WKKDC: Superman. Ostatni syn planety Krypton

KLASYKA W NOWOCZESNYM WYDANIU

Dwunasty tom kolekcji WKKDC to nie lada gratka dla miłośników Supermana. I to wcale nie tylko dlatego, że w ich ręce trafia kolejna udana historia z pierwszym komiksowym superbohaterem oraz przedruki historii z początków jego kariery. To oczywiście ma znaczenie i jest ważne dla fanów, ale równie istotny okazuje się fakt, że twórcy serwują nam przeniesienie na komiksowe strony postaci i wątków ze znanych filmów Superman i Superman II. Co więcej, współscenarzystą całości jest twórca wspomnianego obrazu, a pomagała mu ekipa złożona ze znakomitych artystów. Na miłośników herosa z czerwony „S” na piersi czeka więc solidna porcja znakomitej rozrywki, do której z pewnością będą wracać nie raz.

Pewnego dnia w Metropolis rozbija się statek kosmiczny z dzieckiem na pokładzie. Niby nic niezwykłego, niejeden obcy rozbił się już na naszej planecie, a i nie brakuje też Ziemian przemierzających wszechświat, jednak chłopiec dysponuje takimi samymi mocami, jak Superman… Rodzi się więc pytanie – czy ów bohater również pochodzi z Kryptona? A jeśli tak – jak to możliwe? Rząd chce przejąć przybysza i wykorzystać go do własnych celów, jednak Clark Kent nie zamierza mu na to pozwolić. Superman przechwytuje dziecko, chcąc wychować chłopca jak własnego syna – szczególnie że sam nie może posiadać potomstwa z Lois. Problemy jednak na tym się nie kończą. Kiedy na Ziemię przybywają kolejne statki, a w nich osobnicy o wiele mniej przyjaźnie nastawieni – więźniowie z rodzimej planety Supermana, którzy, dysponując supersiłą, chcą przejąć kontrolę nad naszym światem. Nasz heros po raz kolejny musi stanąć w obronie swojego drugiego domu. Ale czy to zagrożenie nie przerośnie nawet jego?

Kto wiedział pierwsze dwa, można by rzec, klasyczne już filmy o Supermanie, fabułę niniejszego tomu będzie znał dość dobrze. Podobnie zresztą, jak wszyscy ci, którzy oglądali Człowieka ze Stali z 2013 roku. I to jednocześnie jest największym plusem, jak i minusem fabuły. Plusem, ponieważ odwołania i sentymentalna nuta robią przecież swoje, a na dodatek autorzy poprawiają tu dość infantylny scenariusz kinowego hitu. Taki swoisty miks sprawdza się naprawdę znakomicie, ale tak być musiało. Geoff Johns połączył siły z Richardem Donnerem – swoim mentorem, u którego pracował niegdyś na filmowym planie. Razem przesycili swoją opowieść smaczkami (np. nazwaniem tajemniczego chłopca imieniem Christopher), a także odpowiedzieli na pytanie znane wszystkim od dawna: „czy Superman mógłby zapłodnić Ziemiankę?”. Niestety, to wszystko już było, a Johns, znakomity zresztą pisarz („Flashpoint”), nie przekształcił treści w nic wielkiego, ani zaskakującego. I to jest największa, jeśli właściwie nie jedyna, wada głównej fabuły. Całość jest sprawnie poprowadzona, nie zabrakło też szczypty humoru. Trafia się też kilka naprawdę udanych sekwencji (choćby Superman łączący siły z Leksem), a na stronach pojawia się cała galeria znanych postaci (generał Zod debiutuje tu jako wróg Clarka – wcześniejsze postacie o tym imieniu nie miały nic wspólnego z wykreowanym na potrzeby filmu przeciwnikiem), demolująca wszystko wokoło. Ale mamy tu także patos, pewną wtórność i wiele oczywistości. Co zabawne, najciekawiej wypada bonusowa opowiastka z Christopherem, napisana przez Kurta Busieka, w której Superman zabiera swoich bliskich na pewną fascynującą planetę. Zwyczajność i świeżość historyjki autentycznie zaskakują, chociaż pozornie nie ma tu niczego ponad typowe dla science fiction odkrywanie uroków obcego świata oraz przygotowywanie rodzinnego pikniku.

Jak wypada strona graficzna? Andy Kubert jak zawsze trzyma poziom, choć jest to jedna z najbardziej niechlujnie narysowanych przez niego opowieści. Czasem bywa nierówno, szczególnie pod względem koloru, ale to nie ma znaczenia, bo całość ogląda się przyjemnie, a tła i detale wypadają znakomicie. Pozytywnym zaskoczeniem okazał się dla mnie natomiast Renato Guedes. Jego ilustracje do dodatkowej opowieści zawiodły mnie, gdy tylko je zobaczyłem, jednak kiedy przyjrzałem się im bliżej, nie miałem już wątpliwości – były absolutnie urzekające. Czysta linia, brak czerni, realizm, detale – naprawdę świetna robota.

W przypadku WKKDC nie można też nie wspomnieć o dodatkach, a w wypadku tego tomu budzą one sporo kontrowersji. Przedruk „Supermana #1” jest pomysłem trafionym, jednak z 64 stron dostajemy tylko 6. Fabuła pozostaje niedokończona, przerwana w najlepszym momencie – mamy tu genezę bohatera, jego próby znalezienia pracy reportera oraz akcję z tym związaną, i przed jej zakończeniem przechodzimy już do stron z wyjaśnieniami mocy Człowieka ze Stali z tego samego zeszytu, a po nich mamy przedruk wcześniejszej ich wersji z „Action Comics #1” (w której zadebiutowała postać). Można było sobie darować ten drugi dodatek (w końcu w całości ukazał się potem w tomie Człowiek ze Stali), poza tym można było też pozbyć się zbędnego streszczenia wątków i przedstawienia postaci, które nie wnoszą absolutnie nic, bo przypominają to, co było przed chwilą. Część galerii okładek również można by zmieścić w trakcie opowieści. Nie spożytkowano więc należycie miejsca, jednak i tak cieszy szansa poznania choćby tych fragmentów klasyki ze Złotej Ery.

Tak czy inaczej warto, bo Ostatni Syn to dobry komiks. Nawet bardzo. Fani Supermana będą zadowoleni, a i niejeden nowy odbiorca da się wciągnąć w ten świat.

Autorem artykułu jest Michał Lipka. Rocznik 88. Z komiksów nigdy nie wyrósł, choć pasjami czyta powieści i sam także stara się pisać. Ma na koncie kilka publikacji, scenariusz komiksowy też zdarzyło mu się popełnić, ostatnio jednak przede wszystkim skupia się na recenzjach i publicystyce, pisanych m.in. dla prowadzonego przez siebie bloga Książkarnię.

Korekta: Aleksandra Wucka.

Dziękujemy Eaglemoss za udostępnione egzemplarze recenzenckie z Wielkiej Kolekcji Komiksów DC Comics.

Tytuł: Superman: Ostatni syn Kryptona

Scenariusz: Geoff Johns, Richard Donner, Kurt Busiek, Fabian Nicieza

Rysunki: Adam Kubert, Renato Guedes, Stéphane Roux

Wydawca: Eaglemoss

Data wydania: 2017

Liczba stron: 192

Format: 17,5 x 26,2 cm

Oprawa: twarda

Druk: kolor

Cena: 39.99 zł

[Suma głosów: 2, Średnia: 3]

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *