LEGION SAMOBÓJCÓW: THE SUICIDE SQUAD (2021) – RECENZJA FILMU

POWRÓT DO KRWAWYCH ŹRÓDEŁ

Komiksy o drużynie Task Force X, zwanej także Legionem Samobójców – grupie przestępców zmuszonych przez amerykański rząd do wykonywania tajnych, samobójczych misji – mają w sobie potencjał na wyjątkowy film. Ekranizacja przygód tych postaci to materiał na zabawną, kolorową, absurdalną i brutalną rozrywkę w stylu kina akcji z lat 80., poruszającą przy tym skomplikowane kwestie moralne i polityczne, z interesującymi, niejednoznacznymi bohaterami. Pierwsza próba kinowej adaptacji z 2016 roku w reżyserii Davida Ayera okazała się niestety rozczarowująca. Nie licząc kilku ciekawych i bardzo dobrze zagranych postaci, zwłaszcza Margot Robbie w roli Harley Quinn, film był zachowawczy i schematyczny, zabrakło mu odwagi w czerpaniu z materiału źródłowego. W 2021 roku James Gunn, reżyser „Strażników Galaktyki”, podjął kolejną próbę przeniesienia Legionu Samobójców na wielki ekran – tym razem jednak wiernie odtwarzając ducha komiksów. Była to właściwa decyzja: „Legion Samobójców: The Suicide Squad” pokazuje, jak powinna wyglądać ekranizacja historii o kryminalistach, szaleńcach i mordercach wysyłanych na samobójcze misje przez organizację, której szefowa nie dba o ludzkie życie.

Drużyna Task Force X zostaje wysłana przez Amandę Waller (Viola Davis) na wyspę u wybrzeży Ameryki Południowej, Corto Maltese (fikcyjne państwo stworzone przez Franka Millera w komiksie „Batman: Powrót Mrocznego Rycerza”) w celu zniszczenia tajnego laboratorium, w którym przetrzymywana jest potężna, obca istota. Oprócz znanych z poprzedniej części Harley Quinn (Margot Robbie) i pułkownika Ricka Flaga (Joel Kinnaman), członkowie zespołu to tym razem Bloodsport (Idris Elba), Peacemaker (John Cena), Nanaue, zwany King Sharkiem (głosu użycza mu Sylvester Stallone), Polka-Dot Man (David Dastmalchian) oraz Ratcatcher 2 (Daniela Melchior), córka oryginalnego Ratcatchera (Taika Waititi), ze swoim szczurkiem Sebastianem (z głosem Dee Bradleya Bakera). Bohaterowie szybko się przekonują, że nic nie jest takie, jak się wydaje i że nie wszyscy wrócą żywi, o ile ktokolwiek przeżyje. Jak stwierdza pułkownik Flag, misje samobójcze to w końcu ich specjalność.

Brutalność to pierwszy rzucający się w oczy aspekt filmu odróżniający go od poprzednika. „Legion Samobójców: The Suicide Squad” nie boi się pokazać tego, co jest istotą komiksowego pierwowzoru: sceny akcji są krwawą łaźnią. Mimo to potrafią być zaskakująco zabawne (scena w obozie rebeliantów) albo kolorowe (Harley Quinn walcząca z żołnierzami, finałowa bitwa). Co najważniejsze jednak, w przeciwieństwie do poprzedniego filmu, widzowie są w stanie dostrzec co się w nich dzieje, dzięki odpowiedniemu oświetleniu, oddaleniu kamery i montażu. Stwarzają również okazję, aby bohaterowie wykazali się swoimi różnorodnymi (choć Peacemaker twierdzi, że robi to samo, co Bloodsport, tylko lepiej), imponującymi, a czasem wyjątkowo absurdalnymi zdolnościami (jak w przypadku Polka-Dot Mana).

Odwaga w czerpaniu z komiksowych niedorzeczności to kolejna zaleta tego filmu. Podobnie jak w „Strażnikach Galaktyki” Gunn sięga po kompletnie nieznane dla przeciętnego widza, absurdalne postaci z komiksów i sprawia, że natychmiast budzą sympatię dzięki swoim pozytywnych cechom, poczuciu humoru albo tragicznej przeszłości. Jednocześnie reżyser nie zapomina i nie ma oporów przed pokazaniem, że są to kryminaliści, szaleńcy i mordercy. Dzięki temu bohaterowie są niejednoznaczni, a przez to bardziej interesujący. Margot Robbie już po raz trzeci wciela się w rolę Harley Quinn, dzięki czemu ma okazję przedstawić interesującą ewolucję, jaką przeszła jej postać. Po rozstaniu z Jokerem jest ostrożniejsza w nawiązywaniu relacji, czemu daje wyraz w jednocześnie poruszającej i zabawnej scenie. Podobnie tragikomiczną postacią jest Polka-Dot Man, który pomimo traumatycznej przeszłości i śmiertelnie niebezpiecznej choroby wywołuje śmiech u widzów swoimi absurdalnymi mocami i halucynacjami. King Shark niczym Groot w „Strażnikach Galaktyki” budzi sympatię swoją prostolinijnością, choć nie ma oporów przed brutalnym zabijaniem, co jednak jest głównie źródłem humoru. Bloodsport w przeciwieństwie do Deadshota z poprzedniego filmu nie jest wzorowym, kochającym ojcem, jest gotów poświęcić się dla swojej córki oraz niewinnych ludzi. Podobnie Rick Flag, który nie zamierza wykonywać bezrefleksyjnie wszystkich rozkazów i nie zostawia członków drużyny. Jego całkowitym przeciwieństwem jest Peacemaker, jednak nawet on bawi swoją śmiertelną powagą i brakiem ironii. Na tle wszystkich tych niejednoznacznych bohaterów Ratcatcher 2 jest nietypową, najbardziej pozytywną postacią. Nie jest jednak nudna, budzi sympatię swoim łagodnym, przyjaznym nastawieniem i szlachetnością. Należy wreszcie wspomnieć o przeciwniku, z którym musi się zmierzyć Legion Samobójców. Jest nim Starro, pierwszy komiksowy wróg Ligi Sprawiedliwości, stwór z kosmosu o wyglądzie gigantycznej, jednookiej rozgwiazdy, umiejący panować nad ludzkimi umysłami. Choć brzmi to absurdalnie, budzi jednak grozę i imponuje swoim ogromem. Sceny z jego udziałem łączą w sobie konwencje fantastyki naukowej, horroru i japońskich filmów o potworach kaijū.

Oprócz dynamicznych scen akcji i humoru oraz komiksowych nawiązań, kolejną zaletą filmu jest poruszanie trudnych, aktualnych kwestii politycznych. „Legion Samobójców: The Suicide Squad” krytykuje hipokryzję Stanów Zjednoczonych, które w zależności od swoich interesów naruszają suwerenność obcych państw poprzez zbrojne interwencje albo wycofują się z nich, nie dbając o los tamtejszych mieszkańców; nie godzą się na prowadzenie niemoralnych działań na własnym terytorium, ale robią to w tajemnicy za granicą. Uosobieniem tej mentalności jest Amanda Waller. Powracająca do tej roli Viola Davis doskonale oddaje bezwzględność i cynizm swojej postaci.

W przeciwieństwie do poprzedniej próby ekranizacji komiksów o drużynie Task Force X „Legion Samobójców: The Suicide Squad” w pełni wykorzystuje jej potencjał. Dzięki odwadze reżysera i scenarzysty Jamesa Gunna jest to wyjątkowo zabawny film, pełen akcji, niestroniący od brutalności i trudnych tematów, z budzącymi sympatię, a jednocześnie niejednoznacznymi bohaterami. Dowodzi, że DC nie musi naśladować Marvela przy tworzeniu adaptacji swoich dzieł. Komiksy wydawnictwa stanowią bogate źródło różnorodnych historii i bohaterów, wystarczy tylko wiernie oddać ich klimat – nawet jeśli, jak w przypadku Legionu Samobójców, jest on wyjątkowo krwawy.

Autorem recenzji jest Jakub Michalik. Tytuł magistra filologii angielskiej w Instytucie Anglistyki Uniwersytetu Warszawskiego, autor pracy poświęconej cechom amerykańskiego gotyku w twórczości Stephena Kinga. Zainteresowania: wielkie dzieła literatury światowej (szczególnie okres amerykańskiego romantyzmu, epoki wiktoriańskiej i modernizmu), socjologia kultury popularnej, gatunek superbohaterski w komiksie i filmie, przekład literacki, historia kina, krytyka filmowa. Fan Batmana.

Korekta: Marcin Andrys.

Tytuł: „Legion samobójców: The Suicide Squad”

Reżyseria: James Gunn

Scenariusz: James Gunn

Obsada: Margot Robbie, Idris Elba, John Cena, David Dastmalchian, Daniela Melchior, Sylvester Stallone, Viola Davis, Peter Capaldi, Taika Waititi

Zdjęcia: Henry Braham

Muzyka: John Murphy

Montaż: Fred Raskin, Christian Wagner

Scenografia: Beth Mickle

Kostiumy: Judianna Makovsky

Czas trwania: 132 minuty

[Suma głosów: 0, Średnia: 0]

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *