DETECTIVE COMICS: STAN STRACHU – RECENZJA KOMIKSU

STAN NUDY

Autor recenzji: Michał Chudoliński

Po lekturze Batmana w wykonaniu Mariko Tamaki trudno nie odnieść wrażenia, że komiksy o Mrocznym Rycerzu od dłuższego czasu są w sporym kryzysie tożsamościowym. Obok wybitnych rysowników (Jock, Dan Mora, Rafael Grampá) zapraszani są scenarzyści próbujący wymyślić koło na nowo. Przy plątaniu mnogości wątków gubią istotę sprawy przy gatunkowo konkretnych komiksach –  suspens, dramatyzm, intryga.

Problemy Tamaki obarczone są grzechami z przeszłości. Obecne perypetie Bruce’a Wayne’a zmieniły swój wydźwięk, moim zdaniem na niekorzyść uwielbianego od lat bohatera. Alfred nie żyje. Sam miliarder przeistoczył się w multimilionera. Brzmi, jakby nic się nie stało. Nadal niby jest bajecznie bogaty. Niemniej z powodu machinacji Jokera musiał odpuścić sobie rezydencje i nowe technologie. Zamieszkał w luksusowej dzielnicy Gotham, starając się polepszać sytuację w mieście „na miejscu”.

Zmiana statusu społecznego Wayne’a brzmi jak dobry początek reaktywacji skostniałej struktury narracyjnej. Osobiście jednak nigdy nie odczułem lęku skazania na samego siebie u Nietoperza po straceniu ogromnych funduszy. Niby dużo się zmieniło. Większą rolę odgrywa pozytywistyczna praca u podstaw. Trudno odczuć mimo to, że Batman jest sam. Wspomagany jest szeregiem sprzymierzeńców, uczniów, co uniemożliwia uchwycenie osamotnienia i zagubienia w nowym położeniu. Przekształcenie jest więc iluzoryczne. W dodatku mroczny detektyw zdaje się tutaj być gościem we własnej serii, co może się wydać kuriozalne.

Mariko Tamaki jak mało kto potrafi pisać opowieści skierowane dla młodych dorosłych. Jej młodzieżowe melodramaty, odkrywanie swego potencjału w wieku nastoletnim, potrafią chwycić za serce. Jako autorka kryminałów jednakże goni schemat za schematem. Próbuje pożenić estetykę noir z horrorem, elementami science fiction. Zarówno mnogość konwencji, jak i wątków oraz postaci może sprawiać wrażenie dekoncentracji. W jej interpretacji miasta Gotham i mieszkańców molochu dużo się dzieje, ale w sumie nie wiadomo po co, a tym bardziej niewiadome jest, czemu mielibyśmy się przejmować wszechogarniającym chaosem. Odwołania do wydarzeń z innych komiksów, jak łatwo się domyślić, nie pomagają wcale.

Osłodą dla tej kolejki górskiej bez hamulców i bezpłciowych gatunków są grafiki Dana Mory i Viktora Bogdanovica. Obaj pretendują do bycia nowymi gwiazdami wśród rysowników komiksów superbohaterskich. Dla Mory tworzenie prac dla „Detective Comics” było swego rodzaju trampoliną do współpracy z Markiem Waidem, wzbudzającej zachwyt wśród krytyków i starszych czytelników. U Mory odnoszę wrażenie, widząc jego rysunki, jakby figurki z dawnych lat ożywały, czyniąc niebywałe akrobacje. Bogdanovic z kolei doskonale się czuje w posępniejszych klimatach owianych tajemnicą i strachem.

To nie jest tak, że Tamaki totalnie zawodzi w „Stanie strachu”. Udaje jej się stworzyć kilka intensywniejszych momentów. Świetnie się sprawdza, gdy oddaje głos mieszkańcom Gotham z zapytaniem, jak im się żyje w metropolii. W żaden sposób jednak nie jest to materiał na wybitne osiągnięcie w komiksie superbohaterskim. Ot, przygodowa fabuła sensacyjna, dla zabicia czasu. Nic więcej.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Korekta: Marcin Andrys.

Batman. Detective Comics: Stan strachu, scen. M. Tamaki, rys. D. Mora, V. Bogdanovic, Egmont 2023.

[Suma głosów: 0, Średnia: 0]

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *