Autorem artykułu jest Jerzy Rzymowski (JeRzy) – od 2006 roku szef działu publicystyki miesięcznika „Nowa Fantastyka”.
Edward Nygma – Riddler – jeden z najciekawszych przeciwników Batmana, postać z ogromnym, niewykorzystanym potencjałem.
Riddler najczęściej kojarzony jest z kompulsywną potrzebą zadawania zagadek, podawania swoich zbrodniczych uczynków w opakowaniu z łamigłówek. Jego modus operandi jest znane, mniej uwagi poświęca się natomiast temu, dlaczego działa tak, a nie inaczej, co napędza ten wewnętrzny przymus. Ten artykuł to eksperyment, próba przedstawienia tego, jak Riddler jest do tej pory pokazywany w komiksach i, na tej podstawie, stworzenia jego portretu.
Na początek parę założeń, na których zbuduję resztę. Najważniejszą cechą definiującą Edwarda Nygmę, jest jego ponadprzeciętna inteligencja – bez ryzyka można go nazwać geniuszem. To człowiek wszechstronnie wykształcony, oczytany, utalentowany i aż za bardzo świadomy swoich umiejętności. Niestety dla niego, ta świadomość rodzi narcyzm i pogardę dla otoczenia, które nie jest w stanie sprostać jego wymaganiom. Nygma jest aspołecznym typem – sposób bycia skazuje go na towarzyski ostracyzm. Jego osiągnięcia naukowe są torpedowane przez wpływowych ludzi, którym nadepnął na odcisk. To rodzi frustrację: Edward czuje, że jego geniusz nie zostaje należycie doceniony. Właśnie poczucie krzywdy sprowadza go na drogę przestępstwa. Wyzwaniem odpowiednim dla intelektu Riddlera może się okazać popełnienie zbrodni doskonałej, która zarazem będzie mniej lub bardziej krwawym odwetem na jego „prześladowcach”.
W tym miejscu, jak łatwo przewidzieć, na scenę wkracza Batman.
Czy pokrzyżuje plany zemsty Nygmy, czy zwróci na niego uwagę post factum, wpadając na trop przestępstwa, które w założeniu sprawcy miało być niewykrywalne – to akurat kwestia drugorzędna. Istotne jest to, że Riddler odkrywa w nim godnego przeciwnika – kogoś, kto może nadać sens jego działalności i na swój sposób go docenić. Przestępcy nie chodzi o zabicie Mrocznego Rycerza – widzi w nim mimowolnego partnera w skomplikowanej rozgrywce. Pragnie rozwiązać zagadkę tożsamości Batmana, a także poddawać go kolejnym, coraz trudniejszym i bardziej wyrafinowanym próbom, aby ostatecznie udowodnić swoją wyższość. Ponieważ Batman jest twardym przeciwnikiem, szybko może stać się obsesją Nygmy, a kolejnym zagadkom będzie towarzyszyła eskalacja – kreatywności i przemocy.
Znamy dobrze ten typ złoczyńcy, który pragnie skupiać na sobie uwagę; który wciąga ścigających go bohaterów w rozgrywkę na własnych zasadach – podrzuca im tropy, popisuje się, jest uzależniony od ich uwagi. Taki był Jack Of All Trades, z serialu „Portret zabójcy” („Profiler”), który bawił się w kotka i myszkę z doktor Sam Waters, specjalistką od portretów psychologicznych. Taki jest Red John, główny przeciwnik Patricka Jane z „Mentalisty”, inscenizujący miejsca zbrodni tak, aby jego krwawa sygnatura znajdowała się w centrum uwagi. Tę potrzebę można także odnaleźć w postaci Richarda Thompsona z filmu „Kolekcjoner kości” – świadomie pozostawia on na miejscach dokonywanych przez siebie morderstw ślady, których rozszyfrowanie wyjaśnia jego prawdziwy cel: dopadnięcie głównego bohatera, którego wini za utratę pracy kryminalistyka. Być może właśnie praca w kryminalistyce albo tworzenie portretów psychologicznych zbrodniarzy byłoby dobrym punktem wyjściowym dla późniejszej przestępczej kariery Nygmy.
Komiksem, który najlepiej ukazuje potencjał tkwiący w Riddlerze, jest „Mroczny Rycerz Mrocznego Miasta”, wydany w Polsce przez TM_Semic w 1991 roku (nota bene, moja ulubiona opowieść z udziałem Batmana). To opowieść, w której przestępca zaskakuje Batmana serią niezrozumiałych, nietypowych dla siebie przestępstw. Wydaje się, że Mroczny Rycerz za każdym razem jest w stanie pokrzyżować Riddlerowi szyki, jednak w ostatecznym rozrachunku okazuje się, że jest dokładnie na odwrót: działania bohatera służą realizacji nadrzędnego celu złoczyńcy, a Batman staje się narzędziem w jego rękach. To znakomita opowieść – ambitna, inteligentna i pokazująca Edwarda Nygmę jako przeciwnika, który może nawet przewyższać Bruce’a Wayne’a intelektem. Gdyby powstał kolejny film o Batmanie, mogłaby się stać podstawą scenariusza – jeśli nie w dosłownym przełożeniu (pojawiający się w niej nadprzyrodzony wątek demona Barbathosa może stanowić problem przy obowiązującym teraz nolanowskim, realistycznym podejściu do Mrocznego Rycerza), to w niezwykłym głównym założeniu. Ciekawie byłoby zobaczyć Batmana w roli nieświadomego wykonawcy woli przestępcy, Kozaka trzymanego za łeb przez schwytanego przez siebie Tatarzyna.
Dobry tekst o powodach działania Riddler’a – jednego z moich ulubionych łotrów Batmana. 😉