciąż jest świetny. Kupuję go dalej albo przynajmniej czekam na wydania zebrane.

Z ciekawości, co sądzisz o filmach?

– Osobiście bym poszedł w innym kierunku. Są dobre, ale nie uważam, że uchwyciły Hellboya takim, jakiego znam z komiksów.

A co sądzisz o filmach komiksowych ogólnie? Np. nadchodzącym „Batman v. Superman”?

– Wiele ludzi się denerwuje i już przewidują klapę, nim cokolwiek zobaczyli. Ale trzeba pamiętać, że mówiono, że Michael Keaton jako Batman będzie kiepski, a tak nie było. Byłem jednym z nich. Krzyczałem „To nie Batman! To szaleństwo!”, a odwalił kawał dobrej roboty. Wydaje mi się, że trzeba dać Benowi Affleckowi kredyt zaufania. Może mu się uda.

davejohnsonbatmanProof

Zastanawiam się czy „Czerwony Syn” wpłynie na scenariusz. Tu też mamy starcie Supermana z Batmanem.

– Zabawne, że o tym wspominasz. Miałem przyjemność poznać Henry’ego Cavilla po pierwszym filmie [„Człowiek ze Stali”] na pokazie i powiedział, że była to jedna z jego inspiracji. Nie chciał grać tej postaci jako zawsze grzeczniutkiej. Czasem trzeba się oddalić od pierwowzoru. Nie wiem czy ten film będzie dobry czy też nie, ale na pewno będzie interesujący, a czego można chcieć więcej?

Jakaś porada dla młodych twórców?

–  Róbcie swoje. Nie pozwólcie [sobie przeszkodzić]… zwłaszcza dzisiaj, gdy mamy Internet… jeśli odrzuci was wydawca, chrzańcie go i zróbcie coś sami. Zróbcie to, umieścicie to w sieci. Obecnie do zdobycia popularności publikacja nie jest konieczna. Jest tylu artystów, którzy cieszą się większą sławą ode mnie, a nigdy nie zostali opublikowani. To nowy świat i nikt nie może wam powiedzieć, że czegoś nie możecie. Jeśli macie pragnienia, to je realizujcie.

11125633_591280964307864_464475758_n

Dave Johnson. Jeden z najbardziej innowacyjnych artystów i designerów w amerykańskim przemyśle komiksowym. Ten amerykański rysownik jest najlepiej znany z minimalistycznych okładek dla „100 naboi” (Vertigo), „Detective Comics” oraz „Batmana”. Na swoim koncie ma także rysunki do komiksu scenariusza Marka Millara „Superman: Red Son” („Superman: Czerwony syn”), za które był nominowany do nagrody Eisnera. Ową nagrodę otrzymał w 2002 roku w kategorii „Najlepsza okładka”. W środowisku komiksowym znany jest niekiedy pod pseudonimem „Wielebny” z racji tego, że został oficjalnie mianowany diakonem metodystów.

Maciej Kur. Magister Sztuki Mediów (specjalizacja Animacja) oraz absolwent Akademii Filmu i Telewizji (specjalność Scenarzsta) Współautor serii komiksowej „Lil i Put” (nagrodzonej nagrodą za komiks w duchu Janusza Christy w 2014 roku). Autor filmów dokumentalnych (min. „Witold Giersz – sztuka animacji”), scenarzysta filmów animowanych (min. serial „Hip-hip i Hurra”) oraz aktorskich. Autor krótkiego metrażu „Cisza w trybunale cieni” (reżyseria, scenariusz i animacja) Miłośnik i pasjonat animacji klasycznej, sztuki komiksu, tworzenia dla dzieci oraz siania pozytywnych wibracji.

Korekta: Klementyna Dec

 b-and-w-batman-dave-johnson-01

[Suma głosów: 2, Średnia: 5]

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *