Poniższa rozmowa została pierwotnie opublikowana w nieistniejącym już tygodniku „Przekrój”, w numerze 30.07 z dnia 30.07.2012 roku.
Bruce Wayne nie potrafi zaakceptować swojego strachu i agresji. Dlatego zakłada maskę Batmana – mówi Michałowi Chudolińskiemu Michał Czernuszczyk, psychoterapeuta, członek Polskiego Towarzystwa Psychologicznego
Michał Chudoliński: Do kin wszedł film „The Dark Knight Rises”. To dobra okazja, by porozmawiać o Batmanie.
Michał Czernuszczyk: – Zależy jeszcze w jakim kontekście.
MCh: Psychologicznym.
MCz: – Obawiam się, że nie można o nim wiele powiedzieć w tej sprawie. Batman nie zgłasza się do psychoterapeuty. Nie chce się leczyć. Nawet tego nie rozważa.
MCh: A powinien?
MCz: – Zróbmy eksperyment – załóżmy, że przychodzi ktoś, kto nazywa się Bruce Wayne, i opowiada o sobie, używając metafory w postaci historii Batmana. Czego dowiadujemy się o Waynie? Jest postacią z głębokim zaburzeniem osobowości. Praktycznie nie ma głębszych relacji z ludźmi. Wszystkie postaci pojawiające się w filmie, zachodzące w nim wydarzenia są manifestacją jego perspektywy na życie. Załóżmy, że tam nie ma żadnych postaci zewnętrznych, a cała opowieść o Batmanie jest opowieścią o wewnętrznym doświadczeniu. W tej historii funkcjonują płasko zarysowani, jednowymiarowi bohaterowie.
MCh: Z czego to wynika?
MCz: – Spójrzmy na jego rodziców. Ojciec Wayne’a to bardzo potężna osoba, idealnie dobra. Ratuje młodego syna ze studni w „Batman: Początek”, gdy oblatuje go rój nietoperzy. Pojawia się niemalże z nieba, wyciągając do niego rękę. Dowiadujemy się później, że jest lekarzem i filantropem. Jest perfekcyjny pod każdym względem – pokorny, tolerancyjny, współczujący. Nie wywyższa się. Ponieważ ta postać jest tak doskonała, jest też całkowicie fikcyjna. Dla Wayne’a istnieje ona jako niedościgniony wzór. Nie da się być takim, ale można chcieć być takim.
MCh: Odczuwa żal i ból z powodu straty. Czyli nie radzi sobie z emocjami?
MCz: – Każdy jakoś nie radzi sobie z emocjami. Ale problem Wayne’a polega na tym, że nie umie sprostać posiadaniu emocji i impulsywności „w ogóle”. Widzimy, jak walczy z szeroko rozumianym złem. Nie jest to jednak zło zewnętrzne. On walczy z lękiem przed sobą samym. Obawia się swojej agresywności, którą symbolizują nietoperze. Widać to w relacji z ojcem. On go nie tylko podziwia, ale i się go boi. Bo ten ojciec jest jak stwórca. Gdy ktoś jest idealny, budzi to pewnego rodzaju lęk, ponieważ nie można mu dorównać. Przy zestawieniu z taką osobą odczuwamy swoją ułomność. Z kolei matka w ogóle nie istnieje w oczach chłopca. Jest w cieniu męża, nic specjalnego nie mówi, nie ma praktycznie swojego zdania.
MCh: Kim więc jest Batman?
MCz: – Bruce czuje się niedoskonały. We wnętrzu nadal jest chłopcem tęskniącym za swoimi rodzicami. Zatrzymał się na pewnym etapie rozwojowym po utracie bliskich. Przeżywa silne poczucie winy i odpowiedzialności za tragedie, choć to nie wszystko. Przeżywa sytuację tak, jakby był również człowiekiem, który strzelał do ofiar, a jednocześnie nie potrafi się z tym pogodzić. Nie uznaje tego za swoją część. Nie umie zrozumieć, że też potrafi być zły. Można przypuszczać, że morderstwo uwidoczniło zabójczość jego strachu wobec ojca.
Myślenie jest takie: „Jestem niedoskonały – złoszczę się, poddaję emocjom, bywam przerażony. Taka niedoskonałość zabiła moich rodziców. Ja ich zabiłem”. Dzieci wolą niekiedy przypisywać sobie winę (np. za rozwód rodziców), bo wtedy czują się bardziej sprawcze, mogą bardziej wpływać na świat. Inaczej trzeba by przyjąć, że dzieją się rzeczy straszne i nieprzewidywalne, a to budzi przerażenie.
Batman jest więc lepszą częścią Wayne’a. Kimś, kim Wayne chce być w całości – człowiekiem doskonałym emocjonalnie – bo bezemocjonalnym – i doskonałym fizycznie, ale nie do seksu, tylko do poskramiania złoczyńców.
MCh: Dlaczego Wayne jest zły?
MCz: – Z dwojakiego powodu – jest wściekły na ojca za jego doskonałość i wściekły na siebie za złość na ojca i swoją niedoskonałość.
Życiową misją Wayne’a jest realizacja zadośćuczynienia. Tymczasem on nie potrafi przeżywać rozgrzeszenia. Pokuta to świadome przeżywanie winy, on zaś stara się wyeliminować swój zły aspekt. Widać to po traktowaniu przez niego kryminalistów. Nie zabija ich, tylko obezwładnia. Zaprzecza tym samym swojej złości.
MCh: Widzi pan takie zachowanie u innych?
MCz: – Każdy z nas fantazjuje, dokonuje czasami idealizacji lub dewaluacji. Ludzie tak czynią i mówią: „No tak, tamtych trzeba zniszczyć, bo są źli”. Jeżeli patrzymy na to poprzez psychoterapię, to jest to oznaka rozszczepienia i skłonności paranoidalnych. Jeżeli widzimy agresję wyłącznie w innych, to sprzedaliśmy im jakiś swój kawałek. Batman tak działa. Ważne jest przy tym, że strażnik Gotham nie ma poczucia humoru. Jest pozbawiony dystansu do siebie.O ile Batman jest realizacją tego, czego Wayne chce, o tyle Joker jest ucieleśnieniem tego, czego Wayne się boi i czego w sobie nienawidzi. Błazen jest tym, co Batman od siebie odrzuca. Joker pozwala sobie na agresywność, bawiąc się i czerpiąc przyjemność. Batman nie ma żadnej radości w życiu.
MCh: Nie jest hedonistą?
MCz: – To dalekie od hedonizmu. On nie ma przyjemności zupełnie. Nie korzysta z rautów ani z wdzięków kobiet. To nie jest tak, że najpierw jedzie poskromić bandytów, by potem wrócić do życia bogatego biznesmena. Dla niego przebywanie z tymi osobami to przykry obowiązek, przykrywka dla wojny ze zbrodnią. Trudno powiedzieć, czy dla niego uciechą jest złapanie bandyty. Cała rozkosz umieszczona jest w Jokerze. Ten to ma dużo frajdy. Okrutnie, owszem. Ale o to mu chodzi. Clown zaprasza Batmana, ażeby wreszcie się poddał i zaczął zachowywać się jak człowiek, uległ jakiemuś uczuciu.
Wracając do sedna – Batman jest dla Bruce’a Wayne’a próbą zbliżenia się do ojca. Wtedy „prawie” odczuwa doskonałość. Pozbawia siebie impulsywności, wrogości, pożądania. Kiedyś jednak musi wrócić do swojego drugiego życia, by świat nie zapomniał o multimilionerze.
MCh: Wychodzi na to, że usprawiedliwiamy Jokera. Czy to nie jest ironiczny chichot losu?
MCz: – Nadal mówimy o wnętrzu Wayne’a. On w sobie odkrywa Jokera i nie wie kompletnie, co z nim zrobić. Joker ma radochę. To niezwykle ważna rzecz w psychoterapii: odczuwać z czegoś przyjemność. A jaki jest warunek odczuwania przyjemności według Wayne’a? Muszą jej towarzyszyć okrucieństwo i bezwzględność. W tym filmie nie ma innego sposobu. Tam nie dzieje się nic przyjemnego. Nic nie jest ładne, nie ma seksu, jedzenia, alkoholu. Wszystko jest imitacją. Jedyną przyjemnością dla tego chłopca staje się agresja, która jest zabroniona.
MCh: Batmana i Jokera stworzył jeden, zły dzień.
MCz: – Nie zgodzę się z tym. Mam wrażenie, że Bruce Wayne jako dziecko wzrastał w poczuciu rozszczepienia. Element, którego zabrakło w jego wychowaniu, to doświadczenie, że rodzice są tylko dobrzy, a nie idealni. Stało się jednak inaczej. Żył w poczuciu niższości do momentu tragedii. Gdyby miał chociaż jedną okazję czy dwie, by zobaczyć swojego ojca w stanie wściekłości, przekonałby się, że jest on ludzki, że go poniosło. Może nawet usłyszałby przeprosiny. Ale jego ojciec nie miał złych dni. Niemniej Batman i Joker są od siebie diametralnie różni. To bardzo podejrzane. Właściwie sprawiają wrażenie jednej osoby pękniętej na pół. Batman nie potrafiłby zaakceptować tego, że czasem ma dość swoich rodziców. Czyni to wszystko ten przeklęty Joker. To dość prymitywny mechanizm obronny ze strony Wayne’a. Gdyby zaakceptowałby to w sobie, byłby zwyczajnym człowiekiem. Normalni ludzie pozwalają sobie na agresję. Znają swoje zachowania, akceptują je.
MCh: Ale czy byłby nadal pozytywny?
MCz: – Pozytywne jest w jakimś sensie uznawanie w sobie i pozytywnej, i negatywnej części. Bycie ideałem to potworne cierpienie.
Michał Czernuszczyk – Psycholog i psychoterapeuta certyfikowany przez Polskie Towarzystwo Psychologiczne. Jestem także superwizorem aplikantem tego towarzystwa. Stronę internetową znajdziecie tutaj.
Komentarz w sprawie strzelaniny w Denver
Gdy przeprowadzałem rozmowę z Michałem Czernuszczykiem, wyobrażałem sobie, że premiera filmu „The Dark Knight Rises” będzie dużym wydarzeniem. Jednak nawet w swoich najgorszych koszmarach nie przeczuwałem, że w trakcie jednego z pokazów szaleniec wkroczy na środek sali, rozpyli gaz i zacznie strzelać do niewinnych. Fanów Batmana, kinomanów, zwyczajnych ludzi chcących dobrze się bawić i spędzić czas z najbliższymi.
Gdy piszę te słowa, mija kilka dni od tragedii w Denver. James Holmes (sprawca masakry usilnie przekonany o tym, że jest Jokerem i gra w filmie) staje przed wymiarem sprawiedliwości. W międzyczasie narasta dyskusja o wpływie popkultury na nasze poczynania, w tym na wzrost agresji.
Eksperci w dziennikach oraz stacjach informacyjnych, przyjmując postawę obrońców moralności, atakują Batmana jako ikonę popkultury za pro pagowanie szaleństwa i przemocy. Natomiast krytycy pokroju Tomasza Raczka uważają, że masakra „uderza w sam fundament »fabryki snów«, która w USA bardziej niż gdziekolwiek indziej ma wpływ na kształtowanie społecznej świadomości i podświadomości”. Warner Bros, wytwórnia mająca prawa do postaci Mrocznego Rycerza, reaguje w sposób stonowany. Nie wycofała filmu z kin. Odwołała za to uroczystości związane z premierami we Francji, Meksyku i Japonii. Z kolei w reklamach telewizyjnych wyświetlanych w USA wycięła sceny z bronią. Prowadzone są nadal dyskusje na temat wprowadzenia do kin nowej wersji filmu, zmiękczonej, z wyciętymi niektórymi scenami batalii o miasto, pełnych walk i strzałów. Moim zdaniem nie powinno się tego robić. Popkultura w tej sprawie nie jest niczemu winna, a działanie pod naciskiem „ekspertów” będzie jedynie przyznaniem racji szaleńcowi i utwierdzeniem odbiorców w przekonaniu, że „Mroczny Rycerz Powstaje” jest filmem emanującym złem.
Rodzimi fachowcy od terroryzmu argumentowali, że James Holmes czuł się w tamtej chwili Batmanem. W rozmowie z Michałem Czernuszczykiem staraliśmy się pokazać niekoniecznie czyste motywacje, jakie popychają Bruce’a Wayne’a do działania. Niemniej sam fakt, że Batman boi się zła w sobie, nie oznacza wcale, że sam jest zły. Miarą człowieka nie jest to, co myśli. Jego miarą są czyny. On zmaga się ze zwierzęciem w sobie i każdego dnia czyni wysiłek (tak jak większość z nas), ażeby impulsywna strona natury nie przeważyła nad jego racjonalną osobowością. W odróżnieniu od swoich wrogów, którymi inspirował się Holmes, Batman zdaje sobie sprawę z powagi umiejętności i zdolności, jakie posiada, i odpowiedzialności, jaka leży na jego barkach.
To nie komiksy ani filmy o Batmanie są przerażające. Tylko nasz świat, gdzie zbyt łatwo możemy dostać broń. Sam Batman w kanonicznym komiksie „Powrót Mrocznego Rycerza”, na który niektórzy dziennikarze powołują się jako inspirację dla Holmesa, mówi: „Pistolet to broń tchórza. Broń kłamcy. Zbyt często zabijamy. Bo zabicie kogoś stało się zbyt proste. Nie trzeba się babrać. Bez kłopotu i wysiłku…”.
Świat z historii o Człowieku-Nietoperzu jest odbiciem naszej codzienności w krzywym zwierciadle, szczególnie jej psychicznej warstwy. A nie na odwrót.
Michał Chudoliński
Pingback: Batman: Mroczny Rycerz. Spirala przemocy – Recenzja | Gotham w Deszczu