W RODZINIE SIŁA
W gatunku superbohaterskim często się zdarza, że tytuł danego herosa, zwłaszcza jeżeli istnieje od kilku dekad, dzieli wiele różnych postaci. Każdy kolejny bohater wnosi coś nowego poprzez swój wyjątkowy charakter i wzbogaca historię określonej serii. Takimi postaciami są na przykład Flash, Zielona Latarnia oraz Blue Beetle. Ten ostatni doczekał się właśnie swojego filmu, choć występuje w komiksach od 1939 roku, a przydomek ten nosiło trzech bohaterów – Dan Garrett, Ted Kord i Jaime Reyes. Najnowsza odsłona kinowego uniwersum DC jest poświęcona trzeciemu z nich, ale mimo to udaje jej się przedstawić widzom całą bogatą historię tajemniczego błękitnego skarabeusza, nie zapominając przy tym o jego obecnym posiadaczu.
Jaime Reyes (Xolo Maridueña) wraca do swojego rodzinnego miasta Palmera City w Teksasie po ukończeniu studiów prawniczych w Gotham. Dowiaduje się, że jego rodzina zmaga się z problemami finansowymi. Ma nadzieję na znalezienie pracy w korporacji Kord Industries, ale zamiast tego w jego ręce wpada tajemniczy skarabeusz. Szybko przyczepia się on do jego ciała, tworząc wokół niego uzbrojony egzoszkielet obdarzony własną świadomością zwaną Khaji-Da. Rodzina Jaimego oraz Jennifer Kord (Bruna Marquezine), córka Teda Korda, poprzedniego właściciela skarabeusza, usiłują pomóc mu zapanować nad tajemniczą technologią i nie dopuścić, by wpadła w ręce Victorii Kord (Susan Sarandon), pragnącej wykorzystać ją do celów militarnych w tajnym projekcie OMAC.
Fabuła filmu składa się z typowych dla gatunku superbohaterskiego motywów: główny bohater przypadkowo zdobywa supermoce, stopniowo uczy się nimi posługiwać, wspiera go grupa sojuszników, a na jego drodze staje czarny charakter, który chce przejąć nowo nabyte zdolności protagonisty dla własnych złowieszczych celów. Jednak w przypadku „Blue Beetle’a” prostota fabuły stanowi zaletę. Widzowie nie są rozpraszani nadmiarem atrakcji, mnogością linii czasowych i uniwersów oraz gościnnymi występami, jak w wypadku „Flasha”. Film pozwala się skupić na tym, co stanowi jego największą siłę: bohaterach i relacjach między nimi.
Jaime Reyes to wyjątkowy superbohater, ponieważ nie musi ukrywać przed bliskimi swojej tajnej tożsamości – wiedzą o niej od samego początku. Co więcej, może liczyć na ich aktywne wsparcie, nie tylko emocjonalne, w bardzo poruszających scenach – jego rodzina potrafi stanąć do walki, co widzowie mogą podziwiać w ekscytujących i zabawnych sekwencjach akcji. Reyesowie nie są tylko postaciami drugoplanowymi ani pomocnikami, to pełnoprawni superbohaterowie. Na szczególne wyróżnienie zasługują paranoiczny wujek Rudy (George Lopez), babcia z rewolucyjną przeszłością (Adriana Barraza) oraz ojciec głównego protagonisty, Alberto (Damián Alcázar).
Rodzina Jaimego budzi sympatię i jest aktywna do tego stopnia, że on sam staje się bohaterem drugoplanowym – w dodatku, niestety, niezbyt interesującym. Nie jest źle napisany ani zagrany, tylko dość jednowymiarowy – to dobry, skromny młody człowiek, który kocha swoich bliskich i nie przechodzi żadnej ewolucji ani przemiany. Dla porównania, w filmie „Shazam!”, gdzie rodzina również odgrywała ważną rolę, Billy Batson pod koniec historii nie jest tym samym bohaterem, co na początku. Podobnie nieciekawie wypada Susan Sarandon w roli czarnego charakteru – jest karykaturalną złą prezeską wielkiej korporacji, która nie ukrywa, że interesuje ją tylko zysk i nie dba o to, kogo skrzywdzi. Jej pomocnik, Carapax (Raoul Max Trujillo), przez niemal cały film pełni jedynie rolę fizycznego zagrożenia dla głównego bohatera, dopiero w swojej ostatniej scenie staje się bardziej skomplikowany. Rozczarowuje również fakt, że nazwa tajnego projektu Victorii Kord, OMAC, nawiązuje do komiksowego czarnego charakteru, który miałby o wiele większy potencjał, gdyby został wykorzystany w filmie.
Film zawiera jednak inne interesujące nawiązania do komiksów tworzące doskonały grunt pod prequele i sequele. Już na samym wstępie widzowie poznają historię błękitnego skarabeusza poprzez napisy początkowe – które są obecnie rzadko stosowane, pomimo faktu, że stanowią doskonałą metodę na wprowadzenie widzów w nastrój lub przedstawienie ważnych informacji w szybki, a jednocześnie interesujący wizualnie sposób tak, jak w wypadku „Blue Beetle’a”. W dalszej części filmu nawiązania są jeszcze liczniejsze i nie pełnią jedynie roli easter eggów w tle, są kluczowe dla fabuły. Wszystko to podsumowuje intrygująca scena w środku napisów (film ma również żartobliwą scenę na sam koniec napisów).
Przedstawienie długiej, bogatej i fascynującej historii błękitnego skarabeusza i jego posiadaczy oraz budzący sympatię bohaterowie sprawiają, że „Blue Beetle”, pomimo prostej, schematycznej fabuły, to bardzo udana odsłona kinowego uniwersum DC, wprowadzająca do niego nowego superbohatera z potencjałem na interesujące filmy. Pokazuje, że wydawnictwo, które stworzyło Batmana, ma całe mnóstwo innych różnorodnych postaci, które przez dekady nie zostały przedstawione widzom. Są one na tyle interesujące, że nie potrzebują dodatkowych bohaterów z innych uniwersów, aby ich wspierać i zwiększyć frekwencję na salach kinowych.
Autorem recenzji jest Jakub Michalik. Tytuł magistra filologii angielskiej w Instytucie Anglistyki Uniwersytetu Warszawskiego, autor pracy poświęconej cechom amerykańskiego gotyku w twórczości Stephena Kinga. Zainteresowania: wielkie dzieła literatury światowej (szczególnie okres amerykańskiego romantyzmu, epoki wiktoriańskiej i modernizmu), socjologia kultury popularnej, gatunek superbohaterski w komiksie i filmie, przekład literacki, historia kina, krytyka filmowa. Fan Batmana.
Korekta: Marcin Andrys.
Tytuł: „Blue Beetle”
Reżyseria: Ángel Manuel Soto
Scenariusz: Gareth Dunnet-Alcocer
Obsada: Xolo Maridueña, Bruna Marquezine, Adriana Barraza, Damián Alcázar, Raoul Max Trujillo, Susan Sarandon, George Lopez, Belissa Escobedo, Elpidia Carrillo
Zdjęcia: Paweł Pogorzelski
Muzyka: Bobby Krlic
Montaż: Craig Alpert
Scenografia: Jon Billington
Kostiumy: Mayes C. Rubeo
Czas trwania: 127 minut