Gotham bez duszy
Przestępczość w Gotham maleje. Ulice miasta patroluje teraz Azrael. Tymczasem na przedmieściach Bruce Wayne przygotowuje się do walki o „duszę Gotham”. Mimo odmiany nazwy tego miasta przez wszystkie przypadki wciąż nie dowiedziałem się, jaka jest stawka tej rywalizacji.
Dramaturgia Knightsquest opiera się na kontraście między Azraelem a Batmanem. Azrael karze i mści. Batman przede wszystkim ochrania niewinnych. Ratuje przed śmiercią nawet kryminalistów.
Jasne rozgraniczenie między tymi dwoma bohaterami jest konieczne, dlatego, że Jean-Paul Valley i Bruce Wayne mają sporo wspólnego. W Knightsend najważniejsza jest figura rodzica. To śmierć rodzica popchnęła obu mężczyzn ku roli superbohatera. Mimo podobnej genezy ich motywacje się różnią. Jean-Paul Valley jest żądny odwetu, Wayne chce ochronić innych przed własnym trudnym losem.
Grzechem głównym Knightsquest jest spłycenie tego problemu i zaprzepaszczenie potencjału, który drzemie w bohaterach. Pisarze usunęli w cień emocjonalną, personalną motywację Wayne’a i zastąpili ją walką o tzw. duszę Gotham.
Co sądzą o Azraelu pasażerowie metra? Co myślą przechodnie? Jak ludzie oceniają starego i „nowego” Batmana? Nie dowiaduję się nic o nastawieniu mieszkańców Gotham do nowego mściciela. Brakuje jakichkolwiek reakcji mieszkańców w czasie starcia Batmana i Azraela. Nie ma transmisji telewizyjnej live. Nie ma reporterów, którzy wcześniej relacjonowali sensacyjne wydarzenia.
Mieszkańców Gotham nie obchodzi, kto jest Batmanem, ani jakie metody walki wybiera. Nikt nie przejmuje się, kto wygra tę walkę. Detektyw Bullock określa dwójkę walczących „maniakami, którzy walczą o tytuł najlepszego zamaskowanego gościa”. Dlatego stwierdzenie – „walka o duszę Gotham” jest tylko pustym frazesem. Mieszkańcy Gotham nie są żadnym podmiotem, który miałby jakąkolwiek opinię. Jak Batman może walczyć o duszę miasta bez mieszkańców?
Knightsend jest unikalne na tle całej trylogii Knightfall. W tej części twórcy zawarli najdłuższą nieprzerwaną scenę walki. Jedno starcie jest przedstawiane jako ciągła batalia na stronach czterech komiksów. Te cztery komiksy mają pięciu różnych twórców ilustracji. Dotyczy to zarówno rysowników, jak i inkerów.
Pokazanie jednej walki w tak wielu odmiennych stylach artystycznych wprowadza chaos i utrudnia skupienie się na jednym wątku. Jest to po prostu irytujące, kiedy bohaterowie i całe otoczenie zmienia się wizualnie wraz z każdym kolejnym numerem. Co ciekawe, we wcześniejszych częściach trylogii ten problem nie występuje. Zwykle jest tak, że dwa-trzy numery opowiadają zwartą, zamkniętą historię. Jako że mają tych samych twórców, ich styl jest spójny.
Dwa komiksy, które należy wyróżnić w tej serii to Climax i Aftermath. To zaskakujące, że nieciekawy i przydługi wstęp prowadzi do tak efektownego zakończenia. Climax opowiada najbardziej przemyślaną historię w tej serii. Jej twórca – Dennis O’Neil bardzo umiejętnie kończy fabułę rozgrywającą się przez całą trylogię. Akcja ma odpowiednie tempo, bez sztucznego przedłużania. Co ważniejsze, ta historia niesie w sobie duży ładunek emocjonalny. Zawdzięcza to dynamicznej relacji między głównymi bohaterami. Poza tym uważam, że Climax ma najlepsze ilustracje na tle Knightsend. Są bardzo dynamiczne i przekazują dużo emocji, a przy okazji są przejrzyste. To zasługa Barry’ego Kitsona, który w tej serii niestety ilustrował tylko ten jeden komiks.
Co do Aftermath, to ten komiks zawiera w sobie jeszcze więcej emocji niż Climax. W końcu doczekałem się portretu człowieka i jego zmiany. To, czego tak bardzo brakowało mi w Knightsquest. Szkoda jedynie, że twórcy dopiero na końcu zdecydowali się przyjrzeć ludzkiej twarzy bohatera. Autorem tej historii i tego psychologicznego portretu jest Alan Grant. Nie dziwi mnie jego profesjonalizm, bo już wcześniej Grant zagłębiał się w psychikę różnych postaci w serii Shadow of the Bat.
Podsumowując, Knightsend to przyzwoite zamknięcie trylogii Knightfall, które niestety nie broni się jako samodzielna seria komiksów. Jej największą wadą jest chaos. Brak spójności jest najbardziej widoczny w warstwie wizualnej, ale odbija się też na konstrukcji bohaterów. Koniec końców nie wiem, o co tak naprawdę walczy Batman i jaka jest stawka konfliktu, o którym opowiada seria.
Autorem recenzji jest Jakub Szydelski – dziennikarz miesięcznika akademickiego Magiel, student dziennikarstwa. Pasjonat kina i fotografii.
Korekta: Marcin Andrys.
Serdeczne podziękowania dla wydawnictwa DC Comics oraz księgarni Jak wam się podoba / As You Like it za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Tytuł: Batman Knightfall Omnibus Vol. 3 – Knightsend
Scenariusz: Chuck Dixon, Doug Moench, Alan Grant, Jo Duffy i inni
Rysunki: Graham Nolan, Mike Manley, Jim Balent I inni
Okładka: Kelley Jones
Wydawca: DC Comics
Data wydania: 2018
Język: angielski
Okładka: miękka
Cena: 19.99 $