Kultura na sobotę: Samotność komiksiarza – recenzja komiksu

Cena sukcesu albo kogo ciągnie do komiksów – recenzja komiksu Samotność komiksiarza Adriana Tomine

Autor recenzji: Michał Chudoliński

Adrian Tomine, bożyszcze nowojorskiego salonu intelektualistów (wszakże zachwyca się nim Zadie Smith), którego komiksy są obecnie inspiracją dla nowej fali francuskich filmowców, stworzył właśnie powieść graficzną roku. Niczym Woody Allen w Annie Hall, Tomine wyrzuca w swej obrazkowej autobiografii bebechy w formie neurotycznej dramy, aby pokazać wszystkim zainteresowanym, jak to jest być „kimś” w komiksowie. 

Niby żyjemy już ponad trzy dekady w wolnej, demokratycznej Polsce, a obraz komiksu jako bękarta kultury, czegoś dziecinnego i prostackiego wręcz w treści nie zmienił się znacząco. Warto więc zawczasu obalić kilka mniejszych i większych stereotypów na temat branży komiksowej, zarówno tej międzynarodowej, jak i naszej rodzimej.

Manga – tour de force

Choć trudno w to uwierzyć, w dobie pandemii to właśnie powieści graficzne i mangi – japońskie komiksy – sprzedawały się najlepiej na amerykańskim rynku wydawniczym. Sukces historii obrazkowych z kraju kwitnącej wiśni wiąże się niejako z ogromną popularnością japońskiej popkultury w USA, która obecnie ma wymiar globalny, dotykający także nas, Polaków. Co ciekawe, sukces książkowych wydań komiksów idzie w parze z totalną zniżką zainteresowania gatunkiem superbohaterszczyzny, który w mediach głównego nurtu był postrzegany zazwyczaj jako sztandarowa reprezentacja medium.

Komiks superhero natomiast, poprzez wyczerpanie formuły, tautologię motywów i wciskanie na siłę progresywnych akcentów związanych z multikulti oraz LGBT, tracą najwierniejsze audytorium. Dwaj najwięksi gracze na rynku – DC należące do Warner Bros Discovery oraz Marvel Disneya – wolą skupiać się na sprzedawaniu licencji oraz realizacji seriali, filmowych adaptacji, a sam przemysł wydawniczy od kilku lat spisywany jest systematycznie na straty. Wszystko wygląda na to, że filie, które nadały życie popularnym dziś seriom telewizyjnym, kultowym blockbusterom, zostaną porzucone, co samo w sobie jest dość ciekawą oznaką późnego kapitalizmu.

Smutna dola komiksiarza

O ile rynek wydawniczy komiksu  na świecie rozkwita w najlepsze – a w krajach Beneluksu traktowany jest jako odrębna, autonomiczna gałąź sztuki wystawiana w galeriach – to dla większości artystów i scenarzystów trudno jest wyżyć z samego komiksu do pierwszego. Jest to znamienne zwłaszcza w USA, Wielkiej Brytanii i (nade wszystko) w Polsce. Dość powiedzieć, że przeciętny twórca komiksów to osoba sfrustrowana, która musi na boku dorabiać w innych branżach, a komiksem zajmuje się „z doskoku”, bo kocha to medium. Dla większości z nich nie chodzi o pieniądze, sławę, karierę, władzy, prestiż. Tworzenie komiksu to notoryczne zmaganie się samemu ze sobie z materią tuszu i papieru, aby wytworzyć coś zupełnie nowego oraz przeskoczyć poziom kreatywny, jaki się reprezentowało wczoraj. W skrócie – nie tyle zadziwić innych, ile siebie, że „potrafię”.

Nagminne jest to w Polsce, gdzie twórcy komiksowi zarabiają głównie w reklamie i game devie, a osób realnie zarabiających na komiksie mógłbym wyliczyć na palcach jednej ręki (z Tomaszem Kołodziejczakiem, zarządzającym Egmontem, na czele stawki). Wszyscy się cieszą w środowisku, gdy w tygodniku raz na jakiś czas ukaże się akapitowa recenzja komiksowego hitu, a raz na kwartał dłuższy materiał prasowy. Za sprawą takich produkcji jak film dokumentalny W centrum komiksu komiksiarz i fan komiksu jest uznawany powszechnie za pozytywnego, ale jednak wariata, a sam „ryneczek” to takie pocieszne środowisko ludzi kiszących się we własnym sosie, co rok w rok pokazuje zestawienie nagród branżowych.

Wróćmy do sedna sprawy

Ten przydługi wstęp pozwoli lepiej zrozumieć fenomen Samotności komiksiarza, który w moim skromnym mniemaniu jest najlepszym komiksem, jaki w formie książkowej przeczytacie w roku 2022. Jego autor, Adrian Tomine, to odpowiednik neurotycznego intelektualisty środowiska autorów historii obrazkowych, który zyskał przychylność środowiska błyskotliwych umysłów z „New Yorkera”. Dowód? W podziękowaniach komiksu Tomine wspomina Françoise Mouly, odpowiadającą za sferę wizualną uznanego pisma idei, prywatnie żonę Arta Spiegelmana, autora nagrodzonego Pulitzerem Mausa.

Aby przypieczętować status Woody’ego Allena komiksu, Tomine wcześniej czy później musiał stworzyć historię swego życia utrwaloną w komiksowych kadrach. Samotność komiksiarza to obrazkowy, intymny pamiętnik twórcy komiksowego, który w branży do czegoś doszedł. Na ponad 140 stronach publikacji łudząco przypominającej Moleskine, który doświadczył zdecydowanie za dużo, mamy przekrój niemal dwudziestu lat zmagania się ze swoją pasją w formie scen rodzajowych. W nich widzimy zlęknienie Tomine przed szokiem kulturowym, konwulsjami żywieniowymi oraz trudami mało asertywnego introwertyka z wychowywaniem własnych dzieci. Wymowa tego ekshibicjonizmu jest raz komiczna, raz gorzko-słodka, innym razem smutna, bywa czasem rozkoszna, a nawet zdumiewająca, gdy czyta się o alergiach pokarmowych. Nie zmienia to jednak faktu, że do bólu szczerze jest ukazany obraz środowiska niszowego, doceniającego się między sobą i mającego perwersję do nostalgii. Jak w tym sławetnym kawale o pewnym klubie. „Tak, to tutaj, ale to nie to, co kiedyś”.

Jest poczucie pewnej dozy hipokryzji i obłudy, gdy Tomine – uznany i szanowany artysta komiksowy mieszkający na nowojorskim Brooklynie – mówi, jak mu trudno i ma jakieś poczucie życiowego niespełnienia zmieszanego z poczuciem winy, gdy myśli o komiksach, przewijając swoje dzieci. Nie zmienia to jednak faktu, że dla wielu lektura Samotności komiksiarza będzie oświecająca. Zwłaszcza dla tych osób, u których sukces bliźniego wywołuje poczucie zazdrości, a nawet w skrajnych przypadkach zawiści. Opus magnum Adriana Tomine jest komiksową manifestacją freudowskiej góry lodowej, objawiającą wszelkie wyrzeczenia, rozczarowania, porażki oraz ciężką pracę będącą częścią składową powodzenia, a która dla wszystkich innych jest niewidoczna. Lektura tego komiksu uświadamia, że każde powodzenie ma swoją cenę, a praca, choć daje człowiekowi godność, pozostawia też pewną dozę niespełnienia. Pustki, której nigdy nie da się zapełnić.

Samotność komiksiarza, Adrian Tomine, Kultura Gniewu 2022.

Korekta: Marcin Andrys (Paradoks.net.pl)

Dziękujemy wydawnictwu Kultura Gniewu za udostępnienie komiksu do recenzji.

MICHAŁ CHUDOLIŃSKI (ur. 1988)

Krytyk komiksowy i filmowy. Prowadzi zajęcia z zakresu amerykańskiej kultury masowej – ze szczególnym uwzględnieniem komiksów – w Collegium Civitas. Pomysłodawca i redaktor prowadzący bloga „Gotham w deszczu”. Współpracował z „Polityką”, „Nową Fantastyką”, Polskim Radiem, Agencją Kreacji Filmu i Seriali Telewizji Polskiej oraz magazynem „Charaktery”. Polski korespondent ogólnoświatowego magazynu „The Comics Journal”. Współzałożyciel i członek rady nadzorczej Polskiej Fundacji Fantastyki Naukowej.

[Suma głosów: 1, Średnia: 1]

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *