Kultura na sobotę: Skorpion – recenzja komiksu

Klasyka nowej przygody w komiksie europejskim

Autor recenzji: Michał Chudoliński

W końcu wznowiono jedną z najbardziej satysfakcjonujących serii komiksu europejskiego i to w wydaniu zbiorczym. Skorpion powraca, a w raz nim awanturnicza przygoda w najlepszym wydaniu. Ideał formuły środka, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie.

Zostajemy przeniesieni do osiemnastowiecznego Rzymu, gdzie tytułowy bohater jest znanym łupieżcą, bywalcem salonów, łamaczem kobiecych serc i sprawnym szermierzem potrafiącym odnaleźć się w każdej, nawet beznadziejnej sytuacji. Jedno ze zleceń zwraca uwagę pewnego watykańskiego kardynała, który dla zachowania swoich wpływów i dania nauczki Skorpionowi postanawia go zlikwidować. W tle mamy różnego rodzaju polityczne gierki, dworskie intrygi, piękne zabójczynie i piękno renesansowej architektury.

„Skorpion” nie jest nie wiadomo jak głębokim komiksem. Nie rozprawiano tutaj dysput filozoficznych ani ideowych. Pomimo tego jest to eskapizm najwyższej próby oraz mistrzowskie światotwórstwo w klasycznym wydaniu. Jeżeli uwielbiacie „Czterech muszkieterów”, Hana Solo lub literaturę łotrzykowską to docenicie wiarygodne portrety psychologiczne postaci, fenomenalne dialogi oraz wartką akcję, zarówno wiarygodną, jak i niepozbawioną rozmachu. Sama historia protagonisty, który dowiaduje się o swoich bliskich związkach z papieżem, to także widowiskowa podróż bohatera, której celem jest odkrycie własnych korzeni i poznanie tożsamości nigdy niepoznanego ojca.

Solidny scenariusz Desberga nigdy by jednak nie wybrzmiał tak mocno, gdyby nie spektakularne kadry Enrico Mariniego. Obserwowanie z księgi na księgę, jak ten pełen uroku osobistego i wdzięku artysta rozwija się jako storyteller i malarz, jest czymś rzadko spotykanym w medium komiksowym. Dzięki niemu „Skorpion” z groszowej przygody rośnie jako estetyczne doznanie, a dbałość o szczegół w kontekście akuratności historycznej, kostiumów i tła potrafi onieśmielić niejednego marudę. Komiks ten jest zwyczajnie piękny, każdy jego element wizualny ma swoje momentu i wyczucie egzekucji. A gdy przychodzi do oddania pasji scen miłosnych, orgii ciał, to nie ma lepszego od Mariniego, by oddać poezję kobiecego ciała.

„Skorpion” po latach nadal dowodzi, co może osiągnąć komiks realizowany w modelu frankofońskim, gdzie nad albumem skrupulatnie pracuje się rok, dbając o detale w sferze wizualnej i researchu. Obcowanie z tym komiksu jest przyjemnością samą w sobie, nawet jeżeli nie skłania do większych refleksji. To zwyczajnie dobrze opowiedziana historia o zemście, romansie, łaknieniu władzy i życiu naznaczonym notorycznym niebezpieczeństwem. 

Skorpion tom 1, scen. S, Desberg, rys. E. Marini, Egmont 2023.

Korekta: Marcin Andrys (Paradoks.net.pl)

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

MICHAŁ CHUDOLIŃSKI (ur. 1988)

Krytyk komiksowy i filmowy. Prowadzi zajęcia z zakresu amerykańskiej kultury masowej – ze szczególnym uwzględnieniem komiksów – w Collegium Civitas. Pomysłodawca i redaktor prowadzący bloga „Gotham w deszczu”. Współpracował z „Polityką”, „Nową Fantastyką”, Polskim Radiem, Agencją Kreacji Filmu i Seriali Telewizji Polskiej oraz magazynem „Charaktery”. Polski korespondent ogólnoświatowego magazynu „The Comics Journal”. Współzałożyciel i członek rady nadzorczej Polskiej Fundacji Fantastyki Naukowej.

[Suma głosów: 0, Średnia: 0]

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *