KULTURA NA SOBOTĘ: THE AMAZING SPIDER-MAN EPIC COLLECTION: PLAGA PAJĄKOBÓJCÓW – RECENZJA KOMIKSU

ZABÓJCZE ROBOTY, MAGIA I „OSTATECZNA” KONFRONTACJA Z VENOMEM

AUTOR RECENZJI: MICHAŁ CHUDOLIŃSKI

„Plaga pająkobójców” to kolejny, nostalgiczny powrót do amerykańskiej popkultury z początku lat 90. Do czasu, który z dzisiejszej perspektywy wydaje się być idyllą na Zachodzie (oczywiście jeżeli weźmiemy w nawias to, że w Polsce przeżywaliśmy trudny z dziko wprowadzanym kapitalizmem i sporą inflacją). W komiksach o Człowieku-Pająku rok 1993 był czasem pomiędzy rewoltami autorstwa Todda McFarlane’a czy Erika Larsena a totalnym bałaganem, jaki zaserwowano w kolejnych latach ogromnymi opowieściami pokroju „Maximum Carnage” i niesławnej „Sagi klonów”. 30 lat później niniejsze opowieści czyta się z groteskowym uśmiechem, choć w zalewie tandety odnajdzie się tutaj kilka perełek.

 Z jednej strony kolejna retro-cegła od Egmontu to gratka dla osób wychowanych w latach 90. na kultowych przedrukach z wydawnictwa TM-Semic, Mamy bowiem w omawianym tomie reprodukcje klasycznych historii „Inwazja Spider-Zabójców” i „Finałowa rozgrywka”, które po polsku po raz pierwszy mogliśmy przeczytać w roku 1994. Tytułowi pająkobójcy przypominają dzisiaj najbardziej przerysowane manifestacje bossów z gier wideo, choćby z kolejnych odsłuch Wolfensteina.

Jak zresztą wspomina w posłowiu scenarzysta David Micheline, uznający siebie za twórcę Venoma (jest to – delikatnie pisząc – skomplikowane), sukces mechozabójców czyhających na życie Petera Parkera miał swoje dalsze życie w produkcjach multimedialnych i zabawkach. W tym kontekście można zaobserwować ciekawą relację pomiędzy narracją komiksową a grową. Współcześnie można nawet traktować „Plaga pająkobójców” jako scenariusz gry akcji wypracowany jako historia obrazkowa, co wcale nie jest aż tak zaskakujące. Wszakże fabuła „Mad Max na drodze gniewu” była pierwotnie rozplanowana jako komiksowy storyboard autorstwa nonkonformistycznego Brendana McCarthy’ego, uwielbiającego mocno oniryczne, czasami wręcz narkotyczne klimaty.

Niestety, większość przedstawionego tutaj materiału obrośnięta została kurzem. Po latach czyta się to ze zgrzytem zębów i poczuciem zażenowania, że jako dzieci czekaliśmy na ciąg dalszy z wypiekami na twarzy. Na poważnie, poza potencjałem czysto badawczym z zakresu humanistyki cyfrowej oraz wychwytywania trendów, motywów literackich czasów minionych to nie znajdzie się tutaj zbyt wiele jakościowo angażujących treści. W zasadzie lwie część scen akcji nie ma przełożenia na dalsze losy tych postaci. Trudno nie oddać twórcom tego, że nie starali się podejść ambitnie do mitologii Spider-Mana, zwłaszcza w rozdziale otwierającym z gościnnym występem Doktora Strange’a. Zawiłość i piruety fabularne połączone z akcentami wenezuelskimi dają jednak mocno przeterminowany posmak. Choć nie można nie odmówić urokowi sprzeczek małżeńskich Parkera z żoną Mary Jane Watson, gdzie głównym problemem jest tytoniowy nałóg Rudej.

Są w zasadzie dwa powody, by sięgnąć po kolejną archiwalną cegłę serii „The Amazing Spider-Man”. Pierwsza to talent artystyczny Marka Bagleya. Obok McFarlane’a to najbardziej zasłużony rysownik przygód Petera Parkera. Jak mało kto potrafił ekscytująco oddać kinetyczne akrobacje Spider-Mana i uwypuklić istotę obsady drugoplanowej wokół protagonisty. Jego Venom przypomina napakowanego brata Człowieka-Pająka wyjęty rodem z sennego koszmaru i jako taki bardziej wbija się w pamięć niż w klasycznym debiucie z lat 80.

Idąc dalej, mamy tutaj jeden z ostatnich momentów z Venomen vel Eddiem Brockiem w roli klasycznego łotra przed dość sporą eksploatacją, jaka będzie czyniona przez Marvel Comics w kolejnych latach.  Ostateczna rozgrywka, jaką zaserwował tutaj Micheline wraz z Bagleyem, jest jednym z bardziej pamiętliwych starć w komiksach o Spider-Manie. Sceny wymiany ciosów są brutalne, nawet jak na dzisiejsze standardy, a dylematy dwójki zwaśnionych nadludzi zajmujące. Co bardziej intrygujące, mamy tutaj ukazany newralgiczny moment przemiany u Brocka, który z błaznowatego nikczemnika zmuszony jest przez okoliczności do przeistoczenia się w antybohatera, co stanie się główną interpretacją Venoma, zwłaszcza w adaptacjach komiksowych.

Poza wyśmienitymi rysunkami Bagleya i ikonicznymi scenami z Eddiem Brockiem trudno uznać „Plaga pająkobójców” za pozycję, którą trzyma się w prywatnej biblioteczce. Bardziej jest to świadectwo czasów, w których nie rozumiano jeszcze potencjału transhumanizmu, cybernetyki i rozwiniętej mechaniki. Po lekturze niniejszego komiksu można dojść do konstatacji, że na długo przed „Matrixem” i powszechnie używanym Internetem postęp był zabawnie, acz pokracznie demonizowany. Odbiór tych cudacznych robotów jest osobliwy, choć rozczarowujący.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Korekta: Marcin Andrys

Amazing Spider-Man. Epic Collection. Plaga pająkobójców, scen. D. Michelinie, S. Grant, E. Fein, J. Harris, rys. A. Lopresti, M. Bagley, J. Johnson, T. Lyle, Egmont 2023.

[Suma głosów: 0, Średnia: 0]

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *