Batman: Ziemia Jeden. Tom 3 – Recenzja komiksu

NIEROZWINIĘTY DO KOŃCA ŚWIAT

Autor recenzji: Michał Chudoliński

Wraz z trzecim tomem „Batmana. Ziemia Jeden” kończy się intrygujący eksperyment, który koniec końców spalił na panewce. A główną winę ponosi za to wydawca DC Comics i staroświeckie zarządzanie nowoczesnym projektem. Historia ta jest stara jak świat – piekło wybrukowane dobrymi intencjami.

„Ziemia Jeden” miała stanowić kolejną odpowiedź DC na niezwykle popularne i efektowne uniwersum Ultimate, w którym to klasyczni bohaterowie świata Marvela zostali odświeżeni na kanwę początku XXI wieku. Wydawca Batmana i Supermana takich prób odświeżenia miał wiele na przestrzeni ostatniego ćwierćwiecza a rezultaty bywały różne. Weźmy taki imprint „All-Star”, zrealizowany przed „Ziemią Jeden”. Choć za jego sprawą Grant Morrison wraz z Frankiem Quitely opowiedzieli najlepszą opowieść o Supermanie w dziejach, tak satyra na Batmana i Robina zaaranżowana przez Franka Millera i Jima Lee została odebrana jako co najmniej nieśmieszny żart, a sam komiks to ekwiwalent filmowego „The Room” Toma Wiseau (to w rzeczy samej jest aż tak złe, pomimo fenomenalnych rysunków).

Nauczone doświadczeniem i licznymi opóźnieniami w procesie wydawniczym DC postanowiło w „Ziemi Jeden” podejść do idei odpicowania nieco inaczej. Zamiast zeszytów – format powieści graficznej. Zamiast czekać na kolejne części miesiąc, czekamy rok, maksimum dwa lata na kolejny tom. Było to niezwykle odważny i ekscytujący moment w historii komiksowego wydawcy, albowiem ten sprawdzał możliwość odrzucenia starego modelu dystrybuowania i tworzenia historii, których epizodyczność stała się zarówno przewidywalna pod względem storytellingu, jak i niedzisiejsza. Mało tego, mogło to tylko pomóc wyjść mainstreamowi komiksów superbohaterskich z getta infantylizmu na rzecz traktowania tego jako odpowiedników książkowych dreszczowców w formie historii obrazkowych. Pojawiła się szansa na otwarcie się na nowe audytorium – osób nieznoszących komiksowych zeszytów, ale uwielbiających książkowe serie pisane przez doborowych rzemieślników słowa.

Dość powiedzieć, że „Batman. Ziemia Jeden” to kolejna reinterpretacja mitu o Mrocznym Rycerzu i mieście Gotham. Brzmi to dla starych wyjadaczy mało zachęcająco jeżeli zdamy sobie sprawę, ile mamy obecnie różnych i wykluczających się wizji Batmana. Jest ich teraz tak wiele, że nie wiadomo w zasadzie, czym Batman w istocie jest. O ile jednak znów widzimy morderstwo Wayne’ów, a zespół Johns/Frank podkreśla, że rdzeń opowieści ma to samo DNA, to na wskroś ostatnich lat jest to bez wątpienia najbardziej udana próba opowiedzenia o Zamaskowanym Krzyżowcu.

Omawiana seria wprowadziła zmiany do komiksowych legend związanych z Człowiekiem-Nietoperzem, które przyjęły się w ostatnich filmach, zwłaszcza „The Batman” Matta Reevesa. To tutaj Alfred jest ekskomandosem z protezą, typem przykrego mentora ala Doktor House z twarzą Josepha Conrada. To w tym komiksie zasugerowano, że Bruce Wayne łączy pokolenia Wayne’ów i Arkhamów, z czym wiąże się pewien profetyzm o zbliżającej się zagładzie. To w końcu w „Ziemi Jeden” zaproponowano odmłodzonemu Batmanowi Gotham oderwane od brudu przestępczego Nowego Jorku lat osiemdziesiątych na rzecz bardziej współczesnej metropolii z technologią, której używamy tu i teraz.

Brzmi dobrze, prawda? Dlaczego więc nie będzie raczej tomu czwartego Batmana z Ziemi Jeden? Wszystkiemu są winne opóźnienia, których nie udało się uniknąć DC Comics i tym razem. Tom drugi, z niezwykle innowacyjnym wątkiem rodzeństwa Dentów, miał dwuletnie opóźnienie. Tom trzeci, pierwotnie zaplanowany na rok 2018, został wydany tak naprawdę w roku 2021. Problemy wydawnicze wywierały presję na duet uznanych i wielbionych twórców, którzy podjęli się ambitnego i (co by nie mówić) bardzo trudnego zadania opowiedzenia o Batmanie na nowo. I to niestety czuć w tomie drugim, którego struktura narracyjna jest podzielona na części, jak gdyby pierwotnie komiks został opublikowany w formie zeszytów. Choć autorzy podejmowali środki do stworzenia miasta Gotham wedle swoich upodobań, to w rezultacie nie stworzyli aż tak autonomicznego świata ani nie powzięli naprawdę ryzykownych wyborów fabularnych.

Tom trzeci, mający w zanadrzu pozamykać wszelkie wątki, sprawia wrażeniu preludium do jatki, której zapewne nigdy nie ujrzymy. Twórcy szastają pomysłami, ukazują różnego rodzaju sytuacje dla ich Batmana, mogące mieć swój potencjał, ale nie zostaje on należycie wykorzystany. Johns znany ze świetnych scenariusza dla bardziej świetlistych herosów jak Flash, Zielona Latarnia czy Superman stara się odcisnąć swoje piętno na Mrocznym Rycerzu, spróbować swoich sił w noir. Koniec końców jednak to nie jest jego para kaloszy. Udaje mu się nadać człowiecze rysy Brusowi, ale jednocześnie nie proponuje scen, które mogłyby na dłużej zakotwiczyć się w pamięci. Od totalnego zapomnienia komiks ten jest uratowany przez rewelacyjne rysunki Gary’ego Franka, znanego z umiłowania dla realistycznego podejścia do superbohaterskich mitów.

Choć „Ziemia Jeden” z perspektywy lat sprawia, że zarówno Johns, jak i Frank wyszli na tarczy, to jednocześnie zostali dość mocno poharatani przez tych, którzy powinni ich wspierać. A zaznaczmy, że ogromne opóźnienie wydawnicze między tomem drugim a trzecim spowodowane było głównie tym, że DC zaprosiło twórców do realizacji przedsięwzięcia „Zegar Zagłady”, mającego połączyć świat Strażników i Ligi Sprawiedliwości. Dodatkowo, choć w tym ostatnim tomie wiele się dzieje, to żaden z zaanonsowanych pomysł nie ma swego momentum, wydźwięku. Sprawia to wrażenie popychania twórców, aby już domknąć tę historię, bo i tak zainteresowanie ugasło. Trudno tym samym nie traktować tomu trzeciego jako solidnego, ale jednak czytadła, o którym się szybko zapomina.

Czy będzie tom czwarty? Oficjalnie nie otrzymaliśmy stanowiska ani twórców, ani wydawnictwa. Biorąc jednak pod uwagę fakt przearanżowań prac związanych z fuzjami biznesowymi Warner Bros. z innymi podmiotami gospodarczymi oraz rozbudowywaniem świata Matta Reevesa wokół „The Batman” to raczej mało prawdopodobne, że ten konkretny Batman Geoffa Johnsa dostanie kiedykolwiek szansę na rozwinięcie się w pełnoprawną postać, a jego świat będzie w jakiejś mierze wyjątkowo. Solidna robota, ale potencjał zmarnowany na całej linii. Tak jak posępny mściciel w wykonaniu Bena Afflecka.

Batman: Ziemia Jeden t. 3, scen. G. Johns, rys. G. Frank, Egmont 2023.

Korekta: Marcin Andrys (Paradoks.net.pl)

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

MICHAŁ CHUDOLIŃSKI (ur. 1988)

Krytyk komiksowy i filmowy. Prowadzi zajęcia z zakresu amerykańskiej kultury masowej – ze szczególnym uwzględnieniem komiksów – w Collegium Civitas. Pomysłodawca i redaktor prowadzący bloga „Gotham w deszczu”. Współpracował z „Polityką”, „Nową Fantastyką”, Polskim Radiem, Agencją Kreacji Filmu i Seriali Telewizji Polskiej oraz magazynem „Charaktery”. Polski korespondent ogólnoświatowego magazynu „The Comics Journal”. Współzałożyciel i członek rady nadzorczej Polskiej Fundacji Fantastyki Naukowej.


[Suma głosów: 0, Średnia: 0]

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *